Koronawirus uderzył w branżę weselną
Polska zamarła. W obawie przed koronawirusem rząd wprowadził radykalne środki, zakazując zgromadzeń. W szczególnie trudnej sytuacji jest branża weselna, która powinna zacząć zarabiać właśnie teraz, wraz z nadejściem wiosny. Narzeczeni muszą jednak przekładać wesela, na nowo umawiać zespoły muzyczne i inne usługi. Wszyscy liczą straty.
- Do terminu został już miesiąc, bardzo mało czasu, wszyscy widzimy co się teraz dzieje. Jedyną rozsądną opcją na ten moment jest przełożenie tego wesela nie mamy innego wyjścia – mówi Dorota Rosiak, która planowała swój ślub od 2,5 roku.
- Zaprosiliśmy 320 osób. Teraz część dzwoni i odwołuje. Głownie ze względu na strach, mamy w rodzinie przypadki, bardzo poważnych chorób takich jak mukowiscydoza, czy toczeń. Nie możemy narażać ich tak naprawdę na jakiekolwiek niebezpieczeństwo – dodaje.
- To było duże przedsięwzięcie planistyczne, przede wszystkim zespół, sala, bardzo dużo przygotowań. Nie mniej jednak sądzę, że nie jest to najlepszy czas na próbne fryzury, próbne makijaże i szycie sukienek – przyznaje Maja Chrzanowska, która również będzie musiała przełożyć uroczystość.
Wesela miały odbyć się w kwietniu, więc wszystkie formalności zostały dopięte na ostatni guzik. Suknie ślubne i obrączki są zamówione i czekają na odbiór. Przyszłe panny młode czują się jednak odpowiedzialne za zdrowie swoich gości i zdecydowały o odłożeniu uroczystości na później.
- Właściciel sali wyszedł z propozycją zmiany terminu i przełożenia wesela w związku z koronawirusem, zaproponował nam termin piątkowy, nasz był sobotni. Zespół udało nam się przełożyć aczkolwiek też był problem, bo ma on w sobotę następne wesele, był bardzo oporny, że tak powiem, bo jest to fizyczny wysiłek – mówi Tomasz Rosiak, ojciec pani Doroty.
Przekładanie wesel wiąże się ze stratami, jakie poniosą wszyscy w branży ślubnej. Ucierpią właściciele sal, fotografowie, dekoratorzy, a także zespoły muzyczne. Pan Tomasz ubolewa nad przełożeniem ślubu własnej córki oraz nad utratami zleceń.
- Ja też działam w branży ślubnej, też jestem członkiem zespołu muzycznego. Już wiem, że jedno z pierwszych tegorocznych wesel się nie odbędzie. To są bardzo duże straty – mówi Tomasz Rosiak.
- Ludzie dzwonią, pytają się co dalej. Teraz mamy przerwę na remont sali, jakieś malowanie, poprawki, to wszystko wiąże się z kosztami. Natomiast co będzie dalej, ciężko określić. Każdy na tym na pewno straci – przyznaje Izabela Molak, menager sali weselnej.
- Branża ślubna nie zarabia przez cały rok, tylko jednak w tych miesiącach, które są przed nami, więc oczywiście jest duży stres. Patrząc po moim kalendarzu rezerwacji, to jedna za drugą parą piszą albo dzwonią z pytaniami, jaki będzie plan B, co możemy zrobić, co my myślimy. Jak odniosą się do sytuacji usługodawcy, czy przepadną zaliczki – dodaje Katarzyna Bugaj, prezes zarządu Polskiego Stowarzyszenia Konsultantów Ślubnych.
Pani Dorocie udało się przełożyć wesele na wrzesień tego roku i doszła do porozumienia z usługodawcami, aby wpłacone zaliczki nie przepadły. Jednak jeśli zdecydowałaby się zorganizować wesele w przyszłym roku, koszty wzrosłyby drastycznie.
- Co roku koszty rosną, głownie mówimy o cenie za tzw. Talerzyk. Z roku na rok jest ona coraz wyższa. Myślę, że te koszty byłyby znacznie wyższe, biorąc pod uwagę że musielibyśmy wszystkich usługodawców odwołać i szukać na nowo – mówi.