Zmarł w trakcie kwarantanny. Nie ma pogrzebu i testów na koronawirusa
Pan Daniel, 45-latek z Głogowa jest prawdopodobnie pierwszą w Polsce osobą, która zmarła w trakcie kwarantanny. Choć stało się to 21 marca, ciało mężczyzny wciąż leży w zakładzie pogrzebowym. Jego rodzina najprawdopodobniej już nigdy nie dowie się, czy zmarł z powodu koronawirusa.
To, co przechodzi pani Joanna i jej rodzina, trudno sobie wyobrazić. Trauma jest tak duża, że kobieta poprosiła nas o rozmowę z dala od miejsca zamieszkania. Chce opowiedzieć o wuju, który 21 marca został odnaleziony martwy w swoim mieszkaniu. Kilka dni wcześniej ona i jej mama zaalarmowały nas o okolicznościach śmierci pana Daniela.
- Od godziny 16 do 1 w nocy to ciało leżało w domu. Żaden lekarz nie chciał przyjechać, żeby stwierdzić zgon - mówiła pani Joanna 25 marca w programie Interwencja Extra.
Jest połowa marca. 45-letni pan Daniel wraca do Głogowa z pracy z Niemiec. Już wtedy źle się czuje. Informuje o tym sanepid oraz miejscową policję. Później trafia na kwarantannę do swojego mieszkania. Jego rodzina jest spokojna. Ufa, że panem Danielem dobrze zajmą się służby. To ważne, bo mężczyzna ma astmę i od lat choruje na cukrzycę.
- Myśmy wykonywali to, co do nas należało. Sprawdzaliśmy tę osobę od 16 marca, kiedy była objęta kwarantanną. Policjanci codzienne tam byli, jeżeli ten mężczyzna miał jakieś prośby, to przekazywaliśmy te prośby do lekarzy czy też do sanepidu – tłumaczy Bogdan Kaleta, rzecznik policji w Głogowie.
- My mieliśmy z wujem do czwartku kontakt. W piątek ani mama, ani siostra nie miała. W środę wujo policji zgłaszał, że ma duszności i źle się czuje. I oni to zgłosili do sanepidu – opowiada Joanna Paterska.
W piątym dniu kwarantanny kontakt z panem Danielem się urywa. W sobotę, 21 marca, po godzinie 16 staż pożarna wyważa drzwi do jego domu. Na miejscu jest policja i pogotowie. Jednak zgon zostaje stwierdzony dopiero po północy. Wtedy też ciało trafia do zakładu pogrzebowego. Rozpoczynają się gorączkowe ustalania, co robić w przypadku śmierci w czasie kwarantanny.
- Pierwsze telefony wykonaliśmy do prokuratora. Powiedział, że musimy mu wybaczyć, bo jest chaos, że teraz w Polsce jest tak, jak jest, i nikt z lekarzy nie chciał podjąć się przyjazdu, by stwierdzić zgon – mówi pani Joanna.
- Zwracaliśmy się z pismami do sanepidu, bo trzeba było ustalić, jaki będzie dalszy tryb postępowania ze zwłokami i możliwości ich zbadania. Sanepid poinformował nas, że on pobiera te próbki od osób żywych - tłumaczy Lidia Tkaczyszyn, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
Kiedy po dziewięciu dniach od znalezienia pana Daniela, odwiedzamy Głogów, jego ciało wciąż leży w zakładzie pogrzebowym. Rodzina zmarłego nie wie nic. Głogowski Sanepid odsyła nas wówczas do biura prasowego Wojewody Dolnośląskiego. To z kolei – do rzecznika prokuratury w Legnicy. Pytamy, czy pobrano próbki na obecność koronawirusa.
- Po dokonaniu oględzin prokurator podjął decyzję, że brak jest podstaw do pobierania próbek w celu zbadania pod kątem SARS-CoV-2. Przyjęliśmy, że przyczyna zgonu jest chorobowa. I niewątpliwie jedna z tych chorób doprowadziła do jego zgonu – odpowiada Lidia Tkaczyszyn, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
Przyczynę zgonu pana Daniela patolog ustalił 30 marca. I na tym koniec. Ani sekcji zwłok, ani próbek na koronawirusa nie będzie.
- Pobranie wymazu to jest jedna rzecz, ale później jest przewożenie tego, badanie, przechowanie choćby przez jakiś moment. Jeżeli nie ma takiej konieczności, to jeszcze w tym stanie, który mamy na chwilę obecną, tego się nie robi…z różnych względów. Wszyscy wiemy jakich – dodaje Lidia Tkaczyszyn.