Fekalia w mieszkaniu, fetor w bloku. Koszmar pod Warszawą
"Jesteśmy zdesperowani, pomóżcie..." - napisali do nas mieszkańcy jednego z bloków w podwarszawskich Markach. Jak przekazali, ich problemem jest nadużywająca alkoholu lokatorka, która zamieniła swoje mieszkanie oraz życie w bloku w koszmar. Jest tak źle, że kobieta załatwia potrzeby fizjologiczne na podłodze lub wylewa fekalia przez okno.
- Zdarzyło się kilkakrotnie, że wylewała przez balkon fekalia, to wszystko ścieka po budynku z piątego piętra aż na parter. Ja kilka razy już musiałam czyścić swój balkon, balustradę – opowiadała jedna z mieszkanek.
- Czasami w windzie potrafi być tak narobione… pamiętam, że 3 piętra musiałam z rowerami schodzić klatką, bo nie dało się wejść do widny – wspominała inna.
Problemem jest jedna z lokatorek. Kobieta nadużywa alkoholu, potrzeby fizjologiczne załatwia w mieszkaniu… na podłogę. Kobieta wpuściła nas z kamerą do mieszkania.
- Pierwszy raz proszę pani mieszkam w bloku, ja mieszkałam w domu na 300 metrach – stwierdziła.
- Proszę pani tu są odchody pani.
- Ja jestem w tym wieku, że mam problemy z trzymaniem moczu, trzymaniem kału.
- Ale widzę tutaj też alkohol w torebce.
- To jest moja prywatna sprawa.
- Pani nie pozwala sobie pomóc, mówi, że tej pomocy nie potrzebuje Twierdziła, że nie ma potrzeby informowania jej synów, zawracani im głowy – powiedziała jednak z mieszkanek.
Śledztwo umorzono. Rodzina żąda prawdy o śmierci Klaudii
- Któregoś razu w wakacje zdarzyła się sytuacja, że przyjechała karetka, straż pożarna, bo pani zasnęła z włączonym piekarnikiem, spaliła jakieś jedzenie, cały budynek był zasmrodzony – dodał inny mieszkaniec.
Z uciążliwą lokatorką sąsiaduje pani Beata. Kobieta nie może przejść korytarzem, nie zakrywając nosa i ust. Obawia się o zdrowie swoje i swojej rodziny.
- Każde wyjście z mieszkania jest dramatem jakimś, na wdechu dzieci uciekają, boją się wychodzić, żeby jej nie spotkać. To nie jest życie, na korytarzy śmierdzi, latem na balkon też się nie dało wyjść - tłumaczyła.
Władze spółdzielni twierdzą, że niewiele mogą zrobić. Mieszkanie jest własnościowe, a lokatorka płaci czynsz.
- Spółdzielnia ma ograniczone prawa, ponieważ budynek jest własnościowy, pani jest właścicielem tego mieszkania, kupiła je trzy lata temu i nie jest pozbawiona praw obywatelskich – przekazał Ryszard Rak, prezes Spółdzielni "SAM 81".
Przez 23 lata był zmuszany do niewolniczej pracy
Jak tłumaczył, administracja zgłosiła sprawę do sanepidu, który "odwrócił się do nas plecami i powiedział, że spółdzielnia ma obowiązek zapewnić czystość.
- A do środka mieszkania własnościowego spółdzielnia nie może wejść. Pomoc społeczna odpowiedziała nam bardzo wymijająco, że mają kontakt do dwóch synów i zobowiązali się oni pomagać tej pani utrzymywać mieszkanie w należytym stanie – dodał prezes.
Nam pomoc społeczna w Markach szczegółów nie chce przekazać.
„W sprawie podejmowane były interwencje pracowników socjalnych, nawiązano też kontakt z najbliższymi członkami rodziny. Ze względu na ochronę dóbr osobistych mieszkanki, o szczegółach podjętych przez nas działań, nie będą informowane media” – przekazano.
- Niestety synowie nie wywiązali się z tego zobowiązania, nie widujemy tutaj nikogo, kto by ją odwiedzał – stwierdziła jedna z mieszkanek bloku.
Wybili szyby, później podpalili auta. Co będzie dalej?
- Nie chce niczyjej pomocy, ja sobie wszystko zrobię sama – zapewniła uciążliwa lokatorka.
Mieszkańcy bloku boją się plagi robactwa i pożaru. Pomoc obiecała spółdzielnia, ale jak na razie na pisaniu oficjalnych pism się kończy.
- Z każdym dniem jest coraz gorzej, nie wiem czy ona coraz bardziej się upija, nie kontroluje już swoich potrzeb fizjologicznych? – zastanawiała się pani Beata.