W pandemii kobiety chcą rodzić w domu
Od lat wzbudzają kontrowersje, ale właśnie teraz stają się coraz bardziej popularne. Koronawirus i związane z nim obawy powodują, że coraz więcej kobiet decyduje się na porody domowe. Tylko na Śląsku ich liczba wzrosła o 1/3 w porównaniu do tego samego okresu w ubiegłym roku.
- Dla mnie najbardziej przerażające było to, że kobiety w trakcie porodu były odsyłane do innego szpitala, bo na przykład była dezynfekcja oddziału czy izby przyjęć – mówi Magdalena Sokołowska, która urodziła w domu.
Kiedy w połowie listopada odwiedzamy 28-letnią panią Oliwie Plutę i jej męża z Mikołowa na Śląsku, w ich domu panuje spokój. Para z radością szykuje się do narodzin pierwszego dziecka. Mimo szalejącej pandemii, rodzicami nie targają obawy. Nie ma tu pytań o bezpieczeństwo porodu ani jakość opieki w szpitalu. Pani Oliwa zdecydowała się bowiem urodzić w domu.
- Mamy wszystko przygotowane na ten pierwszy okres – zapewnia pani Oliwia.
Proboszcz nie chciał protestujących kobiet, teraz jego nie chcą
- Koledzy z pracy są już wszyscy ojcami. Na początku mocno sceptycznie patrzyli na pomysł porodu w domu, mówili, że sami by się na to nie zdecydowali – dodaje Szymon Pluta, przyszły tata.
Odwiedziliśmy również półrocznego Jasia i jego mamę, pani Magdalenę z Dąbrowy Górniczej. Chłopczyk przyszedł na świat w kwietniu we własnym domu.
- Był poród domowy, ponieważ szpital zamieniono na szpital jednoimienny. Z dnia na dzień musiałam wybrać inny. Przestraszyłam się… chyba zresztą wszyscy się bali – wspomina.
Historia pani Magdaleny zakończyła się szczęśliwie. Podobnie jak historie pań, które zgodziły się na publikacje w reportażu swoich zdjęć z porodów domowych. Takie materiały nie co dzień trafiają do mediów. Mamy zgodziły się je pokazać, by dodać otuchy kobietom, które muszą rodzić w czasie pandemii.
Wstrząsająca relacja ozdrowieńca. Cała noc w karetce, jęki na oddziałach
Według danych położnych, liczba porodów domowych w czasie pandemii zwiększyła się o 1/3 w stosunku do tego samego okresu z ubiegłego roku, mimo że kryteria doboru do porodu w domu są bardzo wyśrubowane. W domu nie podaje się bowiem leków przeciwbólowych ani środków na przyspieszenie porodu.
- Kobiety czują duży bodziec stresowy przed tym, co może czekać je w szpitalu. Chodzi przede wszystkim o oddzielnie się od męża, bo w większości szpitali nie ma możliwości porodów rodzinnych – wyjaśnia Anna Wojtyla, położna ze szkoły rodzenia Juliamed.
- Panie boją się też oddzielenia od noworodka, bo w wypadku dodatniego testu covid, to jest dość powszechna praktyka na ten moment – dodaje Martyna Mączka, położna z tej samej szkoły.
- Przyszłe mamy przede wszystkim muszą znaleźć w swoim rejonie położne, które przyjmują takie porody domowe. Czasami w porodach domowych uczestniczy cała rodzina – opowiada położna Anna Wojtyla.
13-latek miał zabić dwoje dzieci. Dziś ma 44 lata i nic mu nie grozi
Jednak narodziny