Wyrzucił teściową na bruk. Mimo dożywotniej służebności

Nie o takiej starości marzyła 72-letnia Anna Ignatiuk z Terespola. Ponad 40 lat temu razem mężem kupiła mały, drewniany dom, wymagający gruntownego remontu. To miało być jej miejsce na ziemi. Niestety, z domu wyrzucił ją zięć. Mężczyzna został właścicielem gospodarstwa po śmierci córki pani Anny. Seniorka ma zagwarantowaną dożywotnią służebność, ale zięć nie respektuje tego zapisu.

 - Ja to wszystko doprowadziłam do porządku. Zrobiłam wodę, centralne ogrzewanie – opowiada Anna Ignatiuk.

Cztery lata później córka pani Anny wyszła za mąż.  Zięć z otwartymi ramionami został zaproszony przez teściową do domu, aby wspólnie mieszkali. W akcie notarialnym widnieje wyraźnie zapis, że kobieta ma zagwarantowaną dożywotnią służebność. Miała to być ostoja dla młodej pary i spokojna starość dla pani Anny.

- Zaczęliśmy to wspólnie rozbudowywać. Zięć nigdy nie pracował, tylko córka. Ona brała pożyczki, brałam je ja, wiele razy, żeby pomóc to rozbudować, żeby to do kupy skleić, żeby to jakoś wyglądało – mówi Anna Ignatiuk.

Kosmiczne ceny nad morzem. "Paragony grozy"

- Przyszedł do siostry, jak to mówią, z jedną reklamówką. Rygor miał od żony, to żyli jak trzeba i moja siostra żyła. Toż przez 17 lat razem żyli, razem mieszkali – dodaje Zofia Kozioł, siostra pani Anny.

Niestety córka pani Anny zaczęła poważnie chorować. 8 lat się leczyła. Lekarze stwierdzili marskość wątroby. Jedynym ratunkiem był przeszczep organu. Czekała z ogromną nadzieją, że znajdzie się dawca. I tak się stało. Finał operacji nie był jednak szczęśliwy.

- Jak myśmy pojechali to ona leżała na OIOM-ie. W ogóle ja z nią nawet słowa nie zamieniłam. Nic. Robili reanimacje tym wstrząsem trzy razy i umarła. Umierała na moich oczach, on też widział – wspomina Anna Ignatiuk.

Córka pani Anny zmarła 27 października 2017 roku. Miała 43 lata. Dla matki zaczął się kolejny dramat. Została sama w domu z zięciem. Ponieważ małżonkowie dzieci nie mieli, zięć odziedziczył wszystko.

- Jak on to wszystko odziedziczył, to zaczął pokazywać, na co go stać. Miał mnie za nic. Gorzej jak psa. Przyszedł do mnie do pokoju i mówi: a teraz stara k*** szukaj sobie domu dla bezdomnych, bo  tu nie będziesz! I się zaczęło. Zaczął bić, kopał, wyganiał, szarpał. Policja była ze 20 razy – twierdzi pani Anna.

- Policjanci wielokrotnie interweniowali pod tym adresem. I były to interwencje zgłaszane przez obydwie strony konfliktu. Natomiast większość tych spraw wiązała się ze zgłoszeniami dotyczącymi utrudniania korzystania z posesji. Natomiast to były kwestie dotyczące prawa cywilnego – informuje podkom. Barbara Salczyńska-Pyrchla z Komendy Miejskiej Policji w Białej Podlaskiej.

Gminny lokator doprowadził do pożaru. Kto zapłaci za remont?

- Za każdym razem jak babcia przychodziła z płaczem, to mówiliśmy jej, żeby u nas została, żeby tam nie wracała. Nie chciała, zawsze wracała, bo mówiła, że tam jest jej dom i tam chce mieszkać – opowiada pan Łukasz, jedyny wnuczek pani Anny.

- Poszedłem do niego porozmawiać, co on wyprawia. A on mi tłumaczył, że nic takiego nie robi

Cały czas tak tłumaczył, że niby z mamą jest coś nie tak, bo on ani jej nie wygania, ani jej nie popycha, ani jej nie kopie, że ona wszystko zmyśla – mówi pan Krzysztof, syn Anny.

