Wielka mobilizacja. Sprawdź, jak Polacy pomagają w czasach koronawirusa  

Wielka mobilizacja Polaków. Tysiące obywateli bezinteresownie angażuje się, by pomagać osobom na pierwszej linii frontu walki z koronawirusem. W całym kraju organizowane są akcje szycia maseczek ochronnych, zbiórki pieniędzy na rękawiczki i środki dezynfekcyjne oraz wyspecjalizowany sprzęt medyczny. Ludzie przygotowują też i dowożą jedzenie. Każda parą rąk się liczy, każda złotówka jest na wagę złota.

45-letnia Kinga Orgańska mieszka w Zamościu na Lubelszczyźnie. Od trzech lat prowadzi zakład fryzjerski w centrum miasta. Trzy tygodnie temu kobieta musiała zawiesić działalność swojej firmy. Mimo to postanowiła pomagać. Z dnia na dzień zakład fryzjerski zmieniła w zakład krawiecki. Wraz z córką szyją ponad 50 maseczek dziennie.

- Mam salon kosmetyczny i wiem jak ciężko było ostatnimi czasy i z maseczkami, i z dezynfekcją całą. I tak skrzyknęła się tu grupa kobietek z okolicy. Wyciągnęliśmy maszyny kto miał, kto nie miał to pożyczył. Szyjemy dla osób, które są na pierwszym ogniu, a nie są odpowiednio zabezpieczone. Moja córka jest ratownikiem medycznym, więc tu taki osobisty motyw mi się przewija – opowiada pani Kinga.

Piotr Błażewicz w Zamościu organizuje materiały do produkcji maseczek. Następnie dba o ich dystrybucję. Każdego dnia do szpitali i ośrodków zdrowia dostarcza ich aż dwa tysiące. Ale to tylko kropla w morzu potrzeb, bo odzież ochronna na polskim rynku jest wręcz niedostępna. 

- Akcja ruszyła w zeszły poniedziałek. Maseczki szyją już wszyscy: koła gospodyń wiejskich, rencistki, emerytki, ci co potrafili szyć, ci co nie potrafili szyć. Potrzeby są duże. Od wojsk obrony terytorialnej, które roznoszą posiłki i  zużywają dziennie w granicach trzystu, czterystu maseczek, poprzez pogotowie nasze. No dziesiątki osób potrzebuje naszych maseczek – mówi Piotr Błażewicz.

Jedną z osób, która potrzebuje maseczek jest Andrzej Górski, właściciel gabinetu stomatologicznego.

- Nie jesteśmy przygotowani… nie mamy środków ochrony osobistej. Takich jakie są w tym momencie zalecenia. Próbowałem zamówić, ale są nieosiągalne - przyznaje.

- Jeżeli chodzi o sprzęt jednorazowego użytku typu: maseczki, fartuchy i tak dalej. Na razie jesteśmy zaopatrzeni. Tutaj się bardzo zaangażowały w to m.in. koło gospodyń wiejskich co nam uszyło tysiąc maseczek. Tysiąc zamówiliśmy w innej firmie lokalnej. W tej chwili mam kilka telefonów dziennie od firm, które chcą te maseczki szyć – tłumaczy Mariusz Paszko ze Szpitala Niepublicznego w Zamościu.

W obliczu kryzysu przedsiębiorcy walczą o przetrwanie, ale pomagają za darmo. Starają się wspierać walczących o zdrowie i życie pacjentów lekarzy. W dostarczanie medykom posiłków w Płocku angażuje się coraz więcej restauracji. M.in. Bartek Białaszek i jego pracownicy.

- Zobowiązaliśmy się, że przygotowujemy posiłki na tyle, ile możemy. Dzisiaj to 40 posiłków, które zostaną rozwiezione na SOR, oddział zakaźny i do punktów ratownictwa medycznego – opowiada Białaszek.

Anna Zołoteńko jest koordynatorem akcji „posiłek dla medyka”. - Zorganizowałam zbiórkę na portalu „pomagam.pl” i zbieramy tam pieniądze. Bo jakby restauratorzy mogą raz ufundować posiłek dla 40 osób, ale jeżeli to ma trwać, to musiałam poszukać funduszy. Ale Płock wspiera, bardzo dziękuję – mówi.

- Potrzeby w zaopatrzeniu szpitala są bardzo duże. To sprzęt jednorazowy, który z dnia na dzień stał się deficytowy. Zwróciłem się z apelem do mieszkańców Płocka i okolic, żeby wspomogli nasz szpital ze swoich domowych zapasów. Jest woda mineralna na paletach, jest i papier do ksero, jest pościel, które zalegała w domach – wymienia Stanisław Kwiatkowski, z Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Puławach.  

W Puławach miejscowemu szpitalowi zakaźnemu postanowili pomóc wolontariusze. W internecie zbierają pieniądze na dodatkowy respirator dla placówki. Chcą zebrać 80 tysięcy złotych.

- Dotarliśmy do ponad 500 osób, wsparły. Mamy mniej więcej jedną trzecią pieniędzy na koncie, więc jest to tempo, którego się nie spodziewaliśmy, bo tylko kilka dni minęło. Przyjęliśmy prostą kalkulację. Jeżeli w powiecie mieszka ponad 100 tysięcy osób, to wystarczy tylko złotówka od mieszkańca i mamy te pieniądze – tłumaczy Paweł Romański ze Spółdzielni Socjalnej „Inicjatywa”.

 

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX