Czy koronawirus jest w więzieniach?

Niewidoczny dla oka, ale śmiertelnie groźny. Podstępny i wyjątkowo okrutny. Koronawirus od kilku tygodni sieje spustoszenie na całym świecie. Ale są tacy, którzy sami nie mogą zrobić nic, aby się przed nim uchronić. To więźniowie. Choć panuje nieoficjalna blokada informacyjna ws. koronawirusa w zakładach karnych, sprawdziliśmy, czy ktoś dba o bezpieczeństwo osadzonych.

- Nowych środków ostrożności nie ma w ogóle: dozowników czy maseczek, nie ma nic – mówi jeden z byłych więźniów, który niedawno odzyskał wolność.

- Widzenie wygląda tak, że na bramie tylko strażnik ma maskę. Zostaliśmy wpuszczeni na salę widzeń, gdzie można było się normalnie przytulać, całować, nikt tego nie sprawdzał. Nikt. Kompletnie nikt – opowiada żona osadzonego.

- Ja się boję. Mam ściśnięty żołądek. Jak wyjdzie, nie będę go dotykać, dopóki się nie wykąpie – tłumaczy narzeczona osadzonego.

- Mąż rano zgłaszał, że gardło go bardzo bolało, miał dreszcze, raz mu ciepło, raz zimno. Nie wie, czy ma gorączkę, czy nie ma gorączki, wszystko go boli, a oddziałowy mu powiedział, że on go nie zbada. I jest normalnie na celi - mówi żona osadzonego.

Eksperci zwracają uwagę, że w niewielkich celach wirus miałby idealne warunki do rozprzestrzeniania się.

- Strażnik bierze osadzonych na kontrolę. Czyli po każdym osadzonym taki strażnik powinien zmienić rękawiczki i mieć maseczkę, a nie ma tego. W jednych rękawiczkach są non stop – zwraca uwagę żona osadzonego.

Udaje nam się porozmawiać z jednym z osadzonych tuż po tym, jak wyszedł na wolność.

- Próbują chronić nas tak, że nie ma widzeń, żeby tego ktoś nie przyniósł – mówi, ale przyznaje, że nikt nie badał go przed wyjściem z więzienia.

- To jest zdjęcie moje i Piotrka z odwiedzin w zakładzie karnym… Jeżeli zachoruje, to winny będzie wymiar sprawiedliwości: sądy, prokuratury i policjanci – uważa Marta Kaźmierczak, siostra cioteczna jednego ze skazanych.

Historię Piotra Mikołajczyka przedstawialiśmy już kilkukrotnie. Mężczyzna ma 33 lata. Jest upośledzony umysłowo. Został skazany na 25 lat więzienia. Zdaniem prokuratury i sądu jest okrutnym mordercą. W 2011 roku miał z zimną krwią zamordować dwie kobiety: 44-letnią Monikę K. oraz jej 80-letnią matkę - Bronisławę J.

Na miejscu zbrodni znaleziono krwawy odcisk palca, ślady butów oraz DNA. Żaden z tych śladów nie należał do Piotra Mikołajczyka. Jedynym dowodem przeciwko niemu było niejasne przyznanie się do winy. Mimo to, sąd wydał wyrok skazujący. Piotr Mikołajczyk twierdzi, że niewiele rozumiał z tego, co działo się podczas procesu czy przesłuchania. Gdy pytany go, co to znaczy podtrzymać zeznania, a co je odwołać, odpowiadał: „Nie umiem tego”.

- Nie wydaje mi się, żebym został kiedykolwiek przekonany, że to Piotr zrobił. Po prostu, nie widzę tam dowodów jego winy – mówi Marcin Wolny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

- Najpierw Piotrek został niewinnie skazany za czyn, którego nie popełnił, a teraz wymiar sprawiedliwości skazuje go na kolejne zagrożenie, jakim jest właśnie ten wirus – uważa Marta Kaźmierczak, siostra cioteczna Mikołajczyka.

W połowie marca władze podały, że w polskich więzieniach zaistniało 58 podejrzeń zakażeń koronawirusem. 41 z nich miało dotyczyć osadzonych, a 17 - funkcjonariuszy służby więziennej. Kilka dni później we wszystkich więzieniach w Polsce wprowadzono całkowity zakaz odwiedzin.

- U nas nic się nie zmieniło. Nie mamy środków, tego nie ma, tamtego nie ma – mówi osadzony.

Reporter: Telefon jest odkażany wcześniej, zanim zacznie się rozmawiać?

- Nie, nie, nie.

- A ile osób rozmawiało dziś?

- Cały oddział, z 90 osób…

- Czy któryś ze strażników zachowuje się jakby był chory? Może kicha, kaszle?

- Nie zwracam tak uwagi. Niektórzy kaszlą…

- To, czym oni dysponują na co dzień, to niekoniecznie czysty ustęp, niekoniecznie duży i z ciepłą wodą zlew, często zimna woda jest jedyną wodą w zakładach karnych – opowiada Artur Górski, dziennikarz kryminalny.

- Lekarze tam na wszystko wypisują paracetamol, cokolwiek by panu nie było. Czy ma pan katar, kaszel, uderzył się – dodaje Marta Kaźmierczak, siostra cioteczna skazanego.

Były szef więziennictwa, Paweł Moczydłowski podkreśla, że jeżeli będzie tak, że się choroby więźniów nasilą, to więźniowie będą oskarżać o to funkcjonariuszy, bo „to oni przynieśli tę zarazę”.

- Trudno jest mi mówić za wszystkich, ale podejrzewam, że zacznie się to, co było w Iranie. Zaczną się bunty – uważa żona osadzonego.

Przedstawiciele służby więziennej nie zgodzili się na rozmowę przed kamerą. Nie odpowiedzieli też pisemnie na nasze pytania. Nie wiadomo, w ilu przypadkach podejrzenia zakażeniem oficjalnie się potwierdziły. Trwa nieoficjalna blokada informacyjna.

- Jestem za tym, żeby karać tych, którzy popełnili coś niegodziwego, ale nie jestem za tym, żeby karać ich odbierając im prawa człowieka, bo żaden sąd nie skazuje na śmierć czy na chorobę przez koronawirusa – mówi dziennikarz kryminalny Artur Górski.

- Pamiętajmy, że każdy z tych ludzi ma swoje rodziny. Ma matkę, ojca, żonę, dziewczynę, dzieci. Oni wbrew pozorom naprawdę są normalnymi ludźmi. To nie jest gorszy sort. Im należy się szacunek – mów Marta Kaźmierczak, kuzynka jednego ze skazanych.

 

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX