Budynek grozi zawaleniem, ludzie nie mają gdzie pójść
Mieszkańcy starej kamienicy w centrum Trzemeszna w Wielkopolsce od ponad dwóch tygodni są pozbawieni prądu. Budynek jest w tak złym stanie, że nadzór budowalny nakazał wyprowadzkę. Problem w tym, że ludzie nie mają gdzie się udać, a po śmierci osoby zarządzającej budynkiem nie wiadomo, kto jest spadkobiercą i kto takie lokale powinien im zapewnić.
Obecnie energię do budynku dostarcza mieszkańcom agregat wypożyczony przez gminę.
W budynku mieszka m.in. pan Marek. Wdowiec i emeryt po 40 latach musi sobie szukać nowego lokum.
- Sam zostałem, a to wszystko jest za drogie. Na kawalerkę mnie nie stać, kosztuje 1000 zł – przyznaje.
Kamienica jest prywatna. Przez lata zarządzał nią Wojciech I., pobierając od ludzi pieniądze. Kiedy w sierpniu tego roku zarządca zmarł, sprawami kamienicy zajęła się jego żona. Wtedy okazało się, że Wojciech I. nie był właścicielem kamienicy, bo do tej pory nie uregulowano spraw spadkowych.
- Podpisałam umowę najmu na 5 lat, wiedziałam, że jest to kamienica prywatna, wynajęłam to mieszkanie, bo w Trzemesznie nie ma mieszkań do wynajęcia, dlatego trzeba było się tutaj ulokować – opowiada jedna z mieszkanek kamienicy.
Sąsiad zalał ich drzwi betonem! Walczą trzy lata
- Cały czas były telefony, kolejne aneksy z podwyżkami. Zwracaliśmy uwagę, że są podwyżki na remont, a nikt nic nie robi. Nikt nie chciał z nim walczyć, każdy się godził tak, jak jest – dodaje inny mieszkaniec.
- Nie wiadomo, czy zarządca jest do końca właścicielem, bo w akcie notarialnym widnieje inne nazwisko. Z tego, co wiem, jest nazwisko członka rodziny – opowiada Krzysztof Dereziński, burmistrz Trzemeszna..
Mieszkańcy kamienicy poprosili żonę zarządcy o wskazanie praw do nieruchomości. Zły stan budynku zgłosili do inspektora nadzoru budowalnego. A inspektor kazał budynek opróżnić, odciąć prąd, bo kamienica w każdej chwili może się zawalić.
- To nam tylko otworzyło oczy, w jakich warunkach mieszkamy. Boję się, ale gdzie mam iść? Nie mamy wielu opcji – mówi mieszkanka kamienicy.
Zarządcy budynku prąd odcięli, a mieszkańcy zostali pozostawieni bez jakichkolwiek lokali zastępczych. Gmina chce pomóc, ale twierdzi, że to właściciel lub zarządcy kamienicy powinni to zrobić. Ci unikają kontaktu.
Czworo dzieci w rodzinie zastępczej. Matka walczy o ich powrót
- W tej chwili próby kontaktu telefonicznego są nieskuteczne, wdowa po panu, który administrował, po prostu nie odbiera telefonów. Mieszańcy zostali zostawieni sami sobie – przyznaje Krzysztof Dereziński, burmistrz Trzemeszna.
- Według ustawy, jeżeli cały czas trwa umowa, właściciel musi nam zapewnić lokal do czasu trwania umowy, w tej samej miejscowości, w tych samych standardach.. Pani I. żeby nam tych lokali nie zapewniać, bo działa jak zwykły czyściciel, poszła do Enei i prąd został odłączony – uważa mieszkaniec kamienicy.
Próbujemy porozmawiać z żoną byłego zarządcy. Chcemy się dowiedzieć, czy lokatorom zostaną zapewnione lokale zastępcze.
Żona: Proszę panią, proszę mnie zostawić w spokoju, mąż zmarł.
Reporter: Rozumiem, ale czy pani zamierza pomóc tym ludziom?
Żona: Proszę panią, ci ludzie doprowadzili do nieszczęścia…
Reporter: Ale właściciel musi zapewnić lokum.
Żona: Proszę panią, nie jestem właścicielem, proszę mnie zostawić w spokoju.
- Ja oczekiwałabym albo żeby nam przekazała lokal zastępczy, albo oddała pieniądze, które wzięła, czyli odstępne, które nie było ujęte w umowie. To były 4 tysiące zł – komentuje mieszkanka kamienicy.
- Jak można postąpić tak z ludźmi? My tu mieszkamy, mamy rodziny, my tu robiliśmy remonty, o co by się zapytać, to wszystko na własną rękę robiliśmy i okazało się, że musimy stąd uciekać, bo nam odetną prąd, za chwilę wodę, kto wie, co jeszcze wymyślą – podsumowuje inna mieszkanka.
PS. Gmina stara się znaleźć jakieś tymczasowe mieszkania dla najbardziej potrzebujących lokatorów. Jednak dla wszystkich potrzebujących ich nie starczy.