Koparka burzyła dom. W środku byli ludzie
Pani Ewa Dudzińska ma 56 lat. Razem z dwoma dorosłymi synami mieszkała w domu przy ulicy Obornickiej w Poznaniu. 9. czerwca tego roku, gdy rodzina Dudzińskich była w domu, na plac wjechała koparka, która zaczęła burzyć dom. Jak się okazało na polecenie właściciela budynku.
Pani Ewa Dudzińska ma dwóch dorosłych synów. Jeden z nich cierpi na schizofrenię, drugi jest niepełnosprawny ruchowo. Jak twierdzi kobieta, prawo do zamieszkania w domu dostała w prezencie ślubnym od pierwszej właścicielki domu.
- Do domu przy ulicy Obornickiej wprowadziłam się w 1984 roku. Żyłam z synami, którzy są schorowani. Mąż też był osobą chorą, ze swoją chorobą borykał się 12 lat. Choroba była bardzo ciężka i w 2014 roku zmarł - mówi pani Ewa.
- Mieszkaliśmy w bardzo kiepskich warunkach socjalnych. Toaletę mieliśmy za domem. Wodę do mycia czerpaliśmy ze studni, do picia kupowaliśmy - dodaje.
Pod koniec lat 90-tych działkę i dom, w którym mieszkali Dudzińscy, kupił Robert Z. Ale nie nachodził rodziny. Choć uzyskał nakaz eksmisji prawie 20 lat temu, nigdy nie zwrócił się z nim do komornika. W domu pojawił się dopiero w kwietniu tego roku.
- Powiedział, że o musi to komuś wynająć i że zależy mu na jak największym terenie. I, że jedyne co zrobi, to wyburzy te szopki. Domu nie będzie ruszał. Aczkolwiek któregoś razu okazało się, że zlikwidował toaletę - mówi pan Adam, syn pani Ewy.
9 czerwca na plac wjechała koparka, która zaczęła burzyć dom. - "Koparkowy" zaczął strasznie szaleć. Dostał pewnie jakiś znak od właściciela, że ma zburzyć tę ścianę, która podtrzymywała nasze pokoje - relacjonuje pan Adam.
- Życie nasze nie było ważne dla tego pana, tylko po prostu kazał rozburzyć - mówi pani Ewa. - Ktoś się zainteresował tą sytuacją. Zadzwonił po policję, przyjechało dużo policji - dodaje.
Reporter: Czy mężczyzna, który 9 czerwca wjechał koparką i zaczął nazwijmy to rozbiórkę, miał pozwolenie?
Paweł Łukaszewski, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Poznaniu: W wyniku naszego postępowania ustaliliśmy, że inwestor tych robót rozbiórkowych nie posiadał pozwolenia na prowadzenie tych prac.
- W tym budynku był człowiek, który spał. Z uwagi na to, że choruje, przyjmuje takie leki, które mogły spowodować to, że on się w ogóle nie obudzi podczas tych czynności. Przez to, że ta osoba choruje i przyjmuje leki, on był pozbawiony tak naprawdę prawa ucieczki, możliwości ucieczki z tego domu - twierdzi prawnik Wojciech Gajda.
Po wizycie na ul. Obornickiej, właściciel domu skontaktował się z naszą redakcją, ale nie zgodził się na rozmowę przed kamerą. Twierdzi, że to on jest osobą poszkodowaną, a budynek wyburzył, bo przez lata nie mógł pozbyć się z domu Dudzińskich. Według niego, nikogo nie było wtedy w środku. Sprawą zajmuje się prokuratura.
- Zostawiłam w tym domu system ratalny. Nowy piecyk, nową lodówkę, okna są w ratach. Także cały dobytek z 36 lat - mówi pani Ewa.
Dziś rodzina Dudzińskich mieszka w jednej z poznańskich fundacji. Czekają na możliwość odzyskania swoich rzeczy, które leżą w gruzach zburzonego domu.
- Udało się również tutaj jeśli chodzi o pomoc miasta procedować wniosek o pomoc mieszkaniową. Mieszkanie socjalne, które w przyszłości może posłużyć im już jako docelowe - mówi Magdalena Górska, pełnomocnik prezydenta Poznania ds. interwencji lokatorskich.
- Jest to ciężka sytuacja i chwilami już straciłem nadzieję na pozytywne rozwiązanie tej sprawy. Aczkolwiek mamy wokół siebie dużo dobrych ludzi, którzy nam pomagają i umacniają nas w tej wierze, że ta sytuacja być może miała być zmianą na lepsze dla nas - mówi pan Adam.