Informatyk musiał zamknąć biznes, więc… rozdaje komputery. Za darmo

35-letni Ireneusz Dybziński prowadzi w Zamościu niewielki serwis komputerowy.  Kiedy w dobie kwarantanny stracił klientów, zaczął pomagać innym. Gromadzi stare oraz niesprawne komputery i daje im nowe życie. Potem sprzęt trafia do ubogich rodzin. - Jest czarodziejem. Zbiera stare sprzęty, wyczyszcza je z wirusów, składa, by dać im nowe życie – mówi Jadwiga Hereta, dziennikarka, wolontariusz akcji.

- Zaczęło się od tego, że sam przekazałem pierwszy komputer. Później pani dyrektor z Dębowca zadzwoniła, że też potrzebuje. U mnie w firmie nie było, więc rzuciłem akcję na Facebooka. Nie spodziewałem się takiego odzewu od ludzi. Obiecałem sobie, że przygotuję 10 kompletów, później 20, później 100. Już tę liczbę minąłem i idziemy dalej. Teraz 200 – opowiada Ireneusz Dybziński.

Założeniem akcji było naprawienie kilku komputerów. Jednak w ciągu ostatnich tygodni pan Ireneusz złożył ich blisko 150. Wszystkie trafiły już do uczniów. 

- Ustawiam budzik na godzinę 24:30. Wstaję, jem śniadanie, kawa oczywiście pierwsza. 1:00, 1:30 jestem tutaj w firmie i staram się tak do 16:00. Nie ukrywam, że nieraz to jestem do 18:00. I wracam do domu spędzać czas z dziećmi – relacjonuje pan Ireneusz.

Dwa laptopy trafiły do dzieci pani Anety, które aby brać udział w lekcjach online, musiały dzielić się jednym telefonem. Teraz ich lekcje mogą odbywać się jednocześnie.

- Jest ich troje w domu i jest nam ciężko. Z każdym trzeba siąść do lekcji, jeżeli są wysłane. Trudny jest teraz okres, ale musimy sobie radzić – mówi Aneta Majewska, mama Mai i Kacpra.

- Przekazałem komputer i na drugi dzień była dziewczynka z czekoladą i tę czekoladę musiałem przyjąć, nie było możliwości odmowy. To zmotywowało mnie do dalszej pracy, bo akurat zbliżałem się do mojego obiecanego wyniku 100 sztuk. Planowałem, że trochę przystopuję, a stało się wręcz przeciwnie. Cały czas akcja się rozkręca – opowiada pan Ireneusz.

- Dzieci są po prostu szczęśliwe. Czasami okazują to w taki sposób, że nawet płaczą, cieszą się, uśmiechają, a czasami są zawstydzone i nie wiedzą, co mają zrobić – mówi Jadwiga Hereta, dziennikarka Tygodnika Zamojskiego, wolontariuszka akcji.

W akcję angażuje się coraz więcej osób. Poza wolontariuszami dostarczający dzieciom prezenty od pana Ireneusza, w zamojskim serwisie pojawiają się nowi darczyńcy. Marian Bojar postanowił przekazać stare komputery ze swojej firmy. Teraz Ireneusz Dybziński da im nowe życie.

- Sprzęt jest z naszej sali komputerowej, w której szkoliliśmy kursantów. Nie ukrywam, że z chwilą, gdy dowiedzieliśmy się, że jest takie zapotrzebowanie u młodzieży, biednej młodzieży, co nie mają na czym się uczyć, zlikwidowaliśmy tę salę – mówi pan Marian, który przekazał na akcję 12 komputerów.

Ireneusz Dybziński stara się nie myśleć o tym, czy jego firma przetrwa kwarantannę. Stałe koszty przy braku dochodów niebawem mogą stać się długami. Dlatego tym razem to inni postanowili pomóc informatykowi. W internecie pojawiła się już zrzutka. Zebrane pieniądze pozwolą opłacić podstawowe rachunki.

- Pomyśleliśmy, że potrzebuje pieniędzy na czynsz, potrzebuje pieniędzy na swoje materiały, które daje, by dać nowe życie tym sprzętom. I założyliśmy zbiórkę dla pana Irka. Oddaje sprzęty innym dzieciom i pomaga im, więc my jemu też pomóżmy – tłumaczy Jadwiga Hereta, dziennikarka Tygodnika Zamojskiego, wolontariuszka akcji. 

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX