Narzeczona 21-letniego Adama z Konina: policja powinna nas bronić, a nie zabijać
W Koninie rośnie napięcie po śmierci 21-letniego Adama. Mężczyzna na widok policyjnego patrolu zaczął uciekać. Jak tłumaczy policja: „doszło do sytuacji, gdy policjant był zmuszony do użycia broni”. Dotarliśmy do świadka zdarzenia i narzeczonej zastrzelonego Adama.
W czwartek 14 listopada w Koninie doszło do dramatycznych wydarzeń. Około godziny 10 rano w niewyjaśnionych dotąd okolicznościach zginął 21-letni Adam Czerniejewski. Na razie wiadomo jedynie, iż został on postrzelony przez funkcjonariusza policji.
- W sumie Adama poznałem na internetowej grupie o e-paleniu. No i po prostu napisał do mnie po tym, jak napisałem, że chcę wymienić swój atomizer na inny. Napisał mi, że o 9.30 spotkamy się przy salonie fryzjerskim przy ul. Wyszyńskiego - opowiada Sebastian Jesionowski.
Podczas spotkania na miejsce podjechał radiowóz.
- Powiedział po prostu „zaraz wracam” i gdy policjanci wysiadali, to on zaczął po prostu uciekać. Policjanci krzyknęli „stać, policja!”. I policjant pobiegł za Adamem, a drugi policjant kazał nam stanąć pod ścianą – wspomina Sebastian Jesionowski, świadek interwencji policji.
- „Stop! Policja! Stój, bo strzelam!” i jeden strzał. Nic więcej – dodaje.
Adam Czerniejewski miał 21 lat i niedawno wrócił z Anglii. Mężczyzna od roku był zaręczony i planował ślub. Nie do końca wiadomo, dlaczego na widok policyjnego radiowozu nagle rzucił się do ucieczki.
- Byłam na praktykach i napisałam właśnie do mamy, żeby leciała do domu, bo czułam, że coś jest nie tak. I po prostu jak mama mi napisała, że go nie ma i wyszły informacje, że chłopak miał 21 lat, to po prostu wiedziałam, że to Adaś. Byliśmy parą 4 lata. Najlepsze w moim życiu chyba… - wspomina Julia Jęcz, narzeczona Adama Czerniejewskiego.
Dlaczego Adam zaczął uciekać? Według jego wujka, Romana Grzelaka, „ można domniemać, że myślał, że będzie to próba zatrzymania, ws. pobicia jego taty”.
- Na tym osiedlu Artur wykonywał prace dla jednego z działkowiczów. Był umówiony na jakąś tam zapłatę, do której nie doszło, więc Artur pracy nie skończył. W ślad za tym człowiek, który zlecił mu wykonanie tej pracy przyszedł do niego do domu, walił w drzwi, Artur otworzył, a człowiek zlał go w obecności trójki małych dzieci. Adaś bał się, że to mogą być gdzieś konsekwencje tego czynu, że postanowili tego człowieka troszkę potrząsnąć – mówi Roman Grzelak.
Od kilku dni przed Komendą Miejską Policji w Koninie zbierają się młodzi ludzie, którzy wyrażają swój sprzeciw w związku z śmiercią Adama Czerniejewskiego. Kilkukrotnie doszło do starć protestujących z funkcjonariuszami.
- Na początku osoby stały spokojnie i wykrzykiwały tylko wulgaryzmy pod adresem policjantów. Z biegiem czasu ten protest przybierał na sile. Poleciały w stronę policjantów kamienie, poleciały butelki, mężczyźni zaczęli kopać w tarcze policyjne, jedna z nich pękła. Policjanci po kilku wezwaniach przez megafon do zachowania zgodnego z prawem, zdecydowali się zatrzymać najbardziej krewkich uczestników tego zgromadzenia – informuje Marcin Jankowski z policji w Koninie.
Wczoraj zapadła decyzja, iż sprawę ma dalej prowadzić Prokuratura Regionalna w Łodzi. Funkcjonariusz, który oddał śmiertelny strzał, na skutek załamania nerwowego znalazł się w szpitalu psychiatrycznym. Na razie nie udało się go przesłuchać.
- Mój klient chce złożyć zeznania, ale w sytuacji, kiedy stan zdrowia mu na to pozwoli. Obecnie lekarze nie wyrażają na to zgody - informuje Michał Wójcik, adwokat policjanta.
- Sama ta myśl, że 30 sekund przed tym, jak został Adam postrzelony i się wykrwawił, jeszcze z nim gadałeś i byłeś ostatnią osobą, z którą on rozmawiał, no to jednak było trudne. Nadal cały czas mam te przemyślenia i cały czas przechodzi mi przez głowę właśnie to: „stój, policja!”, „stój bo strzelam!” i strzał - podsumowuje Sebastian Jesionowski, świadek zdarzenia.
jkasia@polsat.com.pl