Wyjątkowa mama w potrzebie. Ruszyliśmy z pomocą
W Dniu Matki redakcja Interwencji zrobiła prezent matce opiekującej się ośmiorgiem dzieci. I to prezent nie byle jaki, bo wart 7 tys. zł. Joanna Pawlak od 18 lat prowadzi pod Warszawą rodzinny dom dziecka. Zgłosiła się do nas, gdy z powodu koronawirusa zdecydowała się odwołać wakacyjny wyjazd do ośrodka w Mielnie, ale nie mogła odzyskać wpłaconych pieniędzy.
Panią Joannę Pawlak z Radzymina pod Warszawą i jej podopiecznych poznajemy w bardzo szczególnym momencie. Ośmioro wychowanków jej rodzinnego domu dziecka, już drugi miesiąc przebywa w domu z powodu panującej epidemii. Mimo to rodzina jest zadbana i szczęśliwa. Panuje w niej spokój i miłość. Pani Joanna rodzinny dom dziecka prowadzi już od 18 lat.
- Ludzie doszukują się w tym co robimy innych podtekstów, jakiejś innej motywacji niż jest naprawdę. Do nas trafiają dzieci poranione. Wszystkie te dzieci są z problemami. Wszystkie dzieci trzeba ratować, dać im mnóstwo miłości – opowiada.
Remontuje czy „czyści” kamienicę z lokatorów?
Zapytana o najfajniejszy moment wspomina wigilię, na której pojawia się 30 osób. Przyjeżdżają również dzieci, które już się usamodzielniły.
Kłopoty tej rodziny zaczęły się na początku roku. Wówczas kobieta zarezerwowała wczasy dla siebie, męża i ośmiorga podopiecznych w ośrodku wczasowym w Mielnie. Za domek zapłaciła gotówką, niemal siedem tysięcy złotych. Kiedy zaczęła się pandemia, chciała zrezygnować z rezerwacji. I tu zaczęły się problemy.
- Nawiązałam mailowy kontakt z ośrodkiem, dzwoniłam do nich. Okazało się, że trzeba czekać. Nawet w swoim mailu prosiłam, żeby spróbowali spojrzeć na tą sprawę specjalnie, inaczej. Że jest epidemia, trochę się boimy jechać z dziećmi w dalszą podróż. Nie wiemy, co nas czeka, jak się rozwinie sytuacja z tą epidemią – mówi.
Pani Joanna postanowiła poprosić o pomoc naszą redakcję. Czas biegł, bo turnus miał się rozpocząć 22 czerwca. Firma, która jest właścicielem ośrodka, posiada kilka podobnych miejsc nad polskim morzem. Wysyłamy mail z zapytaniem o rezerwację pani Joanny. Jedziemy też pod adres firmy podany w dokumentach. Na miejscu okazuje się, że firma rok temu przeniosła się do Poznania.
„Mail, który został wysłany, właśnie się dowiedziałam, że został przekazany do kierownika. I on się z panią skontaktuje” – słyszymy w biurze obsługi klienta.
- Ustawa o imprezach turystycznych przewiduje prawo odstąpienia. Klient ma prawdo do odstąpienia od umowy, zażądania całości kwoty wpłaconej. W momencie, kiedy zaistniała sytuacja z koronawirusem, jest to klasyczna przesłanka do tego, żeby odstąpić od umowy – tłumaczy Przemysław Ligęzowski, radca prawny.
Już następnego dnia po wysłaniu zapytania mailowego dostajemy z firmy odpowiedź. A w niej wiadomość, że ośrodek anulował rezerwację pani Joanny. Rodzina już wkrótce dostanie też z powrotem wpłacone pieniądze.
„Odnośnie Pani Joanny podeszliśmy do sprawy indywidualnie i patrząc na charakter prowadzonej działalności przez Panią Joanne postanowiliśmy przychylić się do prośby odnośnie anulowania rezerwacji. W dniu wczorajszym w godzinach przedpołudniowych Pani Joanna została poinformowana o tym fakcie i wspólnie ustalimy teraz etap zwrotu pieniędzy.” – przekazał kierownik firmy.