Wypoczywał w Chorwacji, pieniądze wypłacano w Indiach, na Malediwach i w Anglii
Mirosław Szalpuk z Zielonej Góry walczył z polskim bankiem o 7400 zł, które oszuści wypłacili z jego konta, gdy był na wakacjach z Chorwacji. Choć ustalono, że pieniądze jednego dnia wypłacono w trzech odległych od siebie częściach świata - co jednoznacznie wskazuje na działalność oszustów - to bank gotówki zwrócić nie chciał.
55-latek pojechał we wrześniu na wakacje do Chorwacji. Po powrocie zorientował się, że z konta zniknęły mu pieniądze.
- Wszedłem w historię konta i okazało się, że zostały zrobione 4 transakcje na łączna kwotę 7400 zł. Dwie w Wimbledonie, jedna w Delhi w Indiach i jedna na Malediwach. Wszystko jednego dnia – opowiada.
Mężczyzna twierdzi, że podczas wakacji kartą płacił tylko raz - za paliwo na stacji niedaleko autostrady.
- Ja odniosłem wrażenie, że te płatności były zrobione kartą. Później się dowiedziałem z banku, że to były jakby płatności przez internet – mówi pan Mirosław.
- Nie jest możliwe, żeby karta zmieniła miejsce pobytu i to jeszcze w tak spektakularny sposób. Żeby być w Chorwacji i nagle na drugim końcu świata – dodaje Krystyna Jarowicz, siostra pana Mirosława.
Poszkodowany mężczyzna od razu po powrocie do Polski 8 września udał się do banku. Zgłosił sprawę zaginionych pieniędzy. Złożył reklamację i zastrzegł kartę.
- Wystawiła pani kwit, wpisała kwoty, gdzie transakcje były wykonane, na jakie kwoty i to wszystko. Wieczorem tego samego dnia dostałem dwa smsy o potwierdzenie transakcji internetowej na kwotę tysiąc ileś w obcej walucie w Bangladeszu – relacjonuje pan Mirosław.
- Oczywiście, jeśli mamy do czynienia z taką nieautoryzowaną transakcją płatniczą, to albo ktoś włamał się na nasze konto, albo użył naszej karty w wielu miejscach na świecie. Nie ulega wątpliwości, że jest to nieautoryzowana transakcja. Należy to zgłosić w pierwszym rzędzie do banku, warto też zgłosić taki fakt na policję – radzi Marcin Jaworski z biura Rzecznika Finansowego.
- Otrzymałem odpowiedź z banku, że bank nie widzi możliwości wypłaty, ponieważ skontaktował się z usługodawcą i wysłał mi załączniki do tego, w których jest tam napisane, że ktoś kupił bilety lotnicze, nazwiska nie jestem w stanie powtórzyć ani adresu mailowego, i to wszystko – mówi pan Mirosław.
- Jeśli zgłosimy do banku taką nieautoryzowaną transakcję, to bank zgodnie z prawem powinien zwrócić nam te pieniądze zgodnie z zasadą D+1 czyli najpóźniej do końca dnia roboczego następującego po dniu, kiedy uzyskał od nas taką informację. Tak naprawdę jedynym usprawiedliwieniem w zwłoce banku jest podejrzenie oszustwa, ale - uwaga - oszustwa ze strony samego klienta, a nie w sytuacji, kiedy to klient jest ofiarą oszustwa - informuje Marcin Jaworski z biura Rzecznika Finansowego.
55-latek zgłosił sprawę na policję. Okazuje się, że postępowanie umorzono. Pan Mirosław zgłaszał się też do innych instytucji. Wciąż nie dostał odpowiedzi.
- Umorzenie nie oznacza, że policjanci przestali przy tej sprawie pracować. To są transakcje wykonywane z zagranicznych serwerów. Z tego, co już wstępnie wiemy, te serwery są umiejscowione w Chinach. Nie jest to pierwszy taki przypadek. To nie są przestępcy, którzy działają w tym samym miejscu, gdzie właściciel konta czy karty, to są elektronicznie przesyłane dane, stąd są międzynarodowe szajki, które tylko i wyłącznie tym się zajmują – mówi Małgorzata Barska z policji w Zielonej Górze.
Skontaktowaliśmy się z rzecznikiem prasowym banku. Okazało się, że pracownicy banku przeanalizowali sprawę pana Mirosława i oddali mu pieniądze. Rzecznik prasowy przesłał nam oświadczenie.
„W oparciu o poczynione ustalenia bank zdecydował się na zwrot całkowitej wartości kwestionowanych transakcji, a środki zostały przekazane już na rachunek Klienta”.
- Na stacji w Chorwacji nie zauważyłem nic niepokojącego. Normalna płatność, normalny terminal, wszystko tak, jak na każdej innej stacji. Mało tego: nawet karty z ręki nie wypuściłem przy płatności – podsumowuje pan Mirosław.*
* skrót materiału
atrela@polsat.com.pl