Był 14 września 2019 roku. Pani Anna szykowała się do wyjścia do kościoła.

- Mam iść do kościoła, a on mówi: gdzie, stara k***, długopis?” Taka szafka była, gdzie tych długopisów dużo. Jeden wzięłam, ale mi pękł, więc go wyrzuciłam do kosza. To on mnie złapał z tyłu za kurtkę i zaczął moją głową walić w ścianę! Zaczęłam płakać. Jeszcze mnie kopnął i wypchnął za drzwi – twierdzi pani Anna.

Strażak podpalacz naczelnikiem OSP. Wychodzą kolejne skandale

- Mieliśmy informację, że dochodzi do przemocy wobec pani. No i wówczas podjęte były działania, wdrożona procedura niebieskiej karty, skierowany został akt oskarżenia do sądu przeciwko sprawcy – informuje podkom. Barbara Salczyńska-Pyrchla z policji w Białej Podlaskiej.

To był ostatni raz kiedy pani Anna jeszcze mieszkała w domu, który kiedyś do niej należał. Schronienie dla kobiety zapewniła siostra, a potem jej syn. Zięć przepisał dom na swoją matkę i z domu się wyprowadził.

- Teraz tu nie mieszka, bo kupił sobie mieszkanie w Białej Podlaskiej, z garażem podobno. Nie pracował ani razu przez te 17 lat, proszę jego się spytać, skąd on miał na to pieniądze – mówi pani Anna.

Ponieważ zięć pani Anny wystawił dom na sprzedaż, użyliśmy prowokacji dziennikarskiej udając zainteresowanie kupnem domu. Podczas rozmowy telefonicznej pytaliśmy, czy kwestia własności została uregulowana. Mężczyzna nic nie wspomniał o dożywotniej służebności dla teściowej.

- W przypadku jeśli ten pan sprzeda tę nieruchomość, to ta służebność w dalszym ciągu będzie tę nieruchomość obciążała i będzie mogła być egzekwowana w stosunku do przyszłego nabywcy. W księdze wieczystej oczywiście jest ta służebność wpisana, jak również jest wzmianka o toczącym się postępowaniu – tłumaczy Ewa Ciechanowicz- Okoń, radca prawny reprezentująca panią Annę.

Firma pożyczkowa żąda pieniędzy. A dług nie jego

Następnego dnia z ukrytą kamerą pojechaliśmy na spotkanie z zięciem pani Anny. Mężczyzna  ochoczo oprowadzał po domu mówiąc, że wystarczy tylko kupić i się wprowadzać, bo dom jest gotowy do zamieszkania bez dodatkowych nakładów i prawnie jest wszystko uregulowane.

W pewnym momencie dostał sygnał, iż rozmawia z dziennikarką i zażądał opuszczenia terenu.

Wówczas do rozmowy dołączyła pani Anna. 

Reporter: Pan przyszedł do tego domu…

Pani Anna: Tak, tak. 18 lat wstecz i proszę panią przyszedł i „umila” mi życie. Bije mnie, wygania. Przyszedł z jedną reklamówką.

Reporter: A te rzeczy, które pan zamierza sprzedawać z domem, to pan to kupi?​

Pani Anna: Nie. Fioletowy pokój jest mój, meble i biały pokój jest mój.

Reporter: Dał pan to mamie swojej natychmiast po śmierci żony.

Teściowa: Tak, żeby nie płacić mi zachowku.

Reporter: No i co teraz?

Zięć: Nic.

Do bramy głównej pani Anna kluczy już nie ma. Na swoją niegdyś posesję weszła boczną furtką. Zięć schował się w domu.

- Pozmieniał zamki. Jak ja mogę tu mieszkać? I dla bezdomnych mnie kazał domu szukać.

Żebym ja mieszkała 43 lata na tej ziemi, gdzie stoję, i żebym ja nie mogła teraz wejść do własnego domu… Ja jego przyjęłam jak syna, a on mi się tak odwdzięcza? Tak nie może być, gdzie sprawiedliwość – pyta pani Anna.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX