Nieczystości spływają na jej działkę. Od lat
- Mam dosyć nieczystości i smrodu – mówi Edyta Grzejszczak spod Warszawy. Kobieta twierdzi, że jej działka zalewana jest fekaliami. Nieczystości płyną od sąsiadki, która prowadzi hotel robotniczy i nie jest podłączona do kanalizacji. Spór trwa od lat.
Pani Edyta i jej syn mieszkają w niewielkim domku pod Warszawą. Niestety od wielu lat są zmuszeni toczyć spór z sąsiadką, która - jak twierdzą - zalewa ich działkę fekaliami.
- Od pięciu lat mieszkam tutaj, wcześniej mieszkał tata i też borykał się z wylewaniem nieczystości brzydko pachnących od sąsiadki. Tam jest grząsko, tam nic nie rośnie oprócz krzaków. Ona zmniejsza swoje koszty, gdyż prowadzi hotel pracowniczy. Z tego, co wiem, nie jest podłączona do kanalizacji ściekowej, ma swoją. Wsypuje do zbiornika z nieczystościami proszek, który to wszystko rozpuszcza i wtedy musi to upłynnić, a przyjazd takiej beczki to są koszty. Tam mieszka około 10-15 osób albo więcej – powiedziała Edyta Grzejszczak.
Co spotkało panią Irenę? Rodzina kontra dom opieki
- Czasami to wszystko stoi, była burza, to mieliśmy jezioro na całym podwórku – dodał Antek Grzejszczak, syn pani Edyty.
Kobieta kilka razy próbowała załatwić sprawę polubownie, ale twierdzi, że skończyło się na wyzwiskach.
- To jest zawiść ludzka, zazdrość, że ja przez 40 lat tutaj wybudowałam wszystko. Do cholery, proszę… Nowoczesna pompa. Ciężka jak… Czy to jest szambo? Śmierdzi coś? To jest szambo? – odpiera zarzuty sąsiadka pani Edyty.
Mimo wielokrotnych interwencji policji i straży miejskiej nie udało się ukrócić praktyk sąsiadki pani Edyty. Ciężko więc określić, jak długo może jeszcze potrwać ten konflikt.
- W trzy lata odnotowaliśmy siedem interwencji. Były też dwa zgłoszenia, które dotyczyły wylewania nieczystości płynnych. Nie było żadnych sankcji – przyznaje Leszek Caban ze Straży Miejskiej w Brwinowie.
Rząd zamknął cmentarze. Handlarze o stratach
- Pierwsza interwencja dotyczyła tego, że zgłaszająca oświadczyła, że sąsiad groził jej, a druga właśnie wylewania wody na jej teren. Było złożone przez zawiadamiającą zawiadomienie o groźbach, skoczyło się odmową wszczęcia dochodzenia – poinformowała Karolina Kańka z Komendy Powiatowej Policji w Pruszkowie.
- Nie ma rozmowy, ciągle albo są bluzgi, albo groźby. Jak nie chcę, by była wzywana policja, jeśli nie chce mieć mandatów, to niech się podłączy do kanalizacji. Będzie święty spokój – skomentował Antek Grzejszczak, syn pani Edyty.