Bez zapłaty za prace w muzeum. Walczy o 50 tys. zł
Założyli rodzinną firmę, przeprowadzili remont niewielkiego muzeum koło Sandomierza i… zostali z długami. To krótka, smutna historia biznesu, jaki założyła 80-letnia dziś pani Zuzanna i jej 50-letni syn. Smutnego, bo po wykonanych pracach rodzina jest ścigana przez komornika za niezapłacony materiał budowlany. Komornik nie jest za to w stanie nic ściągnąć z dłużnika rodziny.
80-letnia pani Zuzanna 7 lat temu z 50-letnim dziś synem i jego żoną założyli w Radomiu firmę renowacyjno-remontową. Firma była własnością pani Zuzanny, a jej syn, pan Oskar zajmował się pracami renowacyjnymi. Teraz mieszka w Irlandii.
- Nasza historia zaczęła się od renowacji starych nagrobków na cmentarzu. Wyremontowaliśmy np. kaplicę Jana Kochanowskiego w Zwoleniu, która była w tragicznym stanie – opowiada pan Oskar.
Pięć lat temu pani Zuzanna podpisała umowę z Andrzejem Sz. Umowa dotyczyła wykonania prac hydroizolacyjnych w muzeum niedaleko Sandomierza. Koszt to ponad 30 tysięcy złotych.
- Przed przystąpieniem do tych prac on nas po tym muzeum oprowadzał, opowiadał całą historię, więc mówię: poważny facet. Wszystko przebiegało dobrze, ja zamówiłem towar, ja chciałem wchodzić na obiekt kompleksowo, ze swoim sprzętem, ze swoimi ludźmi, materiałami – opowiada pan Oskar.
Po zakończeniu prac firma pani Zuzanny przez kilka miesięcy czekała na zapłatę. Kobieta nie doczekała się, więc skierowała sprawę do sądu. I wygrała.
- Sprawa toczyła się dwa lata, od 2015 roku, ponieważ cały czas pozwany składał wnioski o odroczenie rozprawy, składał zaświadczenia od lekarzy. Ostatecznie sąd wydał wyrok, a pozwany nie składał apelacji - informuje Arkadiusz Guza z Sądu Okręgowego w Radomiu.
- Mnie się to w głowie nie mieści , bo jeśli zlecamy komuś pracę, to albo mamy na to środki, albo wiemy, że za tydzień nam spłyną. I tak czekaliśmy dobrych parę miesięcy z dobrą wolą, bo nie podejrzewaliśmy w ogóle, że zostaniemy wystrychnięci na dutka – mówi Katarzyna Gratkiewicz, synowa pani Zuzanny .
Pomimo wyroku sądu Andrzej Sz. dalej nie płacił. Należne pieniądze próbował wyegzekwować więc komornik. Niestety, bezskutecznie. Dziś jest to już prawie 50 tys. zł.
- Komornik szukał majątku, ale nie znalazł. Dłużnik nie posiada ruchomości i nieruchomości. Przez ostatnie pięć lat żadnego majątku nie nabył i nie zbył. Pan Andrzej pracuje prawdopodobnie u brata za najniższe wynagrodzenie, które nie podlega egzekucji – informuje Tomasz Fornalski z Izby Komorniczej w Lublinie.
- Mam nakaz zapłaty, ale efekt końcowy jest taki, że mija prawie 6 lat i ja nie mam szans na odzyskanie własnych pieniędzy. Prace zostały wykonane dobrze, a ja za to zostałem ukarany i to dwukrotnie, bo za zakupiony towar jestem ścigany przez komorników - komentuje Oskar Gratkiewicz.
- Słabe to państwo, nie broni małych przedsiębiorców, małych firm, jaką byliśmy. Ten pan do dziś chodzi i oprowadza wycieczki, które przyjeżdżają tam - dodaje .
Próbowaliśmy porozmawiać z Andrzejem Sz.
Reporterka: Wracam od komornika, prawie 50 tys. zł ma pan zaległości.
Andrzej Sz.: W poniedziałek na godzinę 12 możemy się umówić.
- Tutaj?
- Tak.
Andrzej Sz. spotkanie jednak odwołał. Odpowiedź wysłał mailem: