Seryjny morderca z Kołobrzegu - nowe fakty

Mariusz G. jest znanym i szanowanym biznesmenem z Kołobrzegu. Powszechnie lubiany, ma duże powodzenie u kobiet. Od kilku tygodni mówią o nim właściwie wszyscy. Okazuje się bowiem, że w rzeczywistości może być kimś zupełnie innym - prowadzącym podwójne życie seryjnym mordercą. Prokuratura zarzuca mu zamordowanie trzech kobiet, ale ofiar może być więcej. Nasz reporter dotarł do nowych faktów i nieznanych dotąd szczegółów śledztwa.

Mariusz G. ma 46 lat. Mieszka w Kołobrzegu. Do niedawna był znanym i szanowanym biznesmenem. Zajmował się produkcją słodyczy. Aktywnie udzielał się też w klubie morsów. Od kilku tygodni mówią o nim właściwie wszyscy.

- Oczarował dużo dziewczyn i bardzo dużo ludzi. Nie wiem, jak on to robił. Chodził w koszuli i wypastowanych butach. Zawsze wyglądał na drogiego - dodaje znajoma Mariusza G.

- Od 9 lat jestem morsem. W środowisku mojego klubu, do którego należę, przeżywamy prawdziwy szok. Każdego moglibyśmy o to posądzić, ale na pewno nie jego - twierdzi mec. Edward Stępień, obrońca Mariusza G.

Według psychiatry sądowego Jerzego Pobochy, seryjni zabójcy często mają dwie twarze.

- Jedna to jest ta, którą zna otoczenie, rodzina, znajomi, a więc miła, przyjazna, i ta druga: bezwzględna, kiedy dokonują zbrodni - tłumaczy.

Iwona K. miała 30 lat. Swoje pierwsze lata spędziła w domu dziecka. Potem razem z siostrą została adoptowana przez młode małżeństwo – państwo K. Wszyscy zamieszkali w małej wsi w województwie kujawsko-pomorskim.

- Ma córkę, która teraz ma ok. 8 lat. Chyba zabrała ją opieka społeczna. Myśleli, że ona tym dzieckiem w ogóle się nie interesuje. Chyba najbardziej przykre jest to, że choć mieszkamy tak blisko siebie, to nie wiedzieliśmy, że ona jest zaginiona - mówią sąsiedzi kobiety.

Kilka lat temu, pani Iwona wyprowadziła się do Warszawy. Imała się różnych zajęć. Próbowała swoich sił jako hostessa. W 2015 roku wyjechała do Kołobrzegu. Zamieszkała w bloku w centrum miasta. Tym samym, w którym mieszkał Mariusz G.

- Żyła niekoniecznie licząc się ze zdaniem sąsiadów. Doszło do tego, że trzeba było remontować klatkę - mówi Robert Dziemba z portalu miastokolobrzeg.pl.

- Wybuchł pożar mieszkania. Kierujący działaniami ratowniczymi nie potrafili ustalić jego przyczyn - mówi Krzysztof Azierski z Państwowej Straży Pożarnej w Kołobrzegu.

Robert Dziemba tłumaczy, że po pożarze w bloku ucichły wszelkie skargi dotyczące kobiety. Pani Iwona zaginęła.

Staraliśmy się porozmawiać z ojcem Iwony K. Mężczyzna jednak odmówił komentarza.

Wiosną 2016 roku pani Iwona niespodziewanie znika. Krótko po tym do zajmowanego przez nią mieszkania wprowadza się Mariusz G. W październiku 2018 roku w Kołobrzegu bez wieści przepada kolejna kobieta. Tym razem jest to 37-letnia Aneta D.

Dziennikarz Robert Dziemba znał Anetę D. - Była przyjazna, pozytywnie nastawiona do życia. Miała mieszkanie w centrum warte ok. 300 tys. złotych - dodaje.

Jest 10 października zeszłego roku. Około południa pani Aneta odwiedza swoją bliską krewną. Spieszy się. Mówi, że musi pilnie wyjechać do Gdańska. Ma wrócić za kilka dni. Potem ginie po niej wszelki ślad.

- W mieszkaniu zostawiła wszystko: laptop na stole, odzież na suszarkach, paszport i pieniądze - ok. 1500 złotych. Być może zabrała to, co było najpotrzebniejsze - mówią bliscy Anety D.

- Potem przyszedł SMS o treści, żeby jej nie szukać, że ona kończy życie w Kołobrzegu, no i że to jest jej decyzja - mówi Robert Dziemba.

Po zaginięciu kobiety właścicielem jej mieszkania stał się Mariusz G. Kwestia przekazania majątku pozostaje niewyjaśniona.

- Nie wiemy, czy to mieszkanie przepisała z własnej woli. Pojawiają się pogłoski, że to nie ona to zrobiła - wyjaśnia Michał Świderski z portalu e-kg.pl

- Prawdopodobnie zrobiła to narzeczona Mariusza G. Mogła użyć peruki. Miała jej dowód i basta - dodaje krewna Anety D.

Notariusz zapewnił nas, że w tej sprawie nie może udzielać żadnych informacji.

Okazało się, że na krótko przed zaginięciem pani Aneta przepisała na Mariusza G. swoje mieszkanie. Ten niemal natychmiast postanowił je sprzedać. Zainkasował za nie ponad 200 000 złotych. Pół roku później zaginęła jego kolejna znajoma - 54-letnia Bogusława R.

- Jej zniknięcie było bardzo dziwne. Ona po prostu była i się rozpłynęła. To od razu wzbudziło alarm - mówi Robert Dziemba.

- Policjanci prawdopodobnie połączyli zaginięcie pani Anety i pani Bogusławy i momentalnie zatrzymali Mariusza G. - dodaje Michał Świderski.

Mariusz G. został zatrzymany 11 czerwca – trzy dni po zaginięciu pani Bogusławy. Razem z nim zatrzymano jego narzeczoną – 42-letnią Dorotę Ł. Tego samego dnia do aresztu trafił też Sebastian T. – znajomy Mariusza. Na jego posesji znaleziono samochód zaginionej kobiety.

- Z tego, co wiem, to brat wynajmował mu miejsce garażowe. W ogóle nic nie wiedział - zapewnia siostra Sebastiana T. Choć mężczyzna usłyszał zarzut paserstwa, to kobieta zapewnia, że „nie pomagał w żadnej zbrodni”.

Dorota Ł. usłyszała zarzut przywłaszczenia mienia. Według jej siostry, kobieta nie wiedziała, co Mariusz G. miał zrobić Bogusławie R. Tego samego zdania jest obrońca Doroty Ł., który czeka na przedstawienie konkretnych dowodów.

Kilka tygodni temu policjanci odnaleźli ciało pani Bogusławy. Było zakopane w lesie. Sekcja wykazała, że kobieta zginęła od licznych ran kłutych klatki piersiowej i szyi. Zaraz po tym w sprawie nastąpił kolejny zwrot. Mariusz G. wskazał miejsce ukrycia zwłok pani Iwony i pani Anety.

- Zrobił to w celu, żeby w jakiś sposób zadośćuczynić rodzinom ofiar. Powiedział, że nie ma więcej ofiar - zapewnia obrońca Mariusza G. Edward Stępień.

Mariuszowi G. przedstawiono zarzut trzech zabójstw. Kilka dni temu za pośrednictwem swojego prawnika wystosował oświadczenie do mediów. Przeprosił rodziny ofiar. Poprosił o wybaczenie. Stwierdził też, że nie planował popełnionych przez siebie zbrodni.

Joanna Biranowska-Sochalska z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie na razie nie ujawnia, czy prokurator będzie żądał dożywocia dla Mariusza G. - Etap wnioskowania o karę jest etapem przyszłym - dodaje.

- Miejmy nadzieję, że o nim zapomnimy. Dostanie najwyższy wymiar kary i resztę swojego życia spędzi za kratami – mówi Łukasz Zięba z Kołobrzeskiego Klubu Morsów.*

*skrót materiału
rzalewski@polsat.com.pl

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX