Renta i zasiłki w czasach koronawirusa. Boją się, że trafią na ulicę
Koronawirus paraliżuje urzędy, a w efekcie życie schorowanych rodzin. Doskonałym tego przykładem są państwo Kurkowie z Kamionki na Mazowszu. Głowa rodziny - pan Stanisław – stracił prawo do renty, a komisja lekarka, na której miał ponownie starać się o pieniądze, została odwołana przed epidemię. Z tego samego powodu o pieniądze nie może starać się jeden z synów małżeństwa.
Pan Stanisław z powodu problemów z kręgosłupem pobierał rentę przez półtora roku. Pod koniec marca miał stawić się na komisję lekarską, która została odwołana z powodu epidemii.
- Wziąłem ostatnią rentę i złożyłem dokumentację całą do ZUS-u. Bez żadnej odpowiedzi.
Biorę insulinę, żona bierze insulinę, a Arnold bierze z 10 sztuk leków rano i wieczorem koło 10.
Około 1000 zł na leki nam wychodzi – mówi Stanisław Kurek.
- Choruję na nadciśnienie, choruję na astmę, mam problemy neurologiczne, kardiologiczne, pulmonologiczne. Syn Arnold, ten najstarszy, jest chory od urodzenia, gdy miał 10 lat, doszła mu kolejna choroba, schizofrenia – wylicza Barbara Kurek.
A to nie koniec problemów w rodzinie.
- Syn Maksymilian jest dzieckiem z ciąży cukrzycowej, jest chory od urodzenia i 26 lutego skończyło się orzeczenie z racji jego wieku, 16 lat. Złożyłam dokumenty i czekam na komisję, ale wszystko jest zatrzymane. Ostatni syn, Karol, jest chory na atopowe zapalenie skóry i ma podejrzenie cukrzycy – dodaje pani Barbara.
Do zeszłego roku pani Barbara pobierała świadczenie pielęgnacyjne na najstarszego syna. Ostatnia komisja lekarska stwierdziła, że takie świadczenie nie należy się panu Arnoldowi i jego matce. Pani Barbara odwołała się od decyzji, ale sprawa stanęła w miejscu przez koronawirusa.
- Pieniądze zabrali i napisali, że syn ma iść do pracy. A on będzie chciał zrobić kanapkę, ukroić wędlinę czy masłem nawet posmarować i sobie ręce pokroi, zechce sobie zrobić herbaty czy czegoś innego, to przecież spali mieszkanie – tłumaczą rodzice Arnolda.
- Ja się w ogóle do pracy nie nadaje, z wielkim trudem skończyłem szkołę przysposabiającą do niej – przyznaje Arnold.
- Wszystko stoi w miejscu, to już jest 5 miesięcy, jesteśmy bez kolejnych pieniędzy. To jest 1830 zł na chwile obecną - alarmuje pani Barbara.
Pan Stanisław i pani Barbara twierdzą, że wciąż nie zostali poinformowani, kiedy odbędzie się komisja lekarska. W zeszłym tygodniu Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej wydało rozporządzenie istotne dla osób, których komisje zostały odwołane.
Lekarz, przewodniczący składu orzekającego, jeśli uzna dołączoną do wniosku o wydanie orzeczenia dokumentację medyczną za wystarczającą, będzie mógł sporządzić ocenę stanu zdrowia osoby orzekanej bez przeprowadzenia bezpośredniego badania.
- Bardzo byśmy prosili o informacje z ZUS-u co będzie z tymi rentami, co będzie z komisjami, po prostu nie możemy żyć w takim zawieszeniu – apeluje Barbara Kurek.
Pan Stanisław nie otrzymał żadnego pisma z ZUS-u. W obecnej sytuacji rodzina Kurków nie jest w stanie płacić rat kredytów. Kurkowie boją się, że stracą dach nad głową.
- Jak jeszcze z końcem maja odejdzie renta Arnolda, to około 5 tys. zł będziemy dostawać mniej – mówi pan Stanisław.
- Brakuje nam już na żywność, na leki i różne rzeczy. A za chwilę zostaniemy bez dachu nad głową, bo nie spłacimy kredytu. Będziemy mieszkać na ulicy – dodaje Barbara Kurek.