Jeden dom, jedna rodzina i wielki konflikt
Rodzina państwa Grzywaczewskich mieszka od 20 lat w dużym domu jednorodzinnym na południu Częstochowy. Niestety, od pewnego czasu stosunki są mocno napięte, szczególnie między seniorem rodu a jego synem. W konflikcie uczestniczą wszyscy domownicy, a wzajemne oskarżenia wyszły już poza ściany mieszkania i trafiły na salę sądową.
Atmosferę panującą w domu jednorodzinnym państwa Grzywaczewskich trudno nazwać rodzinną. Od kilku lat toczy się tam konflikt między 70-letnim panem Kazimierzem a jego 44-letnim synem Mariuszem. Regularnie dochodzi do awantur.
- Relacje popsuły się w momencie, kiedy w listopadzie 2017 roku zmarła moja mama, a miesiąc później pojawiła się nowa pani w domu, która miała być tylko gosposią, a jak się okazało, stała się jego żoną – opowiada Mariusz Grzywaczewski.
- On cały czas podejrzewają, że nie chodzi o to, że mając tyle lat ktoś może być szczęśliwy, tylko myśmy się ożenili, bo ja poleciałam na ten cały jego majątek – komentuje Barbara Grzywaczewska, obecna żona pana Kazimierza.
Żona pana Kazimierza ma 64 lata i mieszka z nim na parterze domu. Pierwsze piętro zajmuje pan Mariusz z żoną i dwoma nastoletnimi synami. Od trzech lat mieszkańcy domu prowadzą między sobą regularną wojnę.
- Oni nie wiedzieli, co to znaczy zapłacić za ogrzewanie, za prąd, za wodę. Ale za to wiedzieli, gdzie są porządne wczasy. Afrykę wyjeździli wzdłuż i wszerz – mówi Kazimierz Grzywaczewski.
- Nieprawdą jest to, co zostało tutaj powiedziane. My od rodziców w 1998 roku, kiedy braliśmy ślub, dostaliśmy to mieszkanie w prezencie i wtedy już było powiedziane, że rodzice nie będą w stanie utrzymać tego domu sami, dlatego będziemy dzielili się opłatami na pół – odpowiada Mariusz Grzywaczewski.
- W momencie, kiedy żona zmarła, tu się zaczęła wojna – opowiada Kazimierz Grzywaczewski.
Wojna toczy się już nie tylko w domu i ogródku, ale i na sali sądowej.
- Przed Sądem Rejonowym w Częstochowie odbyła się rozprawa z powództwa pana Mariusza G., sprawa dotyczyła zobowiązania pozwanego do opuszczenia lokalu w trybie artykułu 11A, ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Kazimierz G. złożył taki sam wniosek w stosunku do Mariusza G. Sprawy państwa G. toczą się już właściwie od 2017 roku – informuje Dominik Bogacz, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Częstochowie.
- Jak się dowiedział, że on ma większą połowę, to mu piórka urosły. Przyszedł tu do mnie, mówi, "wyp*** mi stąd, bo teraz ja tu będę gospodarzem" – twierdzi Kazimierz Grzywaczewski.
- W sytuacji, gdzie mój tata ściąga spodnie i wypina cztery litery i każe się całować swojemu wnukowi? Są to granice, które według mnie zostały przekroczone – odpowiada Mariusz Grzywaczewski.
Kazimierz Grzywaczewski twierdzi że dochodzi do przemocy.
- Biją mnie tutaj bardzo często. Łapią byle gdzie, atakują – mówi, a jego żona dodaje:
- Kazika to wnuk rzucał jak manekinem. I chyba Mariusz przyłożył Kazikowi tak z otwartej ręki w twarz.
- Tata ma wyrok na znęcanie się nade mną i nad całą moją rodziną, zapadł w 2019 roku. A ta pani zaczęła wprowadzać swoje rządy, doprowadziła do takiej sytuacji, że nie jestem w stanie powiedzieć, co się stało z moim tatą – odpiera zarzuty Mariusz Grzywaczewski.
W ciągu ostatnich dwóch lat policja interweniowała w domu państwa Grzywaczewskich piętnaście razy.
- Strony konfliktu zgłaszały zawiadomienia dotyczące zniszczenia, uszkodzenia, ukradzenia mienia, jak również złośliwego niepokojenia – informuje Marta Kaczyńska z Komendy Miejskiej Policji w Częstochowie.
Mundurowi zgłosili sprawę do mediatora.
- Obydwie strony zgodziły się na mediacje, niemniej jednak one zakończyły się awanturą – przyznaje Sylwia Polańska z Ośrodka Pomocy Osobom Pokrzywdzonym Przestępstwem w Częstochowie.
Wszelkie próby załagodzenia sporu zawiodły, a kolejne rozprawy między członkami rodziny toczą się w sądzie. Jeśli ojciec z synem się w czymś zgadzają, to tylko w tym, że nie umieją się porozumieć i chcą żyć w spokoju. Póki mieszkają w jednym domu, wydaje się to być niemożliwe.