Przez koronawirusa zabrano im szpital. Protesty w Łomży
Strach w Łomży. Z jedynego szpital w regionie wywieziono pacjentów, by przygotować go do przyjęcia zarażonych koronawirusem. Mieszkańcy się boją, a lekarze ostrzegają, że są nieprzygotowani i źle wyposażeni na walkę z pandemią. Dodają, że szpital zakaźny powinien być w Białymstoku, gdzie jest więcej placówek.
- Miasto jest nieprzygotowane, szpital jest nieprzygotowany, boimy się – mówi jedna z mieszkanek.
Trzy dni temu byliśmy w szpitalu w Łomży, gdzie protestują lekarze, pielęgniarki i kilkaset osób personelu medycznego. Wszyscy sprzeciwiają się decyzji wojewody podlaskiego o przekształceniu placówki w jednoimienny zakład zakaźny. Placówka ma być gotowa na przyjęcie chorych na koronawirusa.
- Gdzie ci ludzie (obecni pacjenci szpitala – red.) pojadą? Sama kilkanaście razy byłam na SOR-ze, o mam choroby przewlekłe. Nie zdążą mnie dowieźć. Tym bardziej mojego syna, śmiertelnie chorego – mówi pracownica szpitala.
- Przede wszystkim chronimy naszych bliskich. Ja mam bardzo chorą mamę, której nie mogłabym odwiedzić po „lampach”, więc co mam zrobić… Boję się o własne zdrowie i mojej rodziny. Tylu ludzi chorych jest. Jeden szpital na taki obszar... To trzeba mieć w głowie nas… dodaje salowa.
Kilka dni temu ze szpitala zaczęli być wywożeni pacjenci. Ku zaskoczeniu części personelu placówki.
- Ja o niczym nie wiedziałam. Nagminnie karetki zabierały i wywoziły do innych szpitali. W niedzielę było to samo. Dwa dni: sobota-niedziela i szpital został opuszczony przez pacjentów – opowiada pracownica szpitala.
- Laboratorium jest w Białymstoku i to tam będziemy wozili badania. W dodatku w Białymstoku jest pięć szpitali, a my zamykamy nasz i ograniczamy dostęp do leczenia. To jest niezgodne z prawami człowieka – uważa Małgorzata Góralczyk, główna pielęgniarka ds. epidemiologii.
W szpitalu w Łomży pracuje blisko 1300 osób. Placówka rocznie przyjmuje 20 tysięcy pacjentów.
- 60 tysięcy ludzi jest w mieście, a drugie tyle z okolic Łomży. Wszyscy co ludzie tu się leczyli. Zabrać nam jeden jedyny szpital… gdzie sumienie? – pyta jeden z mieszkańców Łomży.
- Kompletnym idiotyzmem jest od razu siedem pięter zarezerwować - uważa Krzysztof Jadacki, pacjent szpitala w Łomży.
- Ja wydarłam dzisiaj wynik rezonansu mojego brata chorego na raka. Człowiek ma 81 lat. Nie ma szans, żeby był zbadany. Muszę powiedzieć: poleż sobie w domu spokojnie i licz na to, że bezboleśnie umrzesz – dodaje Zofia Łebkowska, która krytykuje zamknięcie szpitala.
Jedna z mieszkanek Łomży opowiada nam, że w szpitalu rehabilitowane jest jej niepełnosprawne dziecko. - I gdzie ja mam teraz chodzić? - pyta.
Mimo protestu i próśb personelu, wojewoda podlaski podtrzymał swoją decyzję. Szpital w Łomży czeka już na zakażonych. Tym samym medycy biją na alarm, bo według nich placówka nie jest gotowa na walkę z pandemią.
- Szpital został wzbogacony o dostawę z agencji rezerw materiałowych tysiąca kombinezonów – zapewnił wojewoda Bohdan Paszkowski.
- Zrzucanie na nieprzygotowany mentalnie personel, takiej bomby grozi katastrofą – ostrzega Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych i dodaje, że „z rezerwy strategicznej dostarczane są do szpitali kolejne pudła kombinezonów zupełnie nieprzydatnych. Potem słyszymy, że wszystkie szpitale są wyposażone”.
- Minister powiedział, że tysiąc kombinezonów będzie na jeden taki szpital. Tylko, że przeliczał to na 150 zakażonych. Nie wspomniał nic o 850 chorych z podejrzeniem. Jak dajemy 19 tysięcy kombinezonów, a zużywa się od 5 do 10 dziennie. To znaczy, że tych zestawów wystarcza od 2-4 dni – wylicza Jakub Przyłuska, kardiolog inwazyjny w szpitalu w Łomży.