Koronawirus groźny dla seniorów. Sprawdź, jak sobie radzą
Statystyki są bezlitosne - grupą najbardziej narażoną na koronawirusa są seniorzy, dla których zakażenie może skończyć się nawet śmiercią. Sprawdziliśmy, jak wygląda ich życie w czasach pandemii. Jedni stosują się do zaleceń rządu i pozostają w domach. Niestety, na ulicy wciąż można spotkać osoby, które zdają się bagatelizować zagrożenie.
Dagmara Krzesińska z Warszawy jest wolontariuszką Stowarzyszenia „mali bracia Ubogich”. Od roku podopieczną pani Dagmary jest 84-letnia pani Irenka. Starsza pani w czasie epidemii nie wychodzi z domu, nie chce zakazić śmiertelną chorobą siebie i innych.
- Z panią Irenką wspólnie spędzamy czas, chodzimy na spacery, oglądamy telewizję, dużo plotkujemy, przede wszystkim plotkujemy, bo na tym też polega rola wolontariuszy z tego stowarzyszenia, że towarzyszymy osobom samotnym i starszym. Jak przekazałam jej informację, że nie możemy się widywać, że ta moja wizyta po zakupy będzie taka dziwna, że będą to „zakupy wycieraczkowe”, to było jej bardzo trudno – mówi Dagmara Krzesińska.
Reportaż robimy w pierwszym dniu po wprowadzeniu obostrzeń dotyczących wychodzenia z domu. Pani Dagmara robi zakupy dla pani Ireny. Nasza ekipa czeka na nią pod sklepem. W tym czasie mija nas wiele starszych osób. Jakby nie było epidemii. Jakby nie było obostrzeń.
Reporter: Nie ma kto pani zakupów zrobić?
Seniorka: No, mam, ale nie chcę...
Reporter: Pani wie, że pani jest w grupie ryzyka?
Seniorka: Słucham?
Reporter: Proszę się nie zbliżać, jest pani w grupie ryzyka, może pani umrzeć?
Seniorka: Kochanie to ja i tak mogę umrzeć.
Reporter: Ale może pani kogoś zarazi. Myśli pani o tym?
Seniorka: (kręci głową)
Reporter: To nieprawda?
Seniorka: Nie kochana, ja już się nie boję.
Reporter: Ale teraz mówią wszyscy: zostać w domu!
Seniorka: To mówię pani, jakbym została w domu, to już bym przestała wychodzić.
Reporter: A ile pani ma lat?
Seniorka: 84.
Reporter: Zdrowia życzę, zdrowia.
Seniorka: I wzajemnie.
Wielu seniorów zostaje w domu. Przestrzegają zaleceń lekarzy. Pan Krzysztof sam poprosił o pomoc. Kilka dni temu trafił pod opiekę pani Dagmary. Nigdy wcześniej nie widział się z wolontariuszką. Spotkają się dopiero, po zakończeniu epidemii.
Krzysztof: Słucham!
Dagmara: Panie Krzysztofie zostawiam zakupy pod drzwiami i przyniosę też panu domowy kapuśniaczek.
Krzysztof : Dobrze.
Dagmara: A potrzebuję pana jakieś innej pomocy?
Krzysztof: Nie, nie, nie. Tak to sobie daję radę.
Dagmara: Proszę tylko pamiętać, żeby pan umył dokładnie ręce, po tym jak będzie pan dotykał zakupów.
Krzysztof: Dobrze. Tak, tak.
Pani Tamara Zawadzka z Warszawy udziela się na portalach społecznościowych. W czasie epidemii postanowiła nie wychodzić z domu. Czas umila sobie w różny sposób. Pan Adam Borowicz, także warszawiak, lubi aktywność fizyczną, ale i on teraz jak najmniej wychodzi z domu.
- Mam 66 lat i jestem na tak zwanej kwarantannie domowej, dobrowolnej. W chwili obecnej przestrzeganie wszystkich procedur lekarskich jest oznaką najwyższego patriotyzmu. Jest to może górnolotne stwierdzenie, ale tak w tej chwili jest – mówi pani Tamara.
- Nie jestem w kwarantannie, po prostu przestrzegam przepisów wprowadzonych rozporządzeniem, czyli ograniczam wyjścia do minimum. Niejednokrotnie w telewizji słyszy się to hasło: zostań w domu! No i staramy się ograniczać – przyznaje Adam Borowicz.