Nie zabezpieczyli monitoringu i odcisków. Nikt nie odpowie za pobicie

Marcin Dąbrowski walczy o ukaranie sprawców brutalnego pobicia w jednym z barów w Oławie, gdzie został m.in. uderzony żeliwnym krzesłem w głowę. Napastników zarejestrował monitoring, ale policja go nie zabezpieczyła, podobnie jak odcisków palców z baru. Mężczyzna twierdzi, że wie, kto go pobił. Przed sądem stanęły dwie osoby, które właśnie uniewinniono.

- Moim zdaniem, i mówię to z całą odpowiedzialnością, ktoś za cały ten proces wziął potężne pieniądze – komentuje pan Marcin.

Jego historię przedstawialiśmy dwa lata temu. Mężczyzna mieszka we Wrocławiu. Jest kierownikiem w firmie ochroniarskiej. Nie ma wrogów. Nigdy nie miał problemów z prawem. Aż do 6 maja 2017 roku.

Dostał żeliwnym krzesłem w głowę. Sprawcy do dziś są na wolności

Około godziny 19, pan Marcin i jego znajomy trafili do jednego z oławskich barów. Siedziało tam pięciu mężczyzn. W pewnym momencie doszło do wymiany zdań z jednym z nich. 

- Chciał złożyć zamówienie poza kolejką, stwierdziłem, że w normalnym kraju trzeba poczekać na swoją kolej. Odparł, żebym się nie wp… w nieswoje sprawy, było coś typu: gówniarzu, no dosyć wulgarne odzywki. Nagle obróciłem się i zauważyłem żeliwne krzesło, największego faceta z tej całej piątki, i wylądowałem na ziemi – powiedział pan Marcin.                   

Mężczyzna doznał rozległych obrażeń.

- Gałka oczna uległa pęknięciu, dodatkowo została rozwarstwiona siatkówka. Mam za sobą trzy operacje i nie wiadomo, ile przede mną – tłumaczył, gdy pierwszy raz opowiadaliśmy o pobiciu.

Wojna o handel nad morzem. Banery zasłaniają stoiska

- Potem, jak upadł, bez żadnych skrupułów kopali leżącego człowieka na podłodze! – dodał jego znajomy.

Sprawcy po pobiciu spokojnie oddalili się. Znajomemu pana Marcina udało się zrobić im zdjęcie. Ofiara pobicia rozpoznała na nim mężczyznę, który zaatakował go krzesłem oraz innego, który go kopał. Zdjęcie trafiło później na policję.

Kilka minut po zdarzeniu w barze pojawiło się pogotowie ratunkowe oraz patrol policji. Sanitariusze udzielili panu Marcinowi pierwszej pomocy. Policjanci rozpoczęli pseudoobławę na sprawców. Lista ich zaniedbań jest długa.

Z notatki służbowej wynika, że dotarli do nagrania, na którym widać sylwetki i twarze sprawców.

- Policjanci przejrzeli ten monitoring, nie zabezpieczyli go – przyznała Alicja Jędo z Komendy Powiatowej Policji w Oławie.

Jak przyznała prokuratura, nie wykonano też oględzin miejsca zdarzenia. Nie zabezpieczono śladów odcisków palców.

- W ramach nadzoru stwierdziłam rażące uchybienia i nieprawidłowości. Takie pismo skierowałam do komendanta – przekazała Hanna Wojciechowska z Prokuratury Rejonowej w Oławie.

Łódź XXI wieku. Po wodę trzeba chodzić do studni

- Komuś zależało na tym, żeby tego nie poprowadzić do końca – uważa pan Marcin.

- Przełożeni widząc, że to postępowanie nie jest do końca prowadzone dobrze, odsunęli tego policjanta od prowadzonych postępowań… Został on przeniesiony do innej komórki – wyjaśniła Alicja Jędo z policji w Oławie.

Mężczyzna trafił do szpitala z rozległymi obrażeniami głowy z pękniętą gałką oczną i roztrzaskanym oczodołem. Hospitalizacja trwała niemal miesiąc. Oko cudem udało się uratować.

Znajomi pana Marcina pokazali nam zdjęcia, na których widać, jak wyglądał, kiedy po 3 tygodniach od pobicia opuszczał szpital.

- Połowa twarzy, to wyglądała gorzej niż bokser po najgorszej walce, jaką odbył w życiu – stwierdzili.

- Mam trwale uszkodzony nerw wzrokowy i z roku na rok ten nerw będzie zanikał – powiedział pan Marcin.

