Zaraził się koronawirusem w szpitalu. Alarmował, że tak będzie

Bogdan Krogulski trafił na oddział szpitala w Sosnowcu, gdzie potwierdzono kilkanaście przypadków zakażenia koronawirusem. Choć alarmował, że powinien zostać odseparowany, nikt nie zareagował. W końcu sam zachorował. Takich przypadków jest więcej, sam personel szpitala potwierdza nam, że nie był przygotowany na tę sytuację.

3 kwietnia 2020 roku na jednym z portali społecznościowych pojawia się wideo nagrane przez pana Bogdana Krogulskiego. Mężczyzna jest w Sosnowieckim Szpitalu Miejskim, na oddziale wewnętrznym, gdzie pojawił się koronawirus.

„Cześć, kręcę dla was materiał z oddziału wewnętrznego Szpitala nr 1 w Sosnowcu. Chciałbym wam opowiedzieć, jak u nas wygląda sytuacja, jeżeli chodzi o pacjentów, o personel, wszystko co tutaj się dzieje, bo ludzie chyba nie zdają sobie z tego wszystkiego sprawy” – słychać na nagraniu.

- Miałem 40 stopni gorączki, ostrą niewydolność oddechową. Karetka przyjechała, państwo ubrani odpowiednio, tak jak powinno to wyglądać. Pojechałem 22 marca do Bytomia, do szpitala zakaźnego – opowiada nam pan Bogdan.

Po wykonaniu testów na COVID-19 Bogdan Krogulski z wynikiem ujemnym został wypisany ze szpitala zakaźnego w Bytomiu. To wtedy trafił do sosnowieckiego szpitala, gdzie lekarz po wywiadzie z pacjentem stwierdził ornitozę - chorobę zakaźną, którą mężczyzna miał zarazić się od hodowanych przez siebie papug.

- My w ogóle nie powinniśmy zostać przyjęci na ten oddział w Sosnowcu, bo jak się trochę później dowiedziałem, już wówczas było podejrzenie koronawirusa. Dwie pielęgniarki, które mnie przyjmowały w tym dniu, miały styczność z osobą, która była zarażona, bo miała brany wymaz. Dzień, czy dwa później, jednak wynik pozytywny wyszedł – mówi pan Bogdan.

2 kwietnia w Szpitalu Miejskim w Sosnowcu potwierdzono kilkanaście przypadków zachorowań na koronawirusa. Chorzy przebywali na oddziale wewnętrznym. Został on objęty kwarantanną tydzień wcześniej. Ale jak twierdzi jedna z pielęgniarek, tej sytuacji można było uniknąć, gdyby szpital był lepiej przygotowany.

- Powiem panu jak to było. Nie miałyśmy maseczek, nie zostałyśmy przeszkolone, panie z epidemiologicznego nas nie poinstruowały, jak mamy postępować. W sobotę jedna z pielęgniarek, a w niedzielę następna zachorowała. Czyli logiczne było odseparować nas wszystkie. A myśmy do końca, do kolejnego piątku żeśmy pracowały i każda się zarażała od każdej – mówi nam pielęgniarka Sosnowieckiego Szpitala Miejskiego.

Pana Bogdan widząc co się dzieje w szpitalu, tak mówił na nagraniu wideo z piątku, 3 kwietnia:

„Jestem po trzech wynikach ujemnych na koronawirusa, jestem dalej pod kwarantanną, nikt nie chce mnie wypuścić stąd.”

Reporter: W sali był pan z osobami, które miały pozytywne wyniki, negatywne wyniki, byliście wymieszani?

Pan Bogdan: Tak, bo jak zaczął na oddziale panować koronawirus, to oni nikogo nie porozdzielali. Wszyscy razem, po 5-6 osób na sali.

To kolejny zapis nagrania pana Bogdana ze szpitala:

„Leżę na sali w tym momencie z sąsiadem, który ma też wynik ujemny. A na przeciwko leży u nas sąsiad z wynikiem pozytywnym. Jesteśmy już kilka godzin w jednym pomieszczeniu. Nikt się nami nie zainteresował.”

- 4 kwietnia miałem brany wymaz, więc wynik musiał być koło 6 kwietnia. Fizycznie do tej pory czuję się dobrze i mam nadzieję, że tak to przejdzie. Winię szpital, a kogo mam winić? To oni mnie narazili na to wszystko – mówi pan Bogdan.

Dzień po zamieszczeniu nagrania, szpital odniósł się do sprawy w mediach społecznościowych. W oświadczeniu czytamy, że kwarantanna była prowadzona zgodnie z obowiązującymi przepisami, a zakażeni pacjenci przewożeni do szpitali zakaźnych. Nie wyjaśniono dlaczego od razu nie odseparowano zdrowych pacjentów od zakażonych. Zapytaliśmy o to dyrekcję szpitala - do dziś nie otrzymaliśmy odpowiedzi.  

W tym samym szpitalu co pan Bogdan, była pani Anna. Ona również została zakażona koronawirusem na oddziale.

- Byliśmy zdani na własne siły, nikt nie zajmował się nami i tak mnie zarazili tym koronawirusem.

Teraz się dobrze czuję, miałam robione dwa wymazy. Mam nadzieję, że to nie będzie pozytywny wynik i wyjdę do domu – mówi.

Pan Bogdan przebywa z domu na kwarantannie. Wkrótce będzie miał wykonany kolejny test na koronawirua. Jeśli wynik będzie negatywny, będzie mógł wyjść na zewnątrz.

* W dniu emisji reportażu szpital przesłał nam oświadczenie:

"Pacjenci objęci kwarantanną każdorazowo po otrzymaniu dodatnich wyników testów byli relokowani do szpitali zakaźnych. W tych samych salach i na oddziale pozostawali tylko i wyłącznie pacjenci z ujemnym wynikiem, co nie oznacza, że w wykonanym następnego dnia badaniu po otrzymaniu ostatniego wyniku nie może zdarzyć się sytuacja, że na tej samej sali przebywają ujemni dotąd pacjenci, a u któregoś z nich otrzymamy wynik dodatni. Personel objęty kwarantanną podlegał tym samym zasadom jak pacjenci. Po uzyskaniu pozytywnego wyniku był natychmiast lokowany w szpitalach zakaźnych bądź poddany izolacji domowej. O zgodzie na odbycie kwarantanny domowej decyduje zawsze Sanepid. Warto zaznaczyć, że kwarantannę nakłada i odwołuje Sanepid decyzją administracyjną. Ostatnich kilku pacjentów zostało przeniesionych na inny oddział a następnie relokowanych do innych szpitali lub poddanych izolacji domowej".

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX