W pożarze stracili dom. Dwoje dzieci niepełnosprawnych
Rodzina Schnitterów zawdzięcza życie autystycznej, 14-letniej córce. To ona idąc w środku nocy do łazienki usłyszała niepokojące odgłosy. Później wszystko działo się błyskawicznie. Płomienie objęły dom, niszcząc cały dorobek 5-osobowej rodziny, w której dwoje dzieci jest niepełnosprawnych. Co czeka Schnitterów?
46-letnia Beata Schnitter mieszka w Olbrachcicach w województwie opolskim. Wraz z mężem wychowują twoje dzieci: 17-letniego Konrada, 14-letnią Nikolę i 7-letniego Borysa. Pod koniec marca w pożarze rodzina straciła dach nad głową, a wraz z nim cały dorobek życia. Dziś proszą o pomoc, bo jak się okazuje w tak trudnej sytuacji zostali sami.
- Żyjemy dzięki córce. To ona schodząc do łazienki o godzinie 4:20 mówi: "tata tak na górze coś skrzypi". Największy żal był, że płonie zniszczyły moją pięcioletnią pracę, którą wkładaliśmy z żoną w ten dom – mówi Mateusz Schnitter.
17-letni Konrad cierpi na dziecięce porażenie mózgowe. O trzy lata młodsza Nikola ma autyzm. Pani Beata również boryka się z poważnymi problemami zdrowotnymi. Po pożarze Sznitterowie zostali bez środków do życia. Zamieszkali na poddaszu budynku gminnego ośrodka kultury. Urzędnicy przez kilka tygodni zapewniali, że jest to chwilowe rozwiązanie. Jednak sprawa ruszyła dopiero po naszej interwencji.
- Nie ma możliwości na chwilę obecną wykąpania ze spokojem syna. Dlatego, że kabiny prysznicowe są tak wąskie i tak wysoko, że nie można go wykąpać. Dzięki uprzejmości ludzi kąpiemy 16-letniego chłopaka w wanience dla niemowląt. Córka ma reumatoidalne zapalenie stawów i celiaklię i też najpierw parą grzejemy. I ja z córką na szybko wchodzę by szybko to zrobić – opowiada pani Beata.
- Myślę, że warunki tam panujące są jak najbardziej sprzyjające. I, że ta rodzina spokojnie mogła w tym miejscu oczekiwać na to mieszkanie, które przygotowaliśmy – odpowiada Edward Plicko, burmistrz Białej. Samorządowiec zapewniał nas, że rodzina może nawet korzystać z widny.
- Winda w hotelu jest, do poziomu piętra pierwszego. Ona jest sprawna, ale piętro niżej się kończy, więc na poddasze trzeba Konrada wnieść na górę – wyjaśnia pani Beata.
Spalony dom Sznitterów był ubezpieczony. Jednak do dziś rodzina nie dostała odszkodowania.
- Ubezpieczenie domu było na dokładnie 122 tysiące zł. Bo to była nieruchomość i ruchomości. Na razie dostałem odpowiedź odmowną od ubezpieczyciela – mówi pan Mateusz.
- Dokumenty są niewystarczające, ponieważ nie mamy decyzji na temat sprawności instalacji elektrycznej, jak dostałam w odpowiedzi z W****. To wykonuje się raz na pięć lat, a ja kupowałam dom na raty i aktem notarialnym ten dom przepisałam w tym roku. Nie jestem w stanie odzyskać tych dokumentów, bo wtedy w akcie był inny właściciel – dodaje pani Beata.
„Każdy właściciel nieruchomości powinien dbać o okresowe przeglądy techniczne, co pozwala utrzymywać bezpieczny stan budynku. Jeżeli jakość instalacji elektrycznej jest rażąco niebezpieczna może ona doprowadzić do krytycznych konsekwencji, w tym np. pożaru” – brzmi oświadczenie Dawida Korszenia, rzecznika firmy ubezpieczeniowej.
Od ponad miesiąca pogorzelcy czekają też na pomoc Gminy. Po naszej interwencji urzędnicy zaproponowali lokal socjalny.
- Urząd w pierwszej kolejności zabezpieczył byt, czyli możliwość przenocowania w hotelu. Ten okres wydłużył się do ponad miesiąca ze względu na to, że to mieszkanie, które zdecydowaliśmy, że zostanie przygotowane dla tej rodziny, wymaga generalnego remontu – tłumaczy Edward Plicko, burmistrz gminy Biała.
Urzędnicy obiecali, że zapewnią rodzinie lokal, który będzie dostosowany do ich potrzeb. W internecie założono też zrzutkę pieniędzy, by pomóc Sznitterom stanąć na nogi i odbudować dom. Pozbawiona nadziei rodzina musi zaczynać wszystko od nowa.