Andżelika zaginęła 23 lata temu. Czy jej rówieśnicy wiedzą, co ją spotkało?
Andżelika Rutkowska z Koła niedaleko Konina miała 10 lat, gdy wyszła pobawić się z przyjaciółmi i ślad po niej zaginął. Nie ma jej już 23 lata. Choć śledztwo zamknięto, a dokumentację zniszczono, do sprawy wróciło Archiwum X. Wnioski, do których doszli śledczy, dla wielu okazały się zaskakujące. Ich zdaniem Andżelika padła ofiarą zabójstwa, a o tym, co zaszło, wiedzą jej rówieśnicy.
Andżelika Rutkowska była spokojną dziewczynką. Nie sprawiała kłopotów. Tak było też w styczniu 1997 roku.
Jest 31 stycznia 1997 roku, ostatni dzień ferii zimowych. Po południu Andżelika wychodzi przed dom pobawić się z przyjaciółmi. Do tego momentu to całkiem zwyczajny dzień. Ale chwilę później dziewczynka znika...
- Sąsiad wracając z pracy widział, jak udała się w kierunku placu zabaw – opowiada Izabela Jankowska, ciotka zaginionej Andżeliki.
Zabójca już nie żyje. Ciała 23-latki nigdy nie odnaleziono
Andżelika miała być widziana w towarzystwie dwojga innych dzieci.
- Była w towarzystwie Igora i Rafała, z którymi się bawiła. Jest to o tyle ciekawe, że od lat i Rafał, i Igor twierdzą, że w ogóle w ten dzień z Andżeliką się nie widzieli – mówi Dawid Serafin z portalu Onet.pl.
Igor K. był kolegą Andżeliki z klasy. Sąsiad dziewczynki twierdzi, że jest pewny, że widział go w jej towarzystwie w dniu zaginięcia. Wątpliwości nie ma też były szef Archiwum X w Krakowie, które pracuje nad sprawą.
- On nie będzie rozmawiał o Andżelice. Było już wyjaśniane, jak był mały i koniec. I proszę nie nachodzić mnie w domu - mówi partnerka Igora K., gdy go szukamy.
Jeden z sąsiadów twierdzi, że widział Andżelikę, jak bawiła się z Igorem w okolicach rzeki. Mieli chodzić po lodzie przy brzegu rzeki.
Tajemnica zaginięcia nastolatków w Rewalu. Jest przełom w sprawie
Dlaczego policja nie wyjaśniła rozbieżności między tym, co mówią świadkowie, a wersją kolegów Andżeliki, którzy utrzymują, że w dniu zaginięcia jej nie widzieli?
- Sprawa operacyjna nie ma charakteru jawnego, więc proszę mi wybaczyć, ale nie mogę odnieść się do treści zeznań bądź wypowiedzi osób, które w tej sprawie się przewijają – odpowiada Przemko Chudykowski z Komendy Powiatowej Policji w Kole.
Kiedy Andżelika nie pojawia się w domu, jej bliscy zgłaszają na policji jej zaginięcie. Policjanci przyjmują zgłoszenie. Rozpoczynają się poszukiwania. Ale jak twierdzi rodzina dziewczynki, od początku nic nie wygląda tak, jak powinno. W pobliskiej rzece nigdy nie pojawili się płetwonurkowie.
- Jedynie łódką pływali i takie bosaki mieli – wspomina Agata Rutkowska, matka Andżeliki.
- Nie wezwano nawet psa policyjnego na miejsce, ponieważ policjant stwierdził, że jest weekend, suka ma cieczkę, więc psa policyjnego nie będzie – relacjonuje dziennikarz Dawid Serafin.
Archiwum X: tajemnicze zaginięcie 18-latki
- Brały udział w poszukiwaniu psy, natomiast proszę wybaczyć, nie pozwolę sobie komentować tego, co usłyszeli państwo od rodziny, mogę się posiłkować materiałem, którym dysponuję. Sprawdzono lasy i tzw. remizy, czyli takie małe skupiska drzew, bowiem istniał taki sygnał, że dziecko może być gdzieś w lesie – odpowiada Przemko Chudykowski z policji w Kole.
Szukając pomocy rodzina Andżeliki zwróciła się do jasnowidza. Ten wprowadził do sprawy nieoczekiwany zwrot. Stwierdził, że Andżelika jest we Włocławku – ponad 60 kilometrów od domu. W jego wizji nieustannie pojawiał się dworzec.
- Staliśmy tam przez tydzień. Spaliśmy w samochodzie, w dzień chodziliśmy po dworcu i wypatrywaliśmy jej – opowiada Mariusz Jankowski, wujek Andżeliki.
- Jak weszliśmy do baru i pokazywaliśmy pani bufetowej zdjęcia, ta potwierdziła, że takie dziecko było, że między stolikami chodziła, tak się błąkała – dodaje Agata Rutkowska, matka Andżeliki.
Według bliskich Andżeliki, świadków, którzy twierdzą, że widzieli ją w okolicach dworca, było w sumie kilku. Policja badała ten wątek i nie uznała go za wiarygodny.
Były wójt chce pozbyć się 82-letniej lokatorki
Kolejny jasnowidz wskazał na pustostan w okolicach Koła.
- Zdziwiło nas to, że na podwórzu było dużo papierków po słodyczach, po chipsach – wspomina Mariusz Jankowski, wujek Andżeliki.
- Wyschnięta bułka, taka na pół czerstwa, była szklanka z mlekiem, papierki po cukierkach, no i ślady samochodu – dodaje Izabela Jankowska, ciotka Andżeliki.
W lutym 1997 roku sprawą zaginięcia Andżeliki zainteresowała się miejscowa prokuratura. Jako wersję wiodącą przyjęto wówczas uprowadzenie dziewczynki. Z braku dowodów śledztwo umorzono jednak już po trzech miesiącach. Dziesięć lat później, akta sprawy... zostały zniszczone. Tak stanowią przepisy.
Kilka miesięcy temu sprawą Andżeliki zajęli się policjanci z krakowskiego Archiwum X. Jeszcze raz przeanalizowali okoliczności zaginięcia dziewczynki. Ich zdaniem, Andżelika padła ofiarą zabójstwa, a jej rówieśnicy od początku wiedzieli, kto stoi za zbrodnią.
Sąsiedzki konflikt przerodził się w stalking i nękanie
- Ja twierdzę, że w tej grupie osób był tylko jeden sprawca, natomiast reszta, to były przypadkowe osoby, które widziały, bały się, może były zastraszane przez tego człowieka. Przez tyle lat nikt nie atakował ich, żeby ta prawda została ujawniona. Ci rówieśnicy znają całą prawdę, nie mam co do tego żadnych wątpliwości – mówi były szef Archiwum X w Krakowie.
- Bała się wody, więc może ktoś wpadł na pomysł: o, fajnie jest nastraszyć młodszą koleżankę… i potem coś poszło nie tak – zastanawia się Dawid Serafin z Onet.pl.
- Gdziekolwiek jesteś, odezwij się! Wróć, bo wszyscy za tobą tęsknimy i czekamy, proszę cię – apeluje Agata Rutkowska, mama Andżeliki.