Gminny lokator doprowadził do pożaru. Kto zapłaci za remont?
Mieszkańcy kamienicy w Ścinawie koło Lubina otarli się o śmierć. Pożar zaskoczył ich w nocy i odciął drogę ucieczki. Gdyby straż przyjechała kilka minut później, spaliliby się. Teraz ich kamienica jest zniszczona, a remont będzie kosztowny. Pożar wzniecił lokator umieszczony przez gminę w mieszkaniu socjalnym, ale urzędnicy sfinansować chcą tylko część prac.
- Staliśmy w oknie i czekaliśmy na pomoc, krzyczeliśmy przez okno, że nie mamy jak uciekać. Czekaliśmy na strażaków. Mówili, że gdyby przyjechali 5 minut później, to już by nas nie było – mówi Barbara Bednarczyk, mieszkanka kamienicy.
- Mnie wyciągali z okna, w szoku byłam. Zaprowadzili mnie do przychodni, dostałam tlen, bo się dusiłam, było pełno dymu – wspomina inna lokatorka Krystyna Cebula.
W kamienicy są cztery lokale: dwa prywatne i dwa socjalne. Pożar wybuchł w mieszkaniu Jacka W. Ponad dwa miesiące temu mężczyzna otrzymał ten lokal socjalny z urzędu.
- Usnął z niedopałkiem papierosa. Jak go obudziła partnerka, to całe mieszkanie było w ogniu. Otworzył wszystkie drzwi na przestrzał i uciekł – opowiada Barbara Bednarczyk.
Część płaci, część nie. Karę poniosą wszyscy
- Ne wiem, jak mamy żyć w takich warunkach. Ja bym burmistrza dał, żeby sobie tu pomieszkał, skoro dał takiego gada – dodaje inny mieszkaniec Stanisław Cebula.
Jacek W. był uciążliwym sąsiadem. Mieszkańcy bali się o swoje życie i o wszystkim, jak twierdzą, informowali burmistrza.
- Nie chcieliśmy, żeby przychodził tu mieszkać, chodziliśmy do burmistrza, do komunalki, to nie. Twierdzili, że on bardzo spokojny jest – mówi Stanisław Cebula.
- Ja tu mieszkam dwadzieścia lat. Jakie ja tu przechodziłam katorgi… Tu nie pierwszy raz się paliło i nic na to nie zważali. Dali drugą osobę, która mieszkała dwa miesiące i która wszystko przynosiła do mieszkania. Nawet opalała w nim – opowiada Krystyna Cebula.
Strażak podpalacz naczelnikiem OSP. Wychodzą kolejne skandale
- My w kraju nie możemy sobie z takimi problemami poradzić. Graniczy z pewnością, że do tego mieszkania zostanie wprowadzono podobna osoba – przyznaje Zbigniew Węgrzyn z Zakładu Gospodarki Komunalnej w Ścinawie.
Pieniędzy lokatorzy od ubezpieczyciela nie dostaną. Kamienicą jeszcze kilka miesięcy temu zarządzała zewnętrzna firma. Lokatorzy, by ograniczyć koszty, sami założyli wspólnotę. Do marca tego roku kamienica była ubezpieczona.
- Zrobiliśmy uchwalę, ale żeby jakiekolwiek pieniądze ruszyć z konta wspólnotowego, to te papiery leżały od grudnia do kwietnia i ciągle były wymieniane, że nie ten przecinek, że nie ta miejscowość, że nie ta nazwa spółki, nazwisko i ciągle były papiery cofane. Niech pani sobie wyobrazi, że w dniu pożaru z banku dzwonili, że możemy przyjść odebrać papiery – mówi Barbara Bednarczyk, mieszkanka kamienicy.
Lokatorzy po pożarze zaczęli walczyć w Urzędzie Miasta w Ścinawie o wsparcie finansowe. Chorzy, biedni ludzie nie mają środków na tak duży remont.
Wypadek, czy śmiertelne pobicie. Siostra walczy o prawdę
- Pan burmistrz stwierdził, że to jest gminne, ale oni mają 22 procent udziału, czyli wyszło około 8800 zł, a resztę mamy zapłacić my, lokatorzy. Tylko my tego nie podpaliliśmy. Pani Krysia z panem Stasiem muszą zapłacić 8900 zł, a my 23 tys. zł, bo mamy największe mieszkanie – wyjaśnia Barbara Bednarczyk.
Chcieliśmy dowiedzieć się, czy burmistrz może wspomóc finansowo lokatorów. Niestety odpowiedzi przed kamerą nie uzyskaliśmy.
- Jeśli nastała taka sytuacja i wiadomo, kto jest winny, to istnieje fundusz gwarancyjny. Oczywiście wypłaca on dopiero wtedy, jak zostanie formalnie przez policję sprawa zamknięta, sąd itd. Te pieniądze prędzej czy później by do gminy wróciły. Jeżeli was teraz nie stać, my wam pomożemy. Może w ratach nam oddacie miesięcznie po 100 złotych przez parę lat, można wszystko zrobić, tylko trzeba mieć chęci – mówi Paweł Kowalski ze stowarzyszenia „Lepsza Ścinawa”.