Były wójt chce pozbyć się 82-letniej lokatorki
36 lat temu 82-letnia dziś pani Janina zamieszkała ze swoim partnerem. Mężczyzna był jednak ciężko chory i zmarł, zanim zdążyli się pobrać. Krótko po tym jego spadkobiercy sprzedali dom, w którym zameldowana była pani Janina. Nabywcą był ówczesny wójt, który oznajmił kobiecie, iż zamierza zburzyć stary dom, a jej los go nie interesuje. Różnymi metodami usiłował więc pozbyć się pani Janiny, m.in. odcinając jej prąd. Były już wójt nadal twierdzi, że dom należy zburzyć.
36 lat temu 82-letnia dziś pani Janina zamieszkała ze swoim partnerem. Mężczyzna był jednak ciężko chory i umarł, zanim zdążyli się pobrać.
- Z jednej renty żyliśmy obydwoje, bo on nigdzie nie pracował, bo był chory. No i on mi powiedział, żeby ten domek był dla mnie dożywotnim. On był dla mnie taką podporą życia, ja dla niego. Z początku to mi było ciężko, smutno, a teraz się przyzwyczaiłam i teraz to więcej się tak kotkami zajmuję, opiekuję. I już bym chciała w tym domku tak dożyć sobie. Tylko żebym ja miała spokój - mówi kobieta.
Niestety, krótko po śmierci partnera pani Janiny jego spadkobiercy sprzedali dom ówczesnemu wójtowi – Janowi Mroczkowskiemu. Jak twierdzi kobieta, nowy właściciel uprzykrza jej życie usiłując się jej pozbyć.
Reporter: Ktoś sprzedając tę działkę nie wziął pod uwagę istnienia pani cioci?
Siostrzenica pani Janiny: Tak, to zostało przez byłego pana wójta ukryte, bo pan wójt, podejrzewam, że właśnie taką teorię sobie uknuł, że kupując i nie ujmując jej w tym, że ona tutaj w ogóle mieszka, ubezwłasnowolni ją, tak jak to próbował. Sprawę założył i była zmuszona do lekarza psychiatry praktycznie na siłę. A później ją zamknie w domu opieki, zrobi z niej osobę psychiczną, dom zburzy, a działkę będzie miał.
- Sędzia poszła po mojej stronie i powiedziała mi, że należy mi się w tym domku dożyć, bo ja przeżyłam chorego człowieka i należy mi się dożyć - mówi pani Janina.
- Cokolwiek ja robię w tej sprawie, to jest o dobro tej kobiety, bo w tym domu nie ma warunków do mieszkania - twierdzi z kolei Jan Mroczkowski, były wójt.
Reporter: Pan był wójtem przez dwie kadencje, ta kobieta twierdzi, że podlegli panu wówczas urzędnicy gminni złożyli wniosek o ubezwłasnowolnienie jej, bo rzekomo pan się chciał pozbyć jej z tego domu, to prawda?
Były wójt: Nie pozbyć, tylko dla jej dobra, bo ta sytuacja tam jest okropna. Ja tylko zleciłem ośrodkowi, żeby sytuacją tej pani się zajęli.
- Jak on to kupił, to przyszedł do mnie i mówi: ja to kupiłem, będę tu się plątał, ale ten dom to ja rozbiorę. A ja mówię: no a ja gdzie się podzieję? Nie wiem, nie wiem, gdzie się podziejesz, ale ten dom to ja rozbiorę, bo to jest moje, bo ja to kupiłem i jestem właścicielem tego - opowiada pani Janina.
- Tam jest odłączony w tej chwili prąd, bo tam zaczęło się palić, dla zdrowia i życia tej pani na mój wniosek energetyka odłączyła ten prąd - mówi były wójt.
- Leki łykam po ciemku, nieraz to może i źle te leki połknę i posiłki jadam po ciemku. Czasem potrzeba mi w nocy wstać czy napić się, no to się tyle razy przewrócę i się martwię, żebym się nie połamała - mówi 82-latka.
Pani Janina cieszy się sympatią i wsparciem ze strony wielu osób. Większość z nich jest również zdania, iż powinna móc spokojnie dożyć swoich dni w domu, w którym mieszka.
- Moim zdaniem tej kobiecie dzieje się krzywda. Skoro ona ma 80 lat, to połowa życia z tym domkiem związana. Starych drzew się nie przesadza - mówi ks. Cezary Siemiński, proboszcz parafii w Obrytem.