"Zostaliśmy sprzedani jak niewolnicy". Wegetują w kamienicy bez wody i ciepła!
- Zostaliśmy sprzedani jak niewolnicy i się męczymy. Chodzimy po ciemku, nie ma ogrzewania – mówi pani Zdzisława, lokatorka kamienicy w Łodzi, w której właściciel odciął wodę i ogrzewanie. W budynku mieszka jeszcze pan Henryk – honorowy obywatel Łodzi, wyróżniony za ratowanie ludzi po wybuchu gazu w kamienicy. Mężczyzna wegetuje w tragicznych warunkach, czekając na pomoc urzędników.
72-letni pan Henryk Majchrzak z Łodzi pracował w budownictwie. Ponad 30 lat temu dowodził grupą budowlaną, która ratowała ludzi po wybuchu gazu w łódzkim bloku. Został honorowym obywatelem Łodzi. Dziś samotnie walczy o przetrwanie w kamienicy bez prądu i ogrzewania.
- Byłem przewodniczącym związku Solidarność, miałem ponad 300 osób u siebie i też za coś mnie ci ludzie wybrali, prawda? Ja nie chcę nic, jedynie jakoś na stare lata normalnie pożyć – opowiada Henryk Majchrzak.
Kamienica, w której mieszka pan Henryk, jest w centrum Łodzi. Prawie wszyscy lokatorzy wyprowadzili się. Pozostał pan Henryk i jego sąsiadka, 68-letnia pani Zdzisława. Starsi ludzie w tych mieszkaniach żyją od kilkudziesięciu lat. Dostali je z Urzędu Miasta. Sami doprowadzili media i je wyremontowali.
- Z żoną dostaliśmy to mieszkanie, niby zastępcze miało być, bo wpłacaliśmy pieniądze na bloki, ale bloki nie zostały pobudowane i zostaliśmy na stałe w tym mieszkaniu – tłumaczy Henryk Majchrzak.
W 2002 roku z dnia na dzień kamienicę przejęła prywatna osoba. W 2010 pojawili się kolejni właściciele - spółka należąca do dwóch Irlandczyków. Cztery lata temu właściciele w kamienicy odcięli wodę i ogrzewanie oraz prąd na klatce schodowej. W takich warunkach 72-letni pan Henryk mieszka sam - jego żona zmarła dwa lata temu. Mężczyzna prawie nie wychodzi z domu, bo jest po operacji serca i kręgosłupa. Jego sąsiadka, pani Zdzisława, porusza się o kuli.
- Wnosili wodę i jak zawsze się z tych wiader ulało. Chciałem zejść pomału, ale na klatce te kałuże pozamarzały i poślizgnąłem się. Zjechałem do dołu, uszkodzony mam kręgosłup szyjny i lędźwiowy – mówi pan Henryk.
- Zostaliśmy jak niewolnicy sprzedani i tak się męczymy. Chodzimy po ciemku, po omacku. Ogrzewania też nie mam, ściana szczytowa w pokoju się osuwa – dodaje pani Zdzisława.
- Właściciel absolutnie nie może odciąć lokatorom wody czy ogrzewania, naraża się na odpowiedzialność z kodeksu karnego, czyli odpowiedzialność utrudniania korzystania z lokalu. Grozi za to do trzech lat pozbawienia wolności – informuje radca prawny Przemysław Ligęzowski.
- Gdybym miała taką możliwość, tobym się wyprowadziła, nie męczyła się tutaj i traciła zdrowia. Wyżej mieszkały rodziny z dziećmi, więc one w pierwszym rzędzie dostały lokale – mówi pani Zdzisława.
Spółka, która była właścicielem kamienicy, przestała istnieć. Urząd miasta też pomóc nie chciał, bo obecnie kamienicą już nie zarządza.
- Kamienica jest prywatna, to oni nie będą interweniować. A gdzie ja płacę podatki? A jak bym upadł? To dobrze, że sąsiadka przychodzi, że dzwoni do mnie, jak się czuję i leki przynosi – tłumaczy pa Henryk.
Sprawą trudnej sytuacji lokatorów zajęła się prokuratura, ale postępowanie wciąż trwa. A pan Henryk ze swoją sąsiadką zostali bez pomocy.
- W 2014 r. spółkę rozwiązano, a jedynym właścicielem nieruchomości pozostał obywatel Irlandii, który tam przebywa, a głównym pełnomocnikiem jest wcześniejszy wspólnik. To jemu przedstawione zostały zarzuty dotyczące uporczywego korzystania z nieruchomości. Musieliśmy skierować wniosek o przesłuchanie właściciela nieruchomości w Irlandii – informuje Krzysztof Kopania z Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
W trakcie naszej interwencji sytuacją starszych ludzi nagle zainteresował się miejski ośrodek pomocy społecznej. Jednak na mieszkanie z urzędu miasta staruszkowie muszą dalej czekać w koszmarnych warunkach.
- Święta będą ze łzami w oczach, bo z kim… - mówi pan Henryk.
interwencja@polsat.com.pl