Nowe auto z problemami
Fabrycznie nowa Kia po przejechaniu 2000 km zaczęła ściągać w prawo. Państwo Olejnikowie z Mysłowic na Śląsku oddali auto do serwisu, gdzie je kupili. Mimo kilku prób naprawienia, Kia nada stoi w warsztacie. Serwis wymaga od właścicieli podpisania „w ciemno” dokumentu, że odbierają sprawny samochód.
Państwo Marek i Maria Olejnikowie we wrześniu 2019 roku zdecydowali się na zmianę samochodu. Pierwszy raz kupowali nowe auto w salonie. Wybór padł na Kię Ceed. Zapłacili 100 tysięcy złotych.
- Szukałem samochodu sportowego, szybkiego, z mocnym silnikiem. Problemy zaczęły się od 3 grudnia, jak wymieniłem opony na zimowe. Po prostu od szybkości 40 km/h muszę kontrować kierownicą w lewo, bo samochód ściąga w prawo. Trzeba ciągnąć kierownicę w lewo, żeby jechać prosto –tłumaczy Marek Olejnik.
Mieszkają w jednym domu, ale nie potrafią się dogadać
Problem z samochodem mężczyzna zgłosił w serwisie tego samego dealera, u którego kupił auto. Przejechał nim zaledwie 2000 kilometrów.
- Powiedzieli, że samochód musi zostać na serwisie, żeby sprawdzić opony, koła. Po dwóch tygodniach zadzwonili, że samochód jest naprawiony. Nie odebrałem samochodu tylko przejechaliśmy się na jazdę testową. I po jeździe testowej z kierownikiem okazało się, że auto dalej ściąga. Próbowali dalej je naprawiać. W sumie byłem chyba na trzech takich "jazdach testowych" – opowiada.
- Po którejś jeździe próbnej zasugerowałam, po prostu śmiałam się z tego już, że może ja jestem za gruba i przez to ściąga w prawo. Kierownik się śmiał. A na piśmie jakiś czas później było właśnie, między innymi wskazane złe rozłożenie ciężaru w aucie. Winą jest też wiatr, przejeżdżające inne auta, krzywa droga – mówi Maria Olejnik.
Zgodnie ze stanowiskiem firmy przesłanym do pana Marka nie ma mowy o wadzie pojazdu, a ściąganie samochodu to tylko „wrażenie”. Nagranie, na którym widać, jak prowadzi się auto pana Matka pokazujemy rzeczoznawcy.
Dwa lata naprawiają jego auto!
- Samochód, który jest sprawny technicznie, nie powinien się tak zachowywać. Jest to dosyć prosta droga, gdzie nie ma kolein i osobiście zdarzało mi się tam puszczać kierownicę. Nie miałem takiego przypadku, żeby samochód ściągał w prawą stronę – stwierdza Rafał Wrona, rzeczoznawca samochodowy Autotesto.
Pan Marek wraz z rzeczoznawcą chciał przejechać się samochodem, ale usłyszał, że będzie to możliwe tylko, gdy oficjalnie odbierze samochód z salonu.
Przedstawiciel salonu: Można to zrobić, tylko pod warunkiem, że państwo sobie odbiorą samochód, tak?
Pan Marek: Czyli trzeba podpisać dokument, że samochód jest sprawny, tak?
- Tak, tak.
- Ale w ciemno?
- To znaczy no wy odbieracie samochód, bo pismo i stanowisko nasze znacie.
- Najmocniej przepraszam, ale samochód został naprawiony, tak?
- Czy naprawiony, samochód jest sprawny, tak.
- Czy ściąga na prawo?
- Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, bo w ostatnim czasie nie jeździłem.
- A czy pan jest w stanie wystawić taki dokument, że samochód został naprawiony i jest sprawny?
- Nie jestem w stanie.
- Ale to prosto można przecież ocenić, czy auto ściąga, czy nie. Wystarczy puścić kierownicę.
- Puszczenie kierownicy nie jest zgodne z prawem, tak, więc tutaj moim zdaniem nie jest kwestia puszczania kierownicy i jazdy.
Według niezależnego eksperta, będącego prawnikiem postawa serwisu samochodowego, który żąda od właściciela odebrania samochodu z poświadczeniem, że jest on sprawny, nie dając jednocześnie szansy na sprawdzenie go jest "absolutnie niedopuszczalna".
Przez 23 lata był zmuszany do niewolniczej pracy
- Samochód jest własnością kupującego i serwis nie może stawiać żadnych dodatkowych warunków. Samochód można odebrać z policją, jeżeli serwis nie chce go wydać. Wada jest bardzo poważna, samochód prawdopodobnie nie powinien przejść przeglądu technicznego, czyli jest niezdatny do użytku – mówi prawnik Oskar Możdżyń.
Państwo Olejnikowie odstąpili od umowy zakupu auta, w związku z jego wadami. Sprawa trafiła od sądu. Zapytaliśmy centralę Kii w Polsce o tę sytuację. W odpowiedzi czytamy, że do czasu rozstrzygnięcia sporu prze sąd firma nie chce komentować sprawy.
- Jest to zachowanie charakterystyczne dla handlarza z placu przy granicy z Niemcami, a nie dla dealera nowych samochodów – uważa prawnik Oskar Możdżyń.