Wypadek na wycieczce w Turcji. Dostała rachunek na 80 tys. euro
Pani Krystyna z Głogowa wypadła przez balkon hotelu w Turcji podczas zorganizowanej przez biuro podroży wycieczki. Połamała żebra i uszkodziła płuca. Tureccy lekarze zoperowali ją, ale też wystawili astronomiczny rachunek na 80 tys. euro. Pani Krystyna była ubezpieczona do kwoty 8 razy niższej. I choć szpital obniżył żądania, to bez pomocy znajomych Polce nie udałoby się wrócić do kraju.
- Po takich przeżyciach już nie wrócę do Turcji. To był mój ostatni pobyt, ostatnia wielka trauma. Przeżyłam, jestem, ale tam jedną nogą byłam już gdzie indziej – mówi.
Do wypadku doszło 21 października. Pani Krystyna poszła po południu ze znajomymi na zakupy. Po powrocie wyszła w hotelu na balkon. Chciała porozmawiać z przyjaciółmi, którzy mieli pokój obok niej. Przechyliła się i wypadła z pierwszego piętra.
- Chciałam bardziej się wychylić i zobaczyć, jak te balkony są usytuowane. Wiem na pewno, że parapet był jak lodowisko. Mocniej się wychyliłam i bęc - wspomina.
64-letnia pani Krystyna została przewieziona do tureckiego szpitala. Miała połamane żebra, uszkodzone płuca. Przeszła poważną operację. Była sama, bez wsparcia. W Polsce pozostała jej córka - pani Kamila i tylko na nią mogła liczyć. Cztery lata temu zmarł pani Krystynie syn i zięć.
- Dzwoniłam do konsulatu, opowiedziałam jaka jest sytuacja, że ja jeszcze jestem bez paszportu. Konsul napisał, że on jest 600 km od tamtej miejscowości – wspomina Kamila Marcinkowska, córka pani Krystyny.
30 października pani Kamila przyleciała do tureckiego szpitala. Kobiety marzyły tylko o powrocie do Polski. Po prawie miesiącu stan pani Krystyny na tyle się poprawił, że mogła szpital opuścić, ale trzeba było zapłacić za leczenie - ponad 80 tys. euro. Ubezpieczyciel wpłacił tylko 10 tys. euro, bo takie ubezpieczenie na wyjazd wykupiła w biurze podróży pani Krystyna.
- Biuro podróży ma obowiązek nas ubezpieczyć, tak mówi prawo. Przepisy nie mówią jednak, jakie powinno być ono szerokie, do jakiej kwoty. Mogę powiedzieć, że niskie pułapy tego ubezpieczenia to 10 tys. euro – informuje Marcin Tarczyński z Polskiej Izby Ubezpieczeń.
- Konsul mi powiedział, bo pytałam o poręczenie finansowe, że mam szukać pieniędzy w Polsce, bo oni takich pieniędzy nie mają. Wiedziałyśmy, że jak nie zapłacimy, to nie wypuszczą mamy ze szpitala – mówi Kamila Marcinkowska.
- Każdy dzień przynosił nam jakąś nadzieję, że ktoś nam pomoże, ale ta nadzieja powoli gasła – dodaje pani Krystyna.
Rodzina nie miała tak ogromnych pieniędzy. Na szczęście szpital zgodził się na zapłatę 30 tys. euro. Taką kwotę udało się pani Kamili pożyczyć od znajomych w Polsce. Dzięki temu jej obolała mama wsiadła do samolotu rejsowego. Kilka dni temu obie wróciły do Głogowa.
- Dla nas to jest wielka kwota, wielka. Trzeba mieć dodatkowe ubezpieczenia koniecznie i czytać umowy – radzi pani Krystyna.*
* skrót materiału
interwencja@polsat.com.pl