Geniusz zbrodni? Upośledzony pozostanie w więzieniu
Piotr Mikołajczyk jest upośledzony umysłowo. Mężczyzna został skazany na 25 lat więzienia za podwójne zabójstwo, mimo że jedynym dowodem przeciwko niemu było przyznanie się do winy. Rok temu Helsińska Fundacja Praw Człowieka złożyła w jego imieniu skargę do Europejskiego Trybunału w Strasbourgu. Za skazanym wstawił się również Rzecznik Praw Obywatelskich. W wyniku jego działań kilka dni temu sprawą zajął się Sąd Najwyższy.
Tłokinia Wielka - wieś w pobliżu Kalisza. Dziewięć lat temu doszło tu do potwornej zbrodni. Ofiarą mordercy padły dwie kobiety: 44-letnia Monika K. oraz jej 80-letnia matka - Bronisława J.
Reporter: Jak morderca dostał się do środka?
Marta Kaźmierczak, kuzynka skazanego: Wszedł normalnie przez drzwi. Musiały te drzwi zostać otwarte przez kobiety, które zamordował.
- Obie panie były bardzo ostrożne. Właściwie jedynymi osobami, które były wpuszczane do tego domu, to byli członkowie rodziny. Narzędzia zbrodni, czyli siekiery nie było w domu. Musiał je ze sobą przynieść sprawca i ze sobą zabrać – opowiada prof. Ewa Gruza, kryminolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
- Sprawca umył się po zabójstwie. To jest też dosyć istotna okoliczność pod względem tego, jak działał – mówi Marcin Wolny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. - W toku postępowania ustalono, że z domu zniknęły pieniądze oraz testament - dodaje.
Reporter: Po co obcej osobie testament?
Kuzynka skazanego: Nie mam pojęcia. Dlatego dla mnie jest wykluczone, że to musiała być obca osoba.
Krótko po zabójstwie w kręgu zainteresowania policji znalazł się bliski krewny zamordowanych kobiet. Miał problemy finansowe i był z nimi skonfliktowany. Mieszkał w pobliżu. Bardzo szybko pojawił się na miejscu zbrodni. Badania wykrywaczem kłamstw wykazały, że może coś wiedzieć na temat zabójstwa.
Mężczyzna nie wyraził zgody na rozmowę przed kamerą.
Na miejscu zbrodni znaleziono krwawy odcisk palca, ślady butów oraz DNA. Nie pasowały one jednak do podejrzewanego mężczyzny. Dziewięć miesięcy po zabójstwie do śledczych trafił anonimowy donos. Okazało się, że w czasie, gdy doszło do mordu, w Tłokini mieszkał 22-letni Piotr. Pracował jako pomocnik w jednym z tutejszych gospodarstw.
- Jego iloraz inteligencji wynosi 62. Kiedyś określano to mianem debilizmu – tłumaczy Marta Kaźmierczak, kuzynka Piotra Mikołajczyka.
Udało nam się z nim porozmawiać:
- Kiedy pan był w sądzie, pan rozumiał, co się dzieje na sali? O czym oni mówią, o co pytają?
- Nie.
- Co to znaczy: podtrzymać zeznania? A co to znaczy: odwołać zeznania? Wie pan czy nie? Bo pan swoje odwołał.
- Nie. Nie umiem tego.
W sierpniu 2011 roku Piotr Mikołajczyk został zatrzymany. Przewieziono go do komendy policji w Kaliszu. Tam mężczyzna złożył obszerne zeznania. Przyznał się do obydwu zabójstw. Potem kilka razy, ze szczegółami, opowiedział policjantom, jak dokonał okrutnej zbrodni.
- Pierwsza rozmowa była tzw. nieprotokołowana. Po prostu był przesłuchiwany przez jakieś 45 minut w obecności pięciu policjantów, bez adwokata czy psychologa – opisuje Marta Kaźmierczak, kuzynka pana Piotra.
- Powstaje pytanie: jak dokładnie wyglądało to przesłuchanie, czy być może nie był nakłaniany do określonych zeznań, do przyznania się do winy i czy to wszystko nie świadczy być może o wadliwości całego procesu? Od zakończenia danego postępowania często zależą kariery policjantów – mówi Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar, który zaangażował się w sprawę.
Kuzynka pana Piotra podkreśla, że on odpowiada krótkimi wyrazami: tak, byłem, zrobiłem.
- Absolutnie nie potrafi budować zdań wielokrotnie złożonych - twierdzi.
Tymczasem według policyjnego protokołu upośledzony Piotr Mikołajczyk miał zeznać: "Od około pół roku przed zdarzeniem mieszkałem u państwa G. w Tłokini Wielkiej, gdzie na czarno pracowałem, w zamian za to otrzymywałem dach nad głową, jedzenie, alkohol i drobne wypłaty".
- Zastanawiające jest też to, dlaczego ani prokuratura, ani policja nigdy nie wzięła Piotrka na miejsce zbrodni i nigdy nie przeprowadziła z nim wizji lokalnej - zastanawia się kuzynka mężczyzny.
- Ja snuję z tego wniosek taki, że zrezygnowano z tego tylko i wyłącznie dlatego, że mogłoby się okazać, że pan Piotr wszedłby do mieszkania i zachowywałby się, jakby był tam pierwszy raz - twierdzi były policjant KMP w Kaliszu.
Pokazaliśmy panu Piotrowi na laptopie zdjęcia z miejsca zbrodni.
- Pamięta pan to?
- Nie.
- To jest pani Monika.
- Nigdy tam nie byłem w środku w ogóle. W ogóle nie byłem tam.
- Po co przyznawał się pan do zabicia dwóch kobiet?
- Bo się bałem. Policjantów.
- A może to jednak prawda? Może zrobił to pan?
- Nie.
- Na pewno?
- Na pewno.
Żaden z zabezpieczonych na miejscu zbrodni śladów nie należał do Piotra Mikołajczyka. Mimo to, prokuratura postawiła mu zarzut podwójnego zabójstwa. Jedynym dowodem przeciwko niemu było przyznanie się do winy. W kwietniu 2012 roku sąd w Kaliszu skazał go na dożywocie.
Czy to możliwe, by upośledzony umysłowo człowiek skutecznie zacierał za sobą wszelkie ślady?
- Z akt postępowania wynika, że pan Piotr Mikołajczyk jest geniuszem zbrodni – komentuje prof. Ewa Gruza, kryminolog z UW.
Sąd Apelacyjny uchylił wyrok. Wytknął prokuraturze szereg błędów i nakazał przeprowadzenie ponownego procesu. Trzy lata później Piotr Mikołajczyk został jednak ponownie uznany za winnego zbrodni. Z tą różnicą, że zmniejszono mu wyrok z dożywocia na 25 lat więzienia.
- Gdyby w Polsce była kara śmierci, to Piotr zapewne już by nie żył. Prawdopodobnie nie żyłby także Tomasz Komenda - twierdzi Rzecznik Praw Obywatelskich.
Rok temu Helsińska Fundacja Praw Człowieka złożyła w imieniu pana Piotra skargę do Europejskiego Trybunału w Strasbourgu. Sprawa wciąż czeka na rozpoznanie. Za skazanym wstawić się postanowił również Rzecznik Praw Obywatelskich. Osobiście skierował do Sądu Najwyższego wniosek o kasację wyroku. Kilka dni temu zapadło orzeczenie w tej sprawie.
- Myślę, że Sąd Najwyższy powinien, tak jak w mojej sprawie, w sprawie Komendy, powinien krótko i na temat powiedzieć, że takich rzeczy nie powinno być i powinni Piotrka wypuścić dzisiaj. W dniu dzisiejszym Piotrek powinien wyjść na wolność - mówił przed ogłoszeniem orzeczenia Arkadiusz Kraska, który także zaangażował się w sprawę pana Piotra.
Sąd Najwyższy oddalił jednak kasację. - Orzeczenie dziś ogłoszone w tej sprawie jest ostateczne, nie podlega dalszemu zaskarżeniu - oznajmił sędzia Zbigniew Puszkarski.
- Mówią, że sądy to kasta. Teraz mówię to z czystą odpowiedzialnością: tak, sądy to jedna wielka kasta, która nie jest w stanie otworzyć oczu, nie jest w stanie otworzyć uszu, żeby usłyszeć prawdę - mówi kuzynka skazanego.
Marcin Wolny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka: Powiadomimy Trybunał niezwłocznie o dzisiejszym postanowieniu Sądu Najwyższego.
Reporter: Ale to potrwa kolejne lata.
Wolny: To potrwa kolejne lata. Ja nic innego nie jestem w stanie zrobić.
- Piotruś, braciszku mój kochany, trzymaj się. Pamiętaj, że zawsze jestem z tobą. Walczymy dalej. Razem - mówi kuzynka skazanego.