Chodzą w kurtkach po mieszkaniu. Mroźnie w kamienicy
52-letnia pani Renata i jej 80-letni rodzice mieszkają w Krakowie, w budynku należącym do PKP SA. Rodzina ma tak zimno w mieszkaniu, że chodzi w kurtkach i przykrywa się kocami. Wszystko przez to, że od września 2019 roku zabroniono jej korzystania z pieca kaflowego. Podobny problem mają inni lokatorzy budynków PKP.
- Piec kaflowy, taki węglowy, no to spaliło się wiaderko węgla i na 15-16 godzin było ciepło – mówi pan Edward.
Paleniu w piecu powiedziano jednak „stop”, nie zważając na problemy lokatorów.
- Przygotowywaliśmy się do tego, natomiast w rejonie ulicy Godlewskiego nie ma możliwości dostępu do sieci ciepłowniczej. Tu dostaliśmy odmowę od miasta, ponieważ ta sieć w tym rejonie akurat nie istnieje, podobnie jest z siecią gazową. W związku z tym jedynym możliwym rozwiązaniem było zrealizowanie nowego ogrzewania z pomocą energii elektrycznej – mówi Bartłomiej Sarna z biura prasowego PKP SA.
W podobnej sytuacji są także lokatorzy sąsiedniego budynku należącego do PKP SA. Przez brak odpowiedniego ogrzewania w ich mieszkaniach zaczyna się pojawiać wilgoć, po ścianach cieknie woda.
- To jest jeden wielki „kran” na ścianach. Wodę można wycierać ścierką od podłogi do sufitu, mam ścianę czarną - mówi pani Magdalena, lokatorka budynku PKP SA.
Pani Renata obawia się o zdrowie i życie swoich rodziców, którzy są bardzo schorowani. Ojciec pani Renaty nie wychodzi z domu, bo ma problem z nogą. Mężczyzna wymaga stałej opieki.
- Co do dolegliwości, to przede wszystkim dwa zawały i teraz przyszło jeszcze to… Dna moczanowa, niewydolność nerek. Ale najwięcej dokucza mi to, że nastąpiło owrzodzenie prawej nogi. Córka jest taką moją pielęgniarką – tłumaczy pan Edward.
Jedyną możliwą opcją ogrzewania są grzejniki na prąd. Mieszkańcy otrzymali grzejniki olejowe. Problem w tym, że jest ich mało i zdaniem lokatorów są za słabe, by ogrzać całe mieszkania. Ponadto twierdzą, że korzystanie z nich to wysokie rachunki. Boją się również, że obecna instalacja elektryczna może nie wytrzymać.
- Do męża mówię: coś jest nie tak z tą wodą, bo mnie kopie kran. A później okazało się, jak pani starsza wyszła do nas do przedpokoju, zaczęła krzyczeć, że się pali – wspomina pani Magdalena.
- To finansowo po prostu nas zabije. Myśmy tutaj sprawdzali jeden grzejnik. Okazało się, że jego eksploatacja będzie nas kosztować mniej więcej 450-500 zł – przyznaje pani Renata.
- Dostarczyliśmy taką liczbę grzejników, która jest możliwa, którą ta instalacja jednofazowa obecna jest w stanie unieść i przy której używanie tych grzejników jest bezpieczne – odpowiada Bartłomiej Sarna z biura prasowego PKP SA, choć dodaje, że instalacja wymaga jeszcze korekt, by wykorzystać jej pełnię możliwości.
- Jesteśmy zmęczeni tą całą sytuacją. Walczymy, żeby normalnie, godnie żyć, nie chcemy nie wiadomo czego. Chcemy mieć ciepło w mieszkaniu – podsumowuje pani Renata.