Rozkochiwał dla pieniędzy i porzucał. Później wziął się za klub piłkarski

Kamil Ż. z Kłodzka, który rozkochiwał kobiety i znikał z ich pieniędzmi, doprowadził na skraj bankructwa również Bałtyk Gdynia - klub piłkarski z niemal 90-letnią historią. Mężczyzna podał się za zięcia jednego ze znanych polskich biznesmenów i ściągnął pierwszoligowych, kosztownych zawodników. Działał na tyle sprytnie, że udało mu się oszukać zarówno piłkarzy, jak i piłkarskich działaczy.

Dla Tomasza Florka z Gdyni piłka nożna i rodzimy klub Bałtyk Gdynia są całym światem. Na meczu oświadczył się żonie, od wczesnej młodości działał w stowarzyszeniu kibiców. Jeszcze do niedawna był członkiem zarządu swojego ukochanego klubu. Zrezygnował honorowo po tym, gdy okazało się, że klub został oszukany przez Kamila Ż.

- Dzisiaj mamy tu biuro klubu, tam się mieszczą biura akademii piłkarskiej, a tutaj było jeszcze jedno pomieszczenie przez parę miesięcy. To, na które nas obecnie nie stać, które Kamil sobie zażyczył. Przydawało nam się, jak się siedziało, planowało – oprowadza nas po klubie Tomasz Florek.

Kamil Ż. w Bałtyku Gdynia na dobre rozgościł się latem tego roku. Podawał się za zięcia członka zarządu jednej z największych firm deweloperskich w kraju. Co ważne, spotykał się z córką tego człowieka. Dlatego był wiarygodny dla działaczy. Kamil Ż. rozpracowywał klub   przez kilka wcześniejszych miesięcy. Namówił działaczy na ściągnięcie 8 pierwszoligowych zawodników.

- Początkowo uwiarygadniał się gotówką, którą miał przy sobie. Tu 30 tys. zł, tu 50., jakieś pieniądze na wyjazd dla chłopaków po meczu. Piłkarze w pierwszym okresie też mu wierzyli. Nie mieli podstaw, by mu nie ufać. Rozmawiał z ich menadżerami, pokazywał, że zna się na futbolu – opowiada Tomasz Florek.

- W pewnym momencie zaczął się zachowywać, jakby od dłuższego czasu tu urzędował. Poznał prezesów, sztab szkoleniowy… „Nie, ja tu wam muszę ściągnąć nowych zawodników. Będę wam pomagał finansowo”. Już wtedy padło, że teść ma dużą firmę, że będzie w stanie pomagać na większą skalę – opowiada Piotr Rzepka, były trener zespołu.

Zobacz: Ofiary Kamila Ż. walczą o sprawiedliwość 

- Mówił, że ta półka zawodników, których Kamil Ż. planował sprowadzić, rządzi się swoimi prawami, tam są menadżerowie, którzy oczekują pieniędzy. Zapewniał, że większość weźmie na siebie, ale wypada, żebyśmy partycypowali. To nie były wielkie kwoty: 5, 10 tysięcy, ale nazbierało się łącznie kilkadziesiąt tysięcy – dodaje Tomasz Florek.

Skąd Kamil Ż. wiedział tyle o sporcie? Jak dostał się do tak hermetycznego środowiska? W tej historii istotna może być postać Jacka Ż., stryja Kamila. Mężczyzna wiele lat był trenerem piłkarskim drużyny na Dolnym Śląsku. Niestety, podobnie jak Kamil Ż., wpadł w kłopoty. I wyłudzał znaczne kwoty. Nam udało się dotrzeć do Katarzyny B. - byłej koleżanki z pracy Jacka Ż. Od niej i jej męża wyłudził ponad 50 tysięcy złotych.

- W 2014 r. przyszedł ze swoją mamą i płacząc, klękając mówił, że jego bratanek, czyli Kamil Ż., jest bardzo ciężko chory i potrzebuje na zastrzyk, który uratuje jego nogę. Potrzebował 4 tys. zł. W kilka miesięcy pożyczył 40 tysięcy, ciągle mówiąc, że Kamil jest ubezpieczony na bardzo dużą sumę i jak tylko skończy leczenie, to do nas przyjedzie i odda wszystkie pieniądze – twierdzi Katarzyna B.

- Tu kupa ludzi go szuka, ale on pewnie teraz siedzi w opiece, bo on tam chodzi do jakiegoś starszego gościa, z tego co wiem, to Kamil też go szuka – mówią nam sąsiedzi, gdy szukamy Jacka Ż. w jego mieszkaniu.  

Tymczasem klub Bałtyk Gdynia, który w przyszłym roku będzie obchodził 90. Urodziny, może tego czasu nie doczekać. Ciążą na nim zobowiązania zaciągnięte przy udziale Kamila Ż. Między innymi za  ściągniecie 8 pierwszoligowych zawodników, którzy nadal trenują w klubie. To jedna trzecia zespołu. Bez pomocy i nagłośnienia sprawy klub może upaść.

- To jest drugi najstarszy klub w Gdyni. To był jeden z powodów, dla których dzisiaj jestem w Bałtyku Gdynia. A powód, dla którego dzisiaj bym apelował o pomoc jest taki, by uchronić historię piłki nożnej przed zapomnieniem. Gdyby nie historia, to Polonia Warszawa też dawno już by umarła – zauważa Jacek Paszulewicz, obecny prezes Bałtyku Gdynia.*

* skrót materiału

mterlikowska@polsat.com.pl

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX