Po leczeniu u ortodonty muszą zaczynać wszytko od nowa
Wydali potężne pieniądze, przez długie tygodnie nosili aparaty ortodontyczne, a ich zęby pozostały krzywe. Tak w skrócie wyglądało leczenie pacjentów ortodonty – Macieja K., do których dotarliśmy. Nowi lekarze sugerują, że najlepiej rozpocząć leczenie od nowa, co oznacza, że zapłacą jeszcze raz.
Kilka miesięcy temu na jednym z portali społecznościowych powstała grupa zrzeszająca pokrzywdzonych przez lekarza ortodontę – Macieja K. W grupie jest ponad 60 osób z północno-zachodniej Polski, a ich historie są do siebie bardzo podobne.
- Trafiłam najpierw do kliniki z bólem zęba, który został mi usunięty. Dostałam się na konsultację do ortodonty i to pan dr K. zaproponował mi założenie aparatu za około 3 tys. zł – opowiada Marzena Nowakowska, pacjentka doktora K.
- Planu leczenia w ogóle nie było. Obejrzał moje zęby i powiedział, jakie są koszty aparatu. Kosztowało mnie to około 8 tys. zł – mówi Anna Krajewska.
- Potem pan doktor w dosyć tajemniczych okolicznościach przeniósł się do innej kliniki, potem jeszcze do następnej. W Bydgoszczy zwiedziłam z nim 4 kliniki i gabinety stomatologiczne. Jedną w Toruniu i jedną w Grudziądzu. I nasza przygoda z doktorem K. skończyła się w lipcu tego roku. Po ostatniej wizycie w Grudziądzu dowiedziałam się, że pan doktor już został zwolniony i że nie przyjmuje, czyli kolejna taka sama sytuacja. Nie ukrywam, że już wcześniej wzbudziło to we mnie strach – tłumaczy Magdalena Tuńska, pacjentka doktora K.
Jak twierdzą pacjenci, w każdym z przypadków kontakt z doktorem K. urywał się całkowicie. Zdaniem chorych, lekarz zostawiał ich z niedokończonym leczeniem i bez jakiejkolwiek informacji, co dalej.
- Nowy ortodonta tak naprawdę się przeżegnał, bo spojrzał w moje zęby i powiedział, że na każdym mam źle przyklejony zamek, nie w osi zęba, jakoś krzywo. Generalnie klej miałam porozlewany na połowie zęba, gdzie tego kleju w ogóle nie powinno było widać, a on żółkł – opowiada pani Anna.
- Mam cofnięte jedynki, ząb jest w podniebieniu, mam uszkodzoną piątkę, bolącą trójkę, poza tym nie ma żadnych efektów. Obdzwoniłam wszystkie miasta w pobliżu i po prostu na samo moje oświadczenie, że jestem pacjentką doktora K. wszyscy odmawiali mi współpracy – mówi Marzena Nowakowska.
- Obdzwoniłam chyba 5-6 ortodontów w Bydgoszczy, wszyscy jak tylko słyszeli, że przejęcie aparatu po innym ortodoncie, to „niestety nie robimy takiego czegoś, bardzo dziękujemy, do widzenia” i odkładali słuchawkę. Jedna pani doktor się zlitowała i przyjęła mnie na konsultację, to powiedziała, że leczenie jest nieprawidłowe, że aparat jest do zdjęcia i sugeruje założenie nowego aparatu od początku do końca – dodaje Aleksandra Guzik.
Pacjenci doktora Macieja K. o sprawie powiadomili Okręgową Izbę Lekarską w Koszalinie i Rzecznika Praw Pacjenta. Będą również próbowali odzyskać stracone pieniądze od klinik, w których się leczyli, bądź z polisy samego lekarza, który - jak twierdzi - obecnie przebywa w szpitalu, gdyż jest ciężko chory.
- Jestem po usunięciu nowotworu, zapaleniu płuc i sepsie. Do 2 grudnia mam zwolnienie i to się ciągnęło już ponad pół roku. Ja jestem otwarty do wszystkich spotkań, mój numer jest wszędzie na stronach, ja się nie chowam, nie uciekam, jestem osiągalny, można się będzie ze mną od połowy grudnia umawiać. Jestem otwarty w jakikolwiek sposób z pacjentem ustalić zadośćuczynienie – zapewnia Maciej K.
- Najważniejsze dla mnie jest odzyskanie pieniędzy. Na pewno potrzebny jest do tego dobry prawnik – to są kolejne pieniądze, ale ja jestem zdeterminowana i mam nadzieję, że uda mi się odzyskać jeżeli nie od ubezpieczyciela lekarza, to od ubezpieczenia kliniki, bo klinika również współodpowiada – mówi Magdalena Tuńska i dodaje: - Wygrać walkę z lekarzem nie jest łatwo, wygrać walkę z ubezpieczycielem lekarza jest jeszcze trudniej.*
* skrót materiału
jkasia@polsat.com.pl