Wpłacił majątek, ale dom nie powstał. Teraz należy mu się… 85 zł
Zbigniew Drabik ze Szczecina pod koniec lat 80. wpłacił spółdzielni mieszkaniowej 850 tys. starych zł jako wkład w budowę domu. Spółdzielnia nigdy nie wybudowała zapowiadanego osiedla. W wyniku inflacji wartość złotówki gwałtownie spadła i nastąpiła denominacja. W efekcie z 850 tysięcy starych zł zrobiło się 85 nowych zł. Tyle należy się emerytowi.
65-letni Zbigniew Drabik mieszka w Szczecinie. Jest emerytem. Mężczyzna w 1988 roku wpłacił do miejscowej spółdzielni mieszkaniowej jako wkład budowlany 625 tysięcy starych złotych. Rok później dopłacił 225 tysięcy. Była to równowartość rocznych zarobków rzemieślnika w tamtym czasie. Niestety pan Zbigniew po latach nie ma ani domu, ani zainwestowanych pieniędzy.
- W latach 90. to można było za to kupić domek, nie nowy, ale w jakimś tam stanie, na małej działeczce, coś takiego. Obiecywano mi działkę budowlaną w ciągu półtora roku. I spółdzielnia miała pomóc mi w budowie – wspomina Zbigniew Drabik.
- Spółdzielnia miała od skarbu państwa dostać grunty, na których miała środkami swoich spółdzielców wybudować domki jednorodzinne, które miała im potem przekazać. I na poczet inwestycji pan wpłacił pieniądze – wyjaśnia Tomasz Szaj, rzecznik Sądu Okręgowego w Szczecinie.
Do 1989 roku pan Zbigniew wpłacił na konto spółdzielni mieszkaniowej 850 tysięcy starych złotych. W zamian spółdzielnia miała wybudować mu dom w dopiero co powstającej dzielnicy Szczecina. 65-latek twierdzi, że przez blisko 3 lata był zwodzony przez władze spółdzielni, która miała rzekomo problemy z pozyskaniem gruntu pod budowę.
„Spółdzielnia w 1990 r. zwróciła się o przekazanie nieruchomości w użytkowanie wieczyste. Niestety, z uwagi na zachodzące wówczas przemiany ustrojowe, w szczególności utworzenie gmin jako odrębnych jednostek samorządu terytorialnego, do przekazania nieruchomości nie doszło” – brzmi treść oświadczenia Spółdzielni Mieszkaniowej „Młodość”.
Ostatecznie dom nigdy nie powstał, a pan Zbigniew zaczął szukać sprawiedliwości w sądzie.
- Powód domagał się zwaloryzowania zainwestowanych kwot w latach 80. w spółdzielni mieszkaniowej. Chciał uzyskać prawa do domku jednorodzinnego. Do tego nie doszło, to osiedle nie powstało. Spółdzielnia nie otrzymała gruntu pod budowę, a te pieniądze znajdowały się cały czas w spółdzielni – mówi Tomasz Szaj, rzecznik Sądu Okręgowego w Szczecinie.
Ku zaskoczeniu pana Zbigniewa, sąd rozstrzygnął spór na jego niekorzyść. Tym samym mógł on ubiegać się jedynie o zwrot wpłaconych pieniędzy. Ale w trakcie procesu w Polsce doszło do zmian ustrojowych oraz ogromnej inflacji – czyli złotówka radykalnie straciła na wartości. Spółdzielnia zaproponowała panu Zbigniewowi zwrot… 85 nowych złotych.
- Po denominacji z tych 850 tysięcy zrobiło się 85 złotych. Spółdzielnia bardzo chętnie chciała już te pieniądze wypłacić. Wszystko było przygotowane – wspomina pan Zbigniew.
- Sąd uznał, że nie ma podstaw, by waloryzować wpłacone środki. Środki stały się wymagalne, powód mógł domagać się ich zwrotu dopiero po wystąpieniu ze spółdzielni, co nastąpiło w 2013 roku. A od tego okresu do czasów dzisiejszych nie nastąpiła już znacząca zmiana wartości pieniądza – informuje Tomasz Szaj, rzecznik Sądu Okręgowego w Szczecinie.
Po realizacji reportażu spółdzielnia mieszkaniowa przesłała nam swoje stanowisko w sprawie. Wynika z niego, że spółdzielnia proponowała panu Zbigniewowi alternatywę: dom w innym miejscu. Z relacji mężczyzny wynika jednak, że musiałby za niego ponownie zapłacić.
- Po denominacji spółdzielnia miała tyle propozycji, jak w rogu obfitości: i na Bezrzeczu, i na Wilgowie. Tylko że ja musiałbym płacić znowu, drugi raz – twierdzi pan Zbigniew.
„Inflacja jest zjawiskiem niezależnym od Spółdzielni. Dewaluacji wniesionych kwot mogło także zapobiec wcześniejsze podjęcie przez Pana Drabika decyzji o wystąpieniu ze Spółdzielni lub przyjęcie jednej z oferowanych mu możliwości uzyskania lokalu” - brzmi kolejny fragment oświadczenia Spółdzielni Mieszkaniowej „Młodość”.
- Osiedle nie powstało, pieniądze zżarła inflacja i tak naprawdę to jest główna przyczyna, że tych pieniędzy po prostu nie ma – tłumaczy Tomasz Szaj, rzecznik Sądu Okręgowego w Szczecinie.
Szczecińska spółdzielnia mieszkaniowa nie zajmuje się już działalnością deweloperską. Ponadto obecne władze umywają ręce od całej sprawy. Pan Zbigniew nie zamierza pogodzić się ze stratą oszczędności życia. Czuje się oszukany i chce dalej walczyć przed sądem.
- I wszyscy mają rację, tylko ja nie mam racji. A straciłem wszystko – podsumowuje pan Zbigniew.
- W mojej ocenie pozostaje roszczenie odszkodowawcze. Pan Zbigniew musiałby wnosić o wznowienie tego postępowania. Znaleźć świadków, którzy by potwierdzili, że doszło do takiego konkretnego zawarcia umowy – uważa adwokat Szymon Lubiński.