Tajemnicze zaginięcie rolnika  

Piotr Lipiński ze Starego Bożejewa koło Łomży zaginął tuż przed Nowym Rokiem. Wyszedł pomóc przyjacielowi przy budowie budy dla psa. Ten twierdzi, że po kilku godzinach odwiózł go pod dom. W zeznaniach mężczyzny jest kilka nieścisłości, które wykazały nagrania z kamer. Śledczy przeszukali gospodarstwo mężczyzny, ale przełomu w sprawie to nie przyniosło. Co spotkało zaginionego 48-latka?

Piotr Lipiński jest kawalerem. Żyje z małego gospodarstwa, które prowadzi wraz z dwoma braćmi. Niczym się nie wyróżnia. Mimo to od dwóch miesięcy w Starym Bożejewie mówi się tutaj wyłącznie o nim.

Jest 28 grudnia zeszłego roku. Około dziewiątej rano Piotra odwiedza przyjaciel z sąsiedniej wsi. Prosi go o pomoc w budowie budy dla psa. Po chwili obaj jadą na miejsce. Ale pan Piotr nigdy już nie wraca do domu…

- Tę budę żeśmy robili. Godzina szósta, czy po szóstej odwoziłem go – mówi nam przyjaciel Piotra. Zapewnia też, że nie pili razem alkoholu.

- Jego pierwsza wersja była taka, że odwiózł Piotra do samego domu, pod bramę. Ale sąsiedzi mają kamery. Widać cały wjazd i okazało się, że przyjaciel kłamie – opowiada Ewa Grela, kuzynka zaginionego.

Później mężczyzna stwierdził, że wysadził Piotra wcześniej, jakieś 400 - 500 metrów od domu. Dlaczego wcześniej skłamał?

- To mnie tak z głowy to wyleciało. Wszystko pan pamięta, co pan robił cały dzień, czy coś tam? Ja wiem, czy to kłamstwo? – odpowiada.

Tego samego dnia, po południu mężczyźni byli również widziani w sklepie. Kupili butelkę wódki i papierosy.

- Najpierw ukrył, że byli, ale wyszło na kamerze – mówi o przyjacielu pana Piotra Agnieszka Milewska, siostra zaginionego.

Gospodarstwo mężczyzny przeszukała policja. Przełom w śledztwie nie nastąpił.

Gdy bliscy zgłosili na policji zaginięcie pana Piotra, razem z sąsiadami i strażakami z miejscowej remizy przeszukali pobliski teren. Mężczyzny nie odnaleziono. Ale już po kilku godzinach udało się natknąć na coś niezwykłego.

- W lesie, polu, znaleziono czapkę i kurtkę Piotra. Była zgnieciona i rzucona. Ślad buta był na kurtce, była w błocie, jakby się przewrócił – opowiadają krewni pana Piotra. Uważają, że rzeczy podrzucono, by zmylić trop.

- Może wypadek, może ktoś potrącił go przypadkowo, ale wówczas nie rozebrałby człowieka – zauważa Agnieszka Milewska, siostra zaginionego.

- Żebym ja się z nim, tak jak pan przypuszcza, ciągał, czy coś, to na kurtce jakieś moje znaki powinny być. Dzięki Bogu, że jej badania trwają – mówi przyjaciel pana Piotra.

Kilka dni temu miejscowi strażacy i Fundacja Na Tropie postanowili przeczesać kolejny obszar. Towarzyszyła im rodzina i znajomi pana Piotra. Łącznie, w poszukiwaniach wzięło udział kilkadziesiąt osób. Nie przyniosły rezultatu. Nikt tu nie liczy już na to, że mężczyznę uda się odnaleźć żywego.

- Ja bym mu nieba przychylił, a nie bym go zamordował. To taki dobry człowiek był - mówi przyjaciel zaginionego.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX