Nawałnica zniszczyła dom. Potrzebują pomocy
Potężna wichura zerwała świeżo wyremontowany dach z domu czteroosobowej rodziny z Jordanowa Śląskiego niedaleko Wrocławia. Sytuacja pastwa Krawców jest dramatyczna. Dostali lokal socjalny, ale nie stać ich, by w nim mieszkać! Rodzina prosi o jakąkolwiek pomoc.
W nocy z 9 na 10 lutego nad Jordanowem Śląskim przeszła potężna nawałnica. Siła żywiołu była tak potężna, że świeżo wyremontowany dach domu państwa Krawców właściwie przestał istnieć.
- To było straszne. Mąż kazał mi szybko ubierać dzieci i uciekać do łazienki, bo tam najbezpieczniej. Byliśmy w niej do rana –wspomina Angelika Krawiec.
- Łazienkę postawiłem nową i tam było najbezpieczniej. Nawałnica do rana trwała, wiatr był tak silny, że aż z belkami wyrwało to wszystko – opowiada Rafał Krawiec.
Tej nocy stracili wszystko. I mimo że gmina przydzieliła im tymczasowe lokum, to Krawcowie nie wyobrażają sobie, jak zorganizować dalsze życie. Pan Rafał po wypadku w pracy nie jest w pełni sił, a pani Angelika nie pracuje, ponieważ zajmuje się 2-letnią dziewczynką i 4-letnim chłopcem.
- Mąż od kilku lat jest niepełnosprawny, pracuje jako sortowacz palet. W tym domu mieszkaliśmy od 4 lat. Wzięliśmy na niego 70 tys. zł kredytu. Pensja męża to 1920 zł, a 1260 zł to rata. Dostaję jeszcze po 500 zł na dzieci. W tej chwili na życie nie zostaje nam praktycznie nic – wylicza Angelika Krawiec.
Przychody państwa Krawców są na tyle niskie, że nie stać ich na płacenie za lokal socjalny, który otrzymali od gminy. Szalejąca pandemia koronawirusa powoduje również, że pan Rafał nie może być spokojny o swoją posadę. Rodzina potrzebuje pomocy.
- Ponieważ to nie była klęska żywiołowa, nie dostaniemy żadnej pomocy finansowej, by odbudować dom. Wójt powiedział, że w lokalu socjalnym możemy nawet rok mieszkać, jak będzie trzeba, ale po prostu nas na to nie stać. Nie wiemy, co dalej mamy zrobić – mówi Rafał Krawiec.
- 434 zł płacimy za światło. To są dla nas duże pieniądze – tłumaczy Angelika Krawiec.
- Państwa Krawców umieściliśmy w jedynym lokalu, który posiadamy w mieniu komunalnym w tej chwili. Innego nie ma. Ja wiem, że pan Rafał jest osobą nie w pełni sprawną i wchodzenie tam na to drugie piętro to jest dla niego dosyć duże utrudnienie. Tym bardziej, że on tylko pracuje, pani Angelika zostaje w domu z dziećmi. Zasób lokali socjalnych mamy jednak praktycznie zerowy i myślę, że podobna sytuacja jest w wielu samorządach – mówi Paweł Filipczak, wójt Gminy Jordanów Śląski.
Jeżeli chcą Państwo pomóc rodzinie, prosimy o kontakt z redakcją: 22 514 41 26, interwencja@polsat.com.pl