Taras czy dach garażu? Wojny sąsiadek nie zakończył nawet sąd

56-letnia Barbara Woleńska z Bolesławca od 20 lat korzysta z tarasu, na który prowadzi wyjście balkonowe z jej mieszkania. Kobieta dbała o niego i inwestowała. Problem w tym, że taras jest też… dachem garażu sąsiadki - Marii G. A ta nie życzy sobie, by pani Barbara po nim chodziła. Wojny sąsiadek nie zakończył nawet sąd.

Barbara Woleńska mieszka w Bolesławcu na Dolnym Śląsku. W 2001 roku kobieta z mężem kupiła mieszkanie na jednym z tutejszych osiedli. Lokal był spełnieniem marzeń pani Barbary. Jego atutem był duży taras, na którym kobieta przez lata uprawiała kwiaty i rzadkie odmiany roślin. Niestety z czasem taras stał się kością niezgody między sąsiadami.

- Był tutaj 20-letni szczepiony modrzew płaczący. Na dzisiaj nie ma tego wszystkiego, bo siłą, presją i wandalizmem wszystko usunięto, wyrzucono - mówi pani Barbara.

Rodzina Woleńskich twierdzi, że od 2005 roku przeżywa koszmar. Według niej inicjatorką lokatorskiego konfliktu miała być jedna z sąsiadek - Maria G., która jest także właścicielką garażu pod tarasem pani Barbary. Sąsiadka uważała, że pani Barbara bezumownie korzysta z jej dachu.

- Sąsiadka każe mi zabierać stoliki, siedziska, huśtawkę i opuścić jej dach garażu. Nie pozwala mi po nim chodzić. Krzyczała z okna, niejednokrotnie narzekała, że podlewam kwiaty. Pytałam, czy deszcz jej nie niszczy, bo przecież były ulewy, deszcze, zima, mróz, śnieg – opowiada pani Barbara i dodaje:

Nocna straż. Rolnicy pilnują… pól

- Nasze balkony nie były zapisane w akcie notarialnym jako przyłączone do mieszkania. I to spowodowało u takich ludzi jak moja sąsiadka realizowanie swoich pasji dociekania drążenia, dokuczania, straszenia, szantażowania.

Sąsiadka skierowała sprawę do sądu i wydawało się, że ten pogodził lokatorki.

Sąd uznał, że taras jest wspólny: jako dach i jako cześć przynależna do mieszkania. Z tym faktem nie pogodziła się Maria G. 8 maja pod pretekstem remontu i pod nieobecność pani Barbary opróżniła taras. Zamurowane zostały także donice, w których właścicielka mieszkania przez 20 lat uprawiała rośliny. Pani Barbara jest w szoku.

- Każdy remont, który jest dokonywany w nieruchomości, winien posiadać uchwałę, zgodę współlokatorów. Jestem ciekaw, czy taka uchwała została podjęta i w jaki sposób zarządca podejmował decyzję. To jest część wspólna. Wymaga się zgody wszystkich właścicieli. Jest to prawdopodobnie bezprawne działanie zarządcy i właścicielki tego garażu – komentuje Wojciech Kasprzyk, pełnomocnik pani Barbary.

- Ja byłem w swoim domu. Widzę ludzi wchodzących po drabinie na mój taras i wylewających mieszankę betonową do donic, w których wcześniej była zieleń mojej mamy – mówi Łukasz Woleński, syn pani Barbary.

Kiedyś dworzec, dziś miejsce walki o mieszkania

- Właścicielka garażu jest zarazem właścicielką tarasu. Sąd stwierdził inaczej, bo został wprowadzony w błąd – komentuje Antoni Mariowski, zarządca bloku.

- Donice zamurowano na polecenie zarządcy. Pod spodem nie miały muru i ciekło – tłumaczy Maria G.

Pani Barbara nie może pogodzić się z utratą swoich roślin. Dlatego skierowała sprawę do prokuratury oskarżając sąsiadkę o naruszenie miru domowego i dewastację mienia. Nie wyklucza, że będzie starała się także o odszkodowanie.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX