Koronawirus w Warszawie. Tak wygląda życie w mieście

Cały świat zmaga się dziś z pandemią koronawirusa. Pandemią, która dotarła również do Polski. Zapytaliśmy mieszkańców Warszawy, również tych objętych już kwarantanną, jak radzą sobie w tym trudnym czasie.

- Pracujemy zdalnie. Szczerze mówiąc nie jestem w grupie ryzyka, więc teoretycznie nie boję się. Nie spotykam się ze znajomymi, z rodzicami, osobami w starszym wieku. Obawiam się tylko, że nie będę mogła wyjść na spacer z psem, nie wiem, co wtedy  – mówi pani Milena.

- Chodzę do pracy. Teraz w niej jestem… Konserwuję budynki i nie mogę zrezygnować. Ludzie muszą mieć ciepłą wodę, ogrzewanie – tłumaczy pan Stanisław.

- Moja żona dostała telefon z sanepidu. Byłem tego świadkiem. Padło proste zadanie: muszą państwo wszyscy zostać w domu. Żona pracuje w takiej 30-osobowej firmie, gdzie okazało się, że jeden z pracowników ma test pozytywny – opowiada Juliusz Głuski, dziennikarz Polsatu News.

Dzień przed naszą rozmową do rodziny przyszedł lekarz.

- Miał strój, jaki znamy z filmów katastroficznych, i musieliśmy sobie pobrać wymaz z gardła, próbki zostały zabrane. Czujemy się dobrze, nie mamy żadnych niepokojących objawów. Zresztą lekarz nam powiedział, że jeśli w ciągu 5 dni nic niepokojącego nie będzie się działo, to należy tak domniemywać, że wszystko jest ok. Bierzemy to za dobrą monetę – mówi.

Łukasz Kasztankiewicz stosuje się do zaleceń władz i nie wychodzi z domu.

- Mamy z żoną  dwójkę małych dzieci, które są nie do zatrzymania. Oczywiście są przerwy, że coś robimy razem. Pobawimy się, porysujemy, potańczymy sobie na jakimś filmiku w telewizji – relacjonuje.

W trakcie realizacji reportażu znaleźliśmy się w miejscu, w którym akurat interweniowały służby sanitarne. Interwencja dotyczyła mężczyzny objętego kwarantanną, którego stan nagle gwałtownie się pogorszył.

- Tutaj prawdopodobnie jest podejrzenie, że lokator wrócił z zagranicy kilka dni temu i z dnia na dzień źle się poczuł. Zadzwonił do kolegi, kolega powiadomił policję, policja przyjechała. Na miejsce przybyły też dwa wozy strażackie. Nie wiem – chyba był problem z otwarciem drzwi. Przyjechała karetka specjalna, panowie ubrani w kombinezonach, przystosowani do takiej sytuacji i odjechał ten pan z nimi. Wcześniej prawdopodobnie był objęty kwarantanną – przekazał ochroniarz budynku, świadek zdarzenia.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX