Schorowana pani Jadwiga potrzebuje opieki. Sąsiedzi biją na alarm
Kobieta po dwóch udarach i przeszczepie nerki wróciła ze szpitala do domu, w którym mieszka sama bez bieżącej wody, toalety i z uszkodzonym piecem. Sąsiedzi kobiety twierdzą, że opiekunki pomocy społecznej nie przychodzą do pani Jadwigi, z powody pandemii koronawirusa. Dyrektorka MOPS zaprzecza. Ruszyliśmy do Myszkowa.
Troska sąsiadów o 57-letnią panią Jadwigę z Myszkowa w województwie śląskim, spowodowała, że wezwali naszą redakcję. Kobieta mieszka sama w starym domu bez wody i ubikacji. 3 tygodnie temu opuściła szpital. Bliskiej rodziny nie ma.
Pani Jadwiga: jestem po udarze. Wyszłam z tego dzięki Bogu i ja sobie jakoś może dam radę.
Reporter: Ale no jakoś może właśnie. Sama pani wątpi, że jakoś może.
Pani Jadwiga: Mam bardzo dużo chorób i przeszczep nerki był i zawsze dawałam sobie radę. Pracowałam na kolei ponad 30 lat.
Reporter: Ale pani Jadwigo, nie zawsze trzeba samemu sobie dawać radę, proszę uwierzyć, że czasami ludzie są pomocni.
Pani Jadwiga: Ale wie pani, ludzie na to dziwnie patrzą.
Reporter: Przyszedł taki czas w życiu , że pani potrzebuje pomocy pani Jadwigo? No są takie momenty prawda?
Pani Jadwiga: No są takie.
Reporter: Jeżeli siada zdrowie, to czasami samemu sobie nie rady.
Smród i skażone wody. Na Mazowszu zakopują hałdy śmieci!
Sąsiedzi odnaleźli daleką krewną pani Jadwigi i powiadomili ją w jakim starsza pani jest stanie. Zgłosili to również w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Myszkowie.
- Trzeba ją umyć, przebrać. Pampersy są, majtki są, wszystko, ale ona tego nie zrobi – mówi jeden z sąsiadów kobiety.
To kuzynka myje i karmi panią Jadwigę. Pomaga również sąsiad, pan Andrzej.
- Tylko wiadomo, jakie to jest mycie. W misce, wodę trzeba zagrzać. A wody nie ma, kibla nie ma, załatwiłam taki przenośny, takie wiadro, bo nie ma nic – przyznaje krewna kobiety.
Nie wiadomo również, jak pani Jadwiga przetrwa zimę, bo jej piec jest zepsuty.
Marzy o rekonstrukcji twarzy. Nie może liczyć na refundację
- Miałam kupić inny, ale wylądowałam wcześniej w szpitalu. Skąd mogłam to wiedzieć – mówi 57-latka.
Znajomi twierdzą, że kobietę raz na dwa tygodnie odwiedzała pracownica pomocy społecznej, ale w czasie pandemii pomoc ustała. Urzędnicy są innego zdania,
- Pani jest objęta naszym wsparciem, jeżeli dobrze pamiętam, od 25 września. Wsparcie i usługi opiekuńcze polegają na pomocy w codziennych czynnościach. W pielęgnacji, przyniesieniu zakupów, przygotowaniu posiłku. Opiekunka jest tam codziennie – twierdzi Agnieszka Ludwig, dyrektorka Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Myszkowie.
Wyzwiska, groźby i krzyki. Chcą eksmisji sąsiada
- Niech nie kłamią, bo ja tu jestem przez płot, widzę. Np. dzisiaj nikogo nie było, wczoraj nie widziałem tak samo chociaż też byłem od rana – odpowiada Andrzej Szczepańczyk, sąsiad Jadwigi.
Reporter: Sąsiedzi mówią, że nie widzą tam ani opiekunki. ani nikogo. A oni są naprzeciwko.
Dyrektorka MOPS w Myszkowie: Proszę nie oczekiwać ode mnie, żeby opiekunka najpierw szła do sąsiada pokazać się.
Reporter: Całe szczęście, że tacy sąsiedzi są, pani dyrektor, bez takich sąsiadów...
Dyrektorka MOPS w Myszkowie: To prawda, ja nie przeczę, ale tutaj akurat nie zgodzę się z informacjami tego sąsiada.
- Gdyby tutaj była opieka stała, chwilowa, częściowa to my byśmy nie interweniowali, bo bylibyśmy spokojni, że ona jest opatrzona, zaopatrzona we wszystko – mówi Andrzej Szczepańczyk, sąsiad pani Jadwigi.
- W tym tygodniu opiekunki nie przychodzą. A w przyszłym tygodniu po prostu zobaczę, jak się tam sprawy rozwinęły – dodaje krewna pani Jadwigi.