Teść podpalił dom. W środku 6 dzieci i synowa!
Szokująca historia z Opolszczyzny. 71-letni Jerzy S. w środku nocy podpalił dom, w którym spała synowa i sześcioro dzieci. Kobieta na szczęście przebudziła się i wydostała na zewnątrz. Jej dzieci uratował błyskawiczny przyjazd strażaków. - Gdybym się nie obudziła, to by pewnie nas wszystkich nie było - mówi pani Paulina.
Dramat rozegrał się w nocy z 4 na 5 marca. Matka z sześciorgiem dzieci omal nie padła ofiarą szaleńca, który podpalił jej dom. Szaleńca, którym okazał się być jej teść.
- Obudziłam się i taki czułam niepokój, gdy wstałam. Otworzyłam drzwi sypialni i czarny dym uderzył mnie prosto w oczy – wspomina Paulina Sładek.
Jej mąż wracał wówczas do domu z pracy.
- Żona zadzwoniła, to było gdzieś tak za dwadzieścia pierwsza. Pamiętam, że bardzo krzyczała, strasznie, ja nie zrozumiałem w pierwszym momencie, o co jej chodzi. No i później mówi: podpalił nas, palimy się – relacjonuje Piotr Sładek.
To on wezwał straż pożarną.
- Wiedziałam, że jeśli otworzę drzwi od sypialni, to ten cały dym wleci i mogę się zaczadzić. Otworzyłam okno dachowe i wyszłam przez nie. Wzięłam młodszego syna i zeszłam z tego dachu – opowiada pani Paulina.
Kobieta wychowuje 8-miesięczne bliźniaki, 13-letniego syna, 10-letnią córkę, 4-letniego syna. Jest też rodziną zastępczą dla 11-letniego brata. Gdy wyszła na dach, pięcioro dzieci zostało w środku.
- Wyszłam, bo jak stałam na dachu, to słyszałam już straż. Dzieci były w oknie. Mówiłam, że mają skakać, bo wiadomo, że lepsze to, niż miałyby tam spłonąć. No, ale przyjechała straż nasza, bardzo szybko i zdjęła te dzieci z okna. Powiedziałam, że tam jest dwójka tych małych i wynieśli mi te dzieci z ognia – relacjonuje.
Pani Paulina, jej mąż i dzieci mieszkali na poddaszu domu rodziców pana Piotra. Konflikt z jego 71-letnim ojcem narastał od lat. Jerzy S. był alkoholikiem i bardzo często bywał agresywny.
– To zrobił teść. On się przyznał do tego. Krzyczał na mnie, jeszcze mnie wyzywał – mówi pani Paulina.
- Każdy był w szoku, każdy mówił, że nie spodziewał się. Ja sam byłem w szoku, że mój ojciec mógł zrobić takie coś. Mógł być na mnie zły, czy na żonę, ale na swoje wnuki? – niedowierza pan Piotr.
- Paulina przychodziła i mówiła, że po prostu nie da się żyć z teściem. W domu palił i jak mógł, utrudniał im życie. Była już też sytuacja, że z nożem ją gonił. Każdy z nas się spodziewał, że coś tam może być, tylko aż takiej tragedii to myśmy się nie spodziewali – twierdzi Lidia Koch, koleżanka pani Pauliny.
Jerzemu S. prokuratura przedstawiła zarzuty, przebywa on w areszcie. Pani Paulina z mężem i dziećmi straciła dach nad głową oraz prawie cały dobytek. Gdyby nie znajomi, nie mieliby gdzie się podziać.
- Coś tam udało nam się uratować z pożaru, a część niestety musieliśmy wyrzucić. Ludzie na wiosce naprawdę tak się zorganizowali, że mamy wszystko. Dzieciom nic nie brakuje, a my z mężem wiadomo: poradzimy sobie. Nam nic nie jest potrzebne do szczęścia, tylko zdrowie dzieci – zaznacza pani Paulina.
Reporter: Jan Kasia