Zniknęli z budowy domu. Właściciel wycenił straty na 132 tys. zł
Przeprowadzka do własnego domu w miejscowości Rojewo w województwie kujawsko-pomorskim miała być zwieńczeniem marzeń państwa Walewskich. 3 lata temu pobrali się. Pan Piotr obiecał żonie, że pierwsze urodziny syna będą obchodzić już w nowym domu. Dziś syn ma już półtora roku, a budowa stoi. Dom miała postawić firma znajomego pana Piotra… w sierpniu zeszłego roku.
- Mnie się marzyło od małego mieszkać na wsi, pracować w mieście, ale dojeżdżać, mieć tu taki swój domek, tutaj ta okolica tez jest genialna, nie mamy sąsiadów. Cisza, spokój – opowiada Piotr Walewski.
Budowa domu została zlecona firmie kolegi pana Piotra. Wydawało się to rozwiązanie idealne. Małżonkowie wzięli kredyt w banku i ruszyła budowa. Rodzice pani Agaty zaproponowali, aby młodzi wprowadzili się do nich, żeby nie musieli już płacić za wynajmowane mieszkanie w Inowrocławiu.
Kiedyś dworzec, dziś miejsce walki o mieszkania
- Czytałem opinie o tej firmie w internecie i były same pozytywne. Sama rozmowa z Mateuszem też układała się pięknie. Umówiliśmy się na kwotę, zgodnie z umową jest to 230 tys. zł. Za to miał być postawiony stan surowy zamknięty. Termin umowy mamy od 1 marca do 31 sierpnia z możliwością miesięcznego opóźnienia, czyli tak naprawdę koniec września 2019 roku – opowiada Piotr Walewski.
Małżeństwo wypłacało wykonawcy pieniądze w ratach.
- Postawił fundamenty i parter, to była jedna transza - 50 tys. zł, kolejna transza 50 tys. zł i na kolejny etap, na dach też otrzymał pieniądze 59 tys. 760 zł. Mateusz powiedział, bym załatwił mu dekarza, a on się nim rozliczy. No i wyszła kolejna niemiła sytuacja – mówi pan Piotr.
Nocna straż. Rolnicy pilnują… pól
- Mam dwie prace nierozliczone do końca. Jedną sprzed półtora roku, która skończyliśmy. Na kwotę ponad 20 tys. zł i zaległość za drewno konstrukcyjne, które tam zjechało na budowę. Jak na razie nie idzie tych pieniędzy od pana Mateusza wyciągnąć – przyznaje pan Sławomir, właściciel firmy dekarskiej.
Do zakończenia budowy domu jest jeszcze bardzo daleko. Kontakt z panem Mateuszem, z którym małżeństwo podpisało umowę na budowę domu, jest coraz trudniejszy. Budowa stanęła. Żeby ją dokończyć, Walewscy zmuszeni są ponosić dalsze wydatki. Rodzice pana Piotra pomagają w pracach i finansowo.
- Będziemy walczyli w sądzie o 132 tys. zł – zapowiada pan Piotr.
Pan Mateusz zgodził się na rozmowę z nami, ale później odmówił rozmowy przed kamerą. Stwierdził, że nikomu nie jest winien żadnych pieniędzy.
- Najbardziej boli mnie to, że zostałem oszukany przez znajomego, w życiu nie spodziewałbym się tego – podsumowuje Piotr Walewski.