"Będzie wojna, lubimy wojnę". Bar kontra mieszkańcy osiedla

Mieszkańcy jednego z osiedli w Wałczu twierdzą, że miejscowy bar pod chmurką zmienił ich życie w koszmar. Problemem jest grająca w środku nocy muzyka, ale też zachowanie obsługi i klientów baru. Policja potrafi interweniować w nim nawet kilka razy jednej nocy. - I utrudniamy życie, mają pecha. Nie będzie zgody, będzie wojna – mówi pracownik baru.

65-letnia pani Urszula mieszka w Wałczu w województwie zachodniopomorskim. Kobieta wychowała czworo dzieci. Liczyła, że na emeryturze będzie żyła spokojnie. Tak było, ale do czasu. Od roku kobieta z sąsiadami walczy z osobami prowadzącymi lokalny bar. Początkowo niepozorny spór przerodził się w regularną wojnę.

Źle wykonano zabieg. Żaden szpital nie może mu pomóc

- Tam są koncerty, tam są hałasy. W zeszłym roku w ogóle straszne rzeczy się działy. Pracujące tam towarzystwo jest nieodpowiedzialne. To się mija z celem, by był tu plac zabaw i alkohole wyskokowe. Pamiętam, jak pan się wgramolił pijany na hamak, spadał z niego i używał brzydkich wyrażeń. A obok dziecko siedziało w piasku i sobie babeczkę robiło – opowiada Urszula Hendler-Lipka.

- W sobotę koniec imprezy, w niedzielę, gdzieś w południe sprzątanie po imprezie. Tłuką butelki, które zbierają po imprezie, muzykę oczywiście sobie puszczą – dodaje Grzegorz Marcinkowski.

Mieszkańcy osiedla twierdzą, że obsługa baru oraz jego klienci zamienili ich życie w koszmar. Nie pomagają rozmowy i prośby. A lokatorzy drżą o swoje życie. Do tej pory agresja prowadzących lokal przejawiała się w wyzwiskach oraz pobiciach. Doszło także do podpalenia budynku pani Urszuli.

Animatorka kultury kontra wójt. Kontrowersyjne wypowiedzenie umowy

- Odgrażał się, że on tu wszystkich nas wykupi, że nas spali. A w nocy to już totalnie… był wybuch, już tam się paliło. Bałam się strasznie, bo syn ma mieszalnię farb i lakierów – opowiada pani Urszula.

- No i utrudniamy, i co, i żyją dalej. No i co z tego?  - mówi nam pracownik lokalu.

Nowa menadżer lokalu twierdzi, że „mieszkańcy też są uciążliwi dla prowadzących biznes”.

To zapis nagrania, dokumentującego zachowanie poprzedniego menadżera baru:

- K*** jedne, zrozumcie to w końcu, prości ludzie.

- A dlaczego pan nas wyzywa?

- Bo ja mogę was wszystkich kupić i sprzedać. Biedoto p***. Bo ci przyp***.

Problemy ze sprzęgłem w nowej skodzie. Producent odmawia naprawy

Policja jest bezsilna. Bywało, że funkcjonariusze interweniowali aż 4 razy dziennie.

„Postępowania są w toku. Zgłoszenia dotyczyły zakłócenia spoczynku nocnego, poprzez głośne odtwarzanie muzyki. Jeżeli chodzi  o zgłoszenia, dotyczące wykroczeń przeciwko porządkowi i spokojowi publicznemu, były to informacje zgłaszane telefonicznie, w tym także anonimowo” – przekazała  asp. Beata Budzyń, rzecznik KPP w Wałczu.

- Policja pojawiła się, poszła do nich, próbowała ich uciszyć, ale oczywiście nie dało to efektu. Tak jakby muzyka była jeszcze pogłośniona – uważa Grzegorz Marcinkowski, jeden z okolicznych mieszkańców.

Lokatorzy mieli nadzieję, że problem rozwiąże burmistrz.

Wojna z sąsiadem. Trzyma gnój tuż obok domu małżeństwa

- Burmistrz powinien trzymać stronę mieszkańców, powinien stać za nimi murem, bo to oni go wybrali. Oni go darzyli zaufaniem, a tego niestety nie ma – uważa Halina Kuch, radna miasta Wałcz.

- Po spotkaniu w panem burmistrzem troszeczkę było ciszej. Do pewnego momentu. W tą sobotę znowu zaczęli – opowiada Agnieszka Laskowska, mieszkanka.

- I utrudniamy życie, mają pecha, trudno i koniec tematu. Niech sobie żyją albo niech się gdzieś przeprowadzą. Życie…  Jak mają jakąś ekipę, to niech przyjadą z ekipą. Jak nie, to na razie. My się nie boimy. Nie będzie zgody, będzie wojna, my lubimy wojnę – mówi nam pracownik lokalu.

By ratować syna, pożyczyła 100 tys. zł i przekazała… oszustowi

Mieszkańcy chcą by burmistrz rozwiązał umowę dzierżawy z sąsiadem, który nadal uprzykrza im życie. Wtedy osiedlowy bar zniknie, a lokatorzy będą mogli żyć spokojnie.

- Cały poprzedni rok grała muzyka 7 dni w tygodniu do godziny 3-4. My pracujemy. Np. idziemy na 6-7 do pracy. Trzeba wstać, trzeba się wyspać – podsumowuje Iwona Marcinkowska, mieszkanka osiedla.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX