Po naszym reportażu wszystko się zmieniło. Nie zabiorą dziewczynek

Wielka radość 14-letniej Karoliny, jej 15-letniej siostry Weroniki oraz ich cioć. Rodzina z Rożentala z warmińsko-mazurskiego kilka tygodni temu zaczęła nowe życie. Życie bez strachu i niepewności, że dziewczynki zostaną zabrane z ich rodzinnej miejscowości. Wszystko zmieniło się na lepsze po reportażu Interwencji.

- Odetchnęłam z ulgą, tak jakby z człowieka zeszło całe powietrze. Weronika jak przyszła ze szkoły, to tak się wydarła, że nareszcie koniec, że chyba ją było słychać po sąsiadach. Taki był okrzyk radości - mówi pani Ewa, ciotka dziewczynek.

- Teraz żyjemy bez nerwów, bez stresów, nie wiem, jak to opisać – cieszy się 14-letnia Karolina.  

Do rodziny trafiliśmy z kamerą kilka miesięcy temu. Odwiedziliśmy zrozpaczone dwie dziewczynki i ich ciotki. Pani Małgorzata była bezradna. Walczyła w sądzie o opiekę nad bratanicami. Niestety, walkę kilkukrotnie  przegrywała.

- Najbardziej obawiam się, że przyjadą i będą chcieli je siłą zabrać. Wtedy się stanie tragedia - mówiła.  

Karolina i jej siostra Weronika jeszcze kilka lat temu mieszkały same z matką - panią Dorotą. Ich ojciec odszedł i założył nową rodzinę. Niestety, dwa lata temu 39- letnia pani Dorota zginęła w wypadku samochodowym.

Po jej śmierci dziewczynki zamieszkały z ciotkami - siostrami ich ojca. Po kilku miesiącach, jak twierdzą dzieci, ojciec zabrał je wbrew woli do Braniewa. Dziewczynki uciekły i wróciły do domu rodzinnego. Pomoc społeczna ma o rodzinie pozytywne zdanie.  

- Absolutnie nigdy nie docierały do nas żadne sygnały, żeby były problemy opiekuńczo-wychowawcze: ani ze szkoły, ani ze środowiska, w którym żyją. Nigdy takie sygnały do nas nie docierały, wręcz przeciwnie - zawsze było to pozytywnie odbierane – mówi  Agnieszka Miesikowska z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Lubawie.

Ojciec dziewczynek pracuje za granicą. Karolina i Weronika chciały mieszkać z ciociami i dziadkami, tam gdzie się wychowywały. Ich ciotka kilkukrotnie walczyła w sądzie o to, aby być rodziną zastępczą. Sąd jednak trzykrotnie jej odmówił.  Nic nie dały błagalne listy pisane  przez dziewczynki do sądu.

 „Ojciec zabrał mnie i moją siostrę na pizzę i wywiózł nas do Braniewa, bez naszej zgody. Nigdy nie chciałam z nim mieszkać, zostawił nas, jak byłyśmy małe. Chcę pozostać tam, gdzie jest serce mojej mamy, gdzie mieszkałam od zawsze, nie chcę mieszkać z ojcem” – to fragment listu, jaki napisała wówczas Weronika. 

- One żyją w ciągłym strachu. Jak samochód stanie gdziekolwiek i słyszy zamknięcie drzwi, to się blada robi, a Karolinka boi się sama spać – tłumaczyła nam pani Ewa.

One nie miały z nim kontaktu przez lata. Po tym jak je wywiózł, absolutnie straciły do niego zaufanie, to był dla nich cios – powiedziała pani Kamila, znajoma rodziny.

Udało nam się wówczas porozmawiać z ojcem dziewczynek. Tłumaczył, że to on „powinienem decydować do 18. roku za dzieci, a nie każdy z ulicy może przyjść i wziąć dzieci, moje dzieci, które chcę”.

Pani Małgorzata obawiała się, że nie uda się jej spełnić prośby bratanic i dziewczynki zostaną jej siłą odebrane. Po naszej interwencji wszystko się jednak zmieniło. Sąd ustanowił panią Małgorzatę rodziną zastępczą.

- Ucieszyłam się, że w końcu ten koszmar się skończył, dzieci będą mogły spokojnie dokończyć szkołę i iść dalej. Dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierali, którzy byli przy nas w tych trudnych chwilach, a przede wszystkim dziękuję reporterce Interwencji - pani Żanecie, że podjęła się tego – mówi pani Małgorzata, ciotka dziewczynek.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX