Stracił pieniądze. Na sprawiedliwość czeka od lat

Do naszej redakcji zaczęły zgłaszać się osoby, które mogły być poszkodowane przez różnych sprzedawców z branży motoryzacyjnej. Jedną z takich osób jest Paweł. Jak twierdzi, ostatnie 10 lat spędził na walce o prawie 18 tysięcy złotych powierzonych handlarzowi. I jego historia pokazuje, że wymiar sprawiedliwości nie zawsze działa tak sprawnie, bo nie udało mu się odzyskać pieniędzy, a człowiek, który wziął zaliczkę, do dziś jest bezkarny.

Kilka miesięcy temu reporterzy programu Interwencja zajmowali się oszustwami Rafała Ł. - człowieka, który od swoich klientów wyłudził rekordową w skali kraju kwotę 5,5 miliona złotych, pobierając zaliczki na sprowadzenie aut z zachodu.

- To było w maju 2014 roku, kiedy chciałem kupić samochód. Zostałem poinformowany, że trzeba najpierw wpłacić zaliczkę. Problemy zaczęły się wtedy, kiedy był termin, że to auto już powinno być. Po miesiącu takiego ping-ponga zgłosiłem sprawę na policję - mówił wówczas pan Krzysztof.

Po naszej interwencji mężczyzna został skazany na 9 lat więzienia. Ale to pierwszy tak wysoki wyrok dla oszusta działającego w branży motoryzacyjnej. Po emisji reportażu do naszej redakcji zaczęły zgłaszać się osoby z różnych stron kraju, które mogły zostać oszukane w ten sam sposób, przez różnych sprzedawców. Historia pana Pawła, pokazuje, że na sprawiedliwość można czekać latami.

Reporter: W jakich okolicznościach poznał pan Krzysztofa S.?

Paweł Michalski, oszukany na 18 tys. złotych: Poznałem go przez takiego znajomego, który chciał kupić quada ode mnie. I on mówi, że zna ludzi z Tomaszowa, którzy sprowadzają po prostu samochody, mogą przywieźć i motocykle jakbym chciał.

Reporter: Ze Stanów Zjednoczonych?

Michalski: Tak, ze Stanów Zjednoczonych.

- Pojechałem na umówiony dzień, na umówioną godzinę. Zaprosili mnie do domu, włączyli komputer. Wybrałem trzy motocykle, którymi byłem mocno zainteresowany. Propozycja była taka, żebym dał pieniądze na te trzy motocykle. Zaznaczyłem wtedy w rozmowie z panem Krzysztofem, że ja po prostu nie znam go na tyle, nie dam mu pieniędzy, tyle na trzy motocykle. Dałem mu wszystkie pieniądze na jeden motocykl. Umówiliśmy się na kwotę - relacjonuje pan Paweł.

Reporter: Jaka to była kwota?

Pan Paweł: 4600 dolarów. Przyjął, pokwitował, u mnie tu na placu. Po przekazaniu, w przeliczeniu na złotówki niespełna osiemnastu tysięcy złotych, zaczęły się problemy. Krzysztof S. miał wielokrotnie przekładać termin dostarczenia motocykla.

Reporter: A kiedy on się przyznał do tego, że tego motocykla nie będzie?

Pan Paweł:  No to chyba minęło z pół roku. Powiedział mi, żebym był cierpliwy i czekał, że on tych pieniędzy nie ma, motocykla nie będzie. Jak będzie miał pieniądze, to mi odda.

- Najpierw tak: nie ten motocykl, nie taki, nie taki, ja już pieniądze wysłałem tam. No i później tak nachodził mnie, nachodził i żona wzięła kredyt i oddałem mu to tylko, że tez nie wziąłem pokwitowania (...) Ja bym w życiu tego człowieka nie oszukał - mówi Krzysztof S.

Reporter: On twierdzi, że to pan się wycofał z tej transakcji.

Pan Paweł: On wymyśla różne wersje, żeby odwrócić tę sytuację, ale efekty są takie, że ja chciałem motocykli kilka jak nie kilkanaście przez niego ściągnąć, ale to się nie udało po prostu. Poległ na pierwszym i w rezultacie całe szczęście, że nie dałem mu pieniędzy za trzy motocykle, bo bym miał jeszcze większe straty.

Reporter: Jak długo pan już czeka na te pieniądze?

Pan Paweł: No już jest dziesięć lat.

Reporter: Zgłaszał pan to?

Pan Paweł: Zgłaszałem do prokuratury o popełnieniu przestępstwa wyłudzenia, a tam w wyniku tych wszystkich czynności zostało to umorzone, tak naprawdę bezpodstawnie.

- Tutaj prokuratura powinna ponownie zweryfikować, czy faktycznie to, że sprzedający mówi, że zwrócił, to faktycznie zwrócił te środki pieniężne. To, że ktoś mówi, że nam dał pieniądze, to musi pokazać dowód. A jeżeli nie ma tego dowodu, to sprawa jest jasna i oczywista - twierdzi Bartosz Graś, prawnik.

Zapytaliśmy rzecznika prokuratury o sprawę pana Pawła - odmówił rozmowy przed kamerą. Przekazano nam jedynie informacje, z których wynika, że prokurator prowadzący sprawę nie dopatrzył się w działaniu Krzysztofa S. przestępstwa. I mimo, że sąd skargę pana Pawła na tę decyzję uznał, prokurator ponownie postanowił sprawę umorzyć.

Reporter: Słyszał pan o przypadku człowieka, który brał zaliczki na sprowadzenie samochodów, on finalnie trafił do więzienia?

Pan Paweł: Bardzo mi się to spodobało, stąd moja decyzja, żeby do was napisać.

Reporter: Ale w pana sprawie prokuratura zadecydowała inaczej.

Pan Paweł: To spychologia jest po prostu.  Jeżeli jest umowa, to powinno się ją wykonać. A jak nie, to się odstępuje i tyle, nie?

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX