Na ścianach grzyb, w nocy atakują robaki. 5-osobowa rodzina w potrzebie
Pięcioosobowa rodzina walczy o przetrwanie - żyje w jednym pokoju, gdzie jest grzyb, a w nocy atakują robaki. Pani Anna opiekuje się dziećmi, pan Leszek ciężko pracuje. Para spłaca długi z przeszłości, również te przejęte w spadku, dlatego nie stać ją na zapewnienie sobie lepszego bytu.
40-letni Anna i Leszek Florianowie mieszkają w małej wiosce Krześlice niedaleko Poznania. Są małżeństwem od czterech lat. Wychowują troje dzieci: 15-letniego Oskara, 12-letnią niepełnosprawną Nikolę i 4-letniego Alexa. Pięcioosobowa rodzina walczy o przetrwanie, bo mieszka w jednym pokoju z grzybem i robakami.
- Nie mają dzieci warunków do nauki i do zabawy. Alex przyjeżdża od kolegi i mówi: „Paweł ma swój pokój, naklejki”. Nie wiem, co temu dziecku odpowiedzieć – rozpacza pan Leszek.
- Już nie mogę fizycznie i psychicznie wytrzymać, dzieci pytają, dlaczego nie mamy swojego pokoju, dlaczego nie mogą mieć swoich mebli – dodaje równie załamana Anna Florian.
Zanim pani Anna z panem Leszkiem się pobrali, przeszli wiele trudnych chwil. Mama pana Leszka zmarła, kiedy miał 10 lat, a ojciec nadużywał alkoholu. Pan Leszek trafił do rodziny zastępczej.
Kiedy pani Anna miała 25 lat, została wdową samotnie wychowującą ośmiomiesięcznego syna Oskara. Kobieta po kilku latach próbowała ułożyć sobie życie - nie zawsze się udawało. Ale życie pani Anny zmieniło się, kiedy wyszła za mąż za pana Leszka. Zamieszkali w 37-metrowym mieszkaniu komunalnym. Pokój jest zagrzybiony, co szkodzi chorej, 12-letniej Nikoli.
- Jak jej zmierzyli cukier, to miała 900 jednostek. Orzeczenie o niepełnosprawności dostała na 8 lat. Stwierdzili, że dziecko jest chore i potrzebuje stałej opieki. To jest tak, jak przy niemowlaku, trzeba jej nocą badać cukier. Co godzinę wstaję i mierzę – opisuje pani Anna.
- Boję się, że inne dzieci nie będą mnie akceptować, że będą mnie przezywać – mówi 12-letnia Nikola.
Państwo Florianowie walczą o zdrowie córki. Potrzebują większego mieszkania. Pan Leszek od 11 lat codziennie rowerem dojeżdża kilkanaście kilometrów do pracy. Choć ciężko pracuje, rodziny nie stać na kupno i wynajem większego lokalu. W dodatku spłacają długi z przeszłości. Pan Leszek odziedziczył swój dług po zmarłym biologicznym ojcu, który go zostawił. To ponad 70 tysięcy złotych.
- Chciałbym, żeby dzieci dostały to mieszkanie. Nie chodzi o mnie, ja bym sobie poradził – mówi pan Leszek.
- W nocy, jak już zapada cisza, w tej wilgoci, spod listew, spod podłogi wydobywają się robaki. Najmłodsze dziecko już niejednokrotnie było pogryzione – dodaje pani Urszula, matka zastępcza pana Leszka.
Nowy burmistrz Gminy i Miasta w Pobiedziskach zainteresował się rodziną. Jednak na większy lokal państwo Florianowie muszą jeszcze poczekać.
- Pomoc tym ludziom jest niezbędna, natomiast musimy zachować procedury. Mamy tu niezwykle opiekuńczego, zaradnego ojca, który troszczy się o tę rodzinę, pracuje, dlatego jest to kolejna sprawa do załatwienia. Po nowym roku rozpoczynamy remonty 2 mieszkań i są duże szanse na to, by ci państwo mieszkanie otrzymali – informuje Ireneusz Antkowiak, burmistrz gminy Pobiedziska.
- Modlę się, żeby dzieci miały swój pokój, żeby nie przyszło nikomu przez myśl, żeby te dzieci nam zabrali, bo bym tego nie przeżył – podsumowuje pan Leszek.*
* skrót materiału
interwencja@polsat.com.pl