Jednocześnie, policjanci prowadzili „intensywne czynności dochodzeniowe”.

Dramat w szpitalu

Ustalili m.in. że właściciel barku w momencie zdarzenia był na zapleczu, więc nie widział przebiegu zdarzenia. Tłumaczył też, że nie może wskazać barmanki, która była na miejscu, bo nie zna jej personaliów.

- Ponoć osoby pracują tam czasowo i z tą osobą nawet rzekomo nie zdążył podpisać umowy – tłumaczyła Alicja Jędo z policji w Oławie.

Właściciel baru nie chciał z nami rozmawiać.

Po wyjściu ze szpitala pan Marcin rozpoczął prywatne śledztwo. Sam postanowił odnaleźć tych, którzy zrobili mu krzywdę. W ciągu kilku dni ustalił personalia dwóch potencjalnych sprawców. W internecie odnalazł także ich zdjęcia.

- To człowiek, który uderzył mnie krzesłem. Osoba pochodząca z Oławy, która od wielu lat mieszka w Niemczech. Mieszka i pracuje – mówił pan Marcin.

Osoba przez niego wskazana miała jednak alibi. Sędziowała zawody w podnoszeniu ciężarów.

- Natomiast nie pomyliłem się dużo. Okazało się, że tą osobą był jego starszy brat, nota bene bardzo do niego podobny – przekazał pan Marcin.

Jechali zarobić na ślub. Młodzi narzeczeni wśród ofiar wypadku busa 

- Nie mam pojęcia, czy byłem tego dnia w tym lokalu. Mógłbym być, bo chodzę. Nic nie widziałem, nikomu krzywdy żadnej nie zrobiłem. To jest sto procent – powiedział mężczyzna wskazany przez pana Marcina.

W trakcie naszej pierwszej wizyty w Oławie, pan Marcin został wezwany na policję. Na komendę dowieziony został też Grzegorz Z. - jeden z wytypowanych przez niego mężczyzn. Najpierw doszło do okazania, potem do konfrontacji. W jej trakcie mężczyzna rozpoznał się na zdjęciu zrobionym przed barem w dniu zajścia.

- Stwierdził, że był w tym lokalu, natomiast siedział na zewnątrz i w momencie, kiedy usłyszał harmider, to przestraszył się i uciekł stamtąd - przekazał Marcin Dąbrowski.

Przekazał, też, że po czternastu miesiącach od pobicia policja udała się baru, by zdjąć odciski palców z krzeseł. - Jaki ma to sens – zapytał. 

Kilka dni po emisji naszego reportażu odnaleziono drugiego ze wskazanych przez pana Marcina mężczyzn. Był w Oławie. Przez przypadek zatrzymano go do kontroli drogowej. To 43-letni Marek W.

- Ja tam nie mam nic do ukrycia, bo jestem niewinny, pan Dąbrowski się pomylił co do mojej osoby, bo ja w tym czasie mieszkałem w Niemczech – stwierdził Marek W.

Alkohol i fetor. Lokator zagraża całemu blokowi

- Nie przedstawił w sądzie żadnego alibi, nie udowodnił tego, że nie było go wtedy w Polsce, więc… może tak tylko twierdzić – odparł Marcin Dąbrowski.

- Ja wiem, że każdy przestępca będzie mówił „nie pamiętam”, „nie było mnie tam” i sąd też powinien o tym wiedzieć. Najwyraźniej dał im wiarę – dodał Paweł Skołuda, były funkcjonariusz ABW, kolega pana Marcina.

Grzegorz Z. i Marek W. otrzymali zarzut pobicia. Do sądu trafił akt oskarżenia. Proces trwał prawie dwa lata. Kilka tygodni temu w sprawie zapadł pierwszy wyrok. Z braku dowodów obydwu mężczyzn uniewinniono.

- Rozczarowanie systemem to jest delikatne słowo. Tak jak wspomniałem, liczę na drugą instancję – powiedział Paweł Skołuda, były funkcjonariusz ABW, kolega pana Marcina.

Ogromny ból i niegojąca się rana twarzy. Walczy o życie

- Czekamy na uzasadnienie wyroku sądu w Oławie, po tym będzie stworzona apelacja do Sądu Okręgowego we Wrocławiu – zapowiedział Marcin Dąbrowski.

- Sumienie mam czyste, Grzesiek też – przekazał Marek W., były oskarżony o pobicie pana Marcina.

 

 

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX