Padł ofiarą podpalacza, sam musi naprawić szkody
Pana Dawida stracił swoje auto w wyniku pożaru. Płomienie były tak duże, że objęły pobliskie drzewa i skrzynkę elektryczną firmy Enea. Choć śledczy stwierdzili, że doszło do podpalenia samochodu, to za zniszczone złącze energetyczne Enea obarczyła właściciela auta. Pan Dawid ma zapłacić 3300 zł.
1 lutego, nad ranem, pana Dawida i jego żonę obudził hałas. Kiedy mężczyzna wyjrzał przez okno okazało się, że jego samochód stoi w płomieniach. Pożar był już na tyle zaawansowany, że auto spłonęło doszczętnie.
- Mój samochód był w płomieniach. W pojeździe, przez wybitą tylną szybę wydobywały się około półmetrowe płomienie. Bak był zatankowany do pełna, bo tankowałem poprzedniego dnia także jakieś 60 – 55 litrów na pewno tam się znajdowało. Po jakichś 5 minutach eksplodował bak, w wyniku tego zapaliły się dwa drzewa, w odległości około 3 metrów od auta oraz skrzynka energetyczna – opowiada Dawid Utrecht.
- Wydaje mi się, że po prostu komuś się w nocy nudziło, zostały mu jakieś petardy, materiały wybuchowe po sylwestrze, jakieś fajerwerki i widząc ładne, stuningowane auto, uznał, że czemu go nie podpalić – komentuje.
Pożar został ugaszony przez straż pożarną. Na miejscu pojawiła się również policja. Funkcjonariusze szybko stwierdzili, że to podpalenie. Wkrótce jednak umorzyli postępowanie, nie mogąc ustalić sprawcy.
Miesiąc po pożarze oprócz informacji o umorzeniu dochodzenia pan Dawid otrzymał jeszcze jeden list – od firmy Enea. Firma zażądała od mężczyzny zapłacenia za skrzynkę elektryczną, która spłonęła w wyniku pożaru jego samochodu.
- Pogotowie energetyczne, które tutaj przyjechało na naprawę i wymianę tej skrzynki, poprosiło abym podał im nr polisy mojego pojazdu, bo oni to sobie ściągnął z ubezpieczenia. No ja sądziłem, że ok – podam im tę polisę i na tym to się skończy. Ale dostałem pismo od mojego ubezpieczyciela i od Enei, że firma ubezpieczeniowa nie zapłaci, ponieważ to nie był pożar w wyniku samozapłonu, tylko w wyniku podpalenia. Tego polisa OC niestety nie obejmuje. No i tutaj się zaczyna cała historia. Od tego momentu Enea domaga się ode mnie spłaty kwoty w wysokości 3300 złotych z groszami za wymianę tego złącza. Ponieważ mój samochód-mój pożar i ja mam płacić – mówi pan Dawid.
Mężczyzna już otrzymał przedsądowe wezwanie do zapłaty.
- Przede wszystkim właściciel tego samochodu powinien ponegocjować z Eneą i wyjaśnić sytuację, że doszło do efektu wandalizmu, dokonano przestępstwa podpalenia – uważa Przemysław Ligęzowski, radca prawny.
W przesłanym do nas oświadczeniu przedstawiciel firmy Enea pisze: "Oświadczenie złożone przez Pana Dawida potwierdza, że do spalenia złącza doszło z powodu wysokiej temperatury palącego się w pobliżu, należącego do niego samochodu.(…) Bezpośrednią przyczyną uszkodzenia naszej infrastruktury był pożar pojazdu dlatego po analizie prawnej skierowaliśmy notę o zapłatę do właściciela pojazdu."
- Zamierzam pójść do sądu, jak oni grożą sądem, to ja bardzo chętnie pójdę. Mam nadzieję, że wygram, wierzę w sprawiedliwość. Dlaczego mam za to płacić? – pyta pan Dawid.*
* skrót materiału
jkasia@polsat.com.pl