Dzielą mieszkanie – nie mogą ze sobą wytrzymać

Mieszkanie w bloku na 3. piętrze bez windy w Kruszwicy, a w nim matka i syn. Matka jest pod opieką psychiatry, ale jak sama przyznaje, z chorobą radzi sobie raz lepiej, raz gorzej. U syna zdiagnozowano stwardnieje rozsiane. Oboje stworzyli sobie wzajemnie piekło.

- Ja potrzebuję spokoju w tej chorobie przede wszystkim. Nawet nieraz zamykam te drzwi, żeby się wyciszyć, a syn tego nie rozumie – opowiada Krystyna Trawińska.

Właśnie o spokój w mieszkaniu w Kruszwicy, należącym do 60-letniej Krystyny Trawińskiej, jest najtrudniej. Od wielu lat mieszka w nim z 40-letnim synem Robertem. Małżeństwo pani Krystyny rozpadło się dawno temu.

- Separacja była, różnie to bywało. Pił dużo mąż, nadużywał alkoholu i w domu już były sytuacje różne. Ja też chorowałam – mówi pani Krystyna.

Reporterka: Możemy nazwać tę chorobę?

Pani Krystyna: To jest choroba psychiczna, jestem w stanie remisji i funkcjonuję. Chodzę na warsztaty do domu środowiskowego, no i tak jakoś to życie mija.

- Jak mama zaczęła chorować, to miała epizod psychotyczny, miała urojenia i omamy. Dlatego ojciec wezwał karetkę z Gniezna, tam jest oddział psychiatryczny. Mamę zabrano. Gdyby może tam nie pojechała, to by nas tutaj pozabijała – twierdzi pan Robert.

Tragiczna diagnoza

Dopóki pan Robert był zdrowy, większość czasu spędzał poza domem z przyjaciółmi. Choroba mamy była wtedy dla niego łatwiejsza do zniesienia. Marzył o wojsku i bez problemu został przyjęty. Niestety karierę wojskową w 2000 roku przerwała szokująca diagnoza lekarska - stwardnienie rozsiane.

- W tym wojsku w Grudziądzu był dramat. Przestałem nogi czuć od pasa w dół i przewieziono mnie do szpitala wojskowego do Bydgoszczy. Teraz to już nie jest postać rzutowa, tylko wtórnie postępująca. Ja już nie mam rzutów, choroba ciągle postępuje, nie można jej zatrzymać już teraz – mówi pan Robert.

Więzień mieszkania

Choroba postępuje. Od kilku lat wózek inwalidzki zastępuje panu Robertowi nogi. Pani Krystyna jest pod opieką psychiatry, ale jak sama przyznaje, z chorobą radzi sobie raz lepiej, raz gorzej. Mieszkanie w bloku na trzecim piętrze dla mężczyzny jest koszmarem, bo sam nie jest w stanie z niego się wydostać.

Nagrywa trudne sytuacje, jakie go spotykają:

Matka: Wariatka, wariatka! No i jesteś zadowolony?! Idioto cholerny, będziesz mnie wkurzał!

Syn: No, weź jeszcze trochę.

Matka:  Nie już nie idzie.

Syn: To będzie koronny dowód…

Matka: To dobrze.

Syn: …jak ty masz w tym mózgu.

Matka: Bo mnie wykończyłeś, ty głupcze.

"To jest klatka, więzienie, psychiatryk"

To zapis innego nagrania:

Matka: ty taki głupi jesteś.

Syn: No ja jestem głupi, tak.

Matka: Głupi cep. Cep, cep, cep, cep, cep.

Syn: Ty jesteś bardzo mądrą kobietą.

Matka: Cep.

- To jest po prostu klatka, więzienie, psychiatryk i nie wiem co jeszcze. Totalna izolacja od wszystkiego. Ja tylko patrzę w telewizor, w smartfona, w laptopa i to jest całe moje życie. Czyli to jest chore, wirtualne życie. Kontaktu z normalnym człowiekiem to już nie miałem, ojej… - przyznaje pan Robert.

"Jest ciężko, ale sobie radzę"

Pani Krystyna twierdzi, że syn „nie rozumie tej choroby, tak samo jak jego ojciec nie rozumiał”.

Reporterka: Ja widziałam takie filmiki, które są kręcone.

Pani Krystyna: Tak.

Reporterka: Pani wie, że w tych nerwach czasami się dziwnie zachowuje.

Pani Krystyna: Wie pani co, jeżeli ktoś by do pani natrętny był i męczył panią psychicznie, toby pani nie wytrzymała. By mówiła cokolwiek, robiła cokolwiek, bo to jest bezradność. To już człowiek nie wytrzymuje wtedy. (…) Bywa tak czasem, że jest ciężko, ale sobie radzę.

Reporter: No właśnie, na czym polega ten wasz konflikt?

Krystyna: Syn ma chorobę, zaburzenie osobowości i jest bardzo uzależniony od leków. To powoduje, że jest nadpobudliwy strasznie i właśnie nie możemy się dogadać.

 

Reporterka: Mama mówi, że pan też ma problem.

Pan Robert: No mam, mam.

Reporterka: Ale przede wszystkim problem z tym, że to pan nie panuje nad emocjami. Jest tak?

Pan Robert: To znaczy, wie pani, powiem pani tak: to jest lek, który uzależnia psycho- fizycznie. Czyli występują takie lęki silne, depresja. No, czasami dochodzi do halucynacji, jak w ogóle nie wezmę.

Reporter: A ktoś to panu cały czas przepisuje?

Pan Robert: Tak.

"Zachowujesz się jak z innej planety"

To zapis kolejnego nagrania wykonanego przez mężczyznę:

Syn: Gaz włącz.

Matka: To włącz. Jak wyłączyłeś, to włącz.

Syn: No, włącz ten gaz.

Matka: Jest wyłączony. Cholero, ty mi nerwy psujesz.

Syn: No, wyłączyłem, dlatego żebyś pokroiła drobniej cebulę.

Matka: To pokroiłam drobno.

Syn: O Matko Święta, ja tu nie wyrobię.

Matka: Ty zachowujesz się jak z innej planety.

Syn: Ja tu nie wyrobię normalnie.

Matka: Jak ci dam patelką w łeb, to się uspokoisz.

Syn: Nie wyrobię tutaj naprawdę. Jestem tak psychicznie umordowany.

Matka:  O Jezu, jaki ty jesteś chorutki, Boże.

Syn: Jestem.

Atmosfera w mieszkaniu jest nie do wytrzymania. Zarówno syn, jak i matka nie są w stanie dalej ze sobą mieszkać.

Matka: Wyjdź mi stąd! Cholera, bo nie wytrzymuję już!

Syn: To przecież tak na okrągło jest.

Matka: Zdjęcia robi idiota.

Syn: 24 albo 30 lat tak się zachowuje.

Matka: No taki mały dzieciak robi zdjęcia ludziom.

Syn:  Dobrze, mów sobie, co chcesz.

Matka: Pójdę do babci i zostaniesz sam.

Syn: To byłoby „święto lasu”.

Matka: Zobaczysz, jeszcze trochę.

Wydaje się, że jedynym rozwiązaniem tej dramatycznej sytuacji jest sprzedaż lub zamiana mieszkania. Oboje potrzebują przestrzeni fizycznej i psychicznej. Ale to, jak się okazuje, nie jest takie proste.

- Mogę powiedzieć, że formalnie tutaj ci państwo mają zerowe szanse na otrzymanie takiego lokalu. Aczkolwiek nie jest to sytuacja bez wyjścia. Mieszkanie jest własnościowe, a  powierzchnia wystarczająca dla dwóch osób. Tutaj dobrym rozwiązaniem, które było proponowane temu państwu, to sprzedaż tego mieszkania lub wymiana na dwa mniejsze znajdujące się na niższych kondygnacjach. Tylko dostrzegamy pewien problem wynikający może z tych chorób: nie są to osoby skłonne do podejmowania decyzji. Nie jest pewnie to ich wina. I tu widzimy pewną lukę systemową. Chcemy mieć pewność, że na pewno są świadomi swojej decyzji. Obawiamy się trochę, że ta decyzja może być nazajutrz inna niż była dziś - mówi Bartosz Krajniak, wiceburmistrz Kruszwicy.

- Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że jest tak, że dwie osoby skonfliktowane najlepiej żeby się rozseparowały. A z drugiej strony w sytuacji, kiedy one się rozseparowują, okazuje się, że związek pomiędzy nimi jest bardzo silny, że te więzi łączące są tak mocne, że praktycznie nie do rozerwania bez jakiejś pomocy z zewnątrz, właśnie pomocy terapeutycznej – ocenia psychiatra Sławomir Murawiec.

Reporterka: Chciałaby pani już osobno mieszkać?

Pani Krystyna: Nie wiem, nie wiem, co na to syn powie…

Reporterka: Ja pytam o panią.

Pani Krystyna: No, nie jestem taka egoistyczna i po prostu mi obojętne. Jeżeli syn ma takie potrzeby, że chce być sam, to proszę bardzo. Nie wchodzę mu w drogę.

"Gniazdo os"

- Wie pani, to chodzi też o to, czy ja sobie dam radę sam. Bo czasami jest lepiej, czasami gorzej. Ale wydaje mi się, że taki oddech psychiczny mógłby mi dobrze zrobić. Żebym wiedział, że nie wracam do tego gniazda os – tłumaczy pan Robert.

- Dwóch chorych się akurat spotkało. Co zrobić… – podsumowuje pani Krystyna.*

* skrót materiału

mfrydrych@polsat.com.pl

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX