Granica zamknięta, rolnicy nie mogą odjechać do pól

Rolnicy z pogranicza biją na alarm. Od zamknięcia granic przed koronawirusem nie mogą uprawiać swoich ziem na Litwie. Niektórzy mają tam nawet połowę swojego areału. Apelują o pomoc, bo jeżeli w ciągu dwóch tygodni nie ruszą w pole – stracą plony i pieniądze.

Tegoroczny przednówek na terenach tuż przy granicy polsko-litewskiej nie jest nadzieją na dobre plony. Niestety, dramatyczne wieści o rozprzestrzeniającym się koronawirusie dotarły także do tego malowniczego zakątka. A wraz z nimi, konsekwencje walki z niewidzialnym wrogiem.

- No i mamy „piękne kwiatki”. Zamknięta granica. Pole jest rzut kamieniem, a wjechać nie można – mówi pan Olgierd.

On i jego rodzina są gospodarzami na tych terenach właściwie od zawsze. Rolnik tam się wychował, ożenił i doczekał wnuków. Wspólnie z żoną i synem uprawiają ziemie, mają też duże stado krów. Zarówno on, jak i inni rolnicy z tych terenów, nie mogą dojechać do swoich  pól. Tak się dzieje od 15 marca, od kiedy zamknięto granicę Polski z Litwą. Z powodu wirusa. 

- My mamy grunta po tamtej stornie granicy. Wiosna się budzi i coś by trzeba było robić, ale granica zamknięta – mówi pan Olgierd.  

- Czym wykarmić zwierzęta? Akurat ja 250 sztuk mam…bankrutem jestem od razu. Mamy 10 hektarów swojej ziemi kupionej i dzierżawimy jeszcze z 50 hektarów. Z wieczora był komunikat w telewizji i dosłownie następnego dnia już zjawiła się straż graniczna i nie było możliwości przejazdu – opowiada Delicja  Pieczulis, sołtys wsi Sankruy, który uprawia ziemię na Litwie.

Gospodarze z Polski chętnie kupują i dzierżawią ziemię na Litwie, ponieważ jest ona tańsza niż u nas. Co więcej, w 2017 roku Litwa złagodziła przepisy dotyczące dostępu obcych do swojej ziemi. Dlatego coraz większa liczba polskich gospodarzy decyduje uprawiać rolę także na Litwie.

Pan Jan  ma granicę tuż przy domu. A za nią niemal połowę uprawianej ziemi. Jednak w połowie marca musiał zbudować zasieki na swoim polu i wyznaczyć w ten sposób granicę państwa.  Od tamtej pory bezczynnie czeka.  

- Tu spotykać się prawie nie ma z kim.  To tylko babcie tam zostały, siedzą i więcej nic. Tam są puste wsie. Tylko spotkasz co tam, zająca czy sarenkę – opowiada pan Jan.

Czy rolnicy zdążą dojechać na pola w porze wiosennych siewów? Czy uratują swoje gospodarstwa?
O informację w tej sprawie zwróciliśmy się do Podlaskiego Urzędu Wojewódzkiego. Ustaliliśmy, że decyzje w tej sprawi mają zapaść w ciągu najbliższych dwóch tygodni. Po więcej informacji biuro prasowe wojewody odesłało nas na stronę urzędu na Facebooku.

- Myślę, że ten problem jest w tej chwili rozwiązywany i sądzę, że niebawem będą podjęte pozytywne rozwiązania – poinformował na Bohdan Paszkowski.

Sytuacja rolników jest tym trudniejsza, że muszą wyjechać w pole w ciągu dwóch tygodni. Po tym czasie będzie za późno na siewy. Rolnicy stracą uprawy i pieniądze. Straty będą tym boleśniejsze, że ostatnie dwa lata na Podlasiu panowała susza. Zapasów jest mało. Pieniędzy też.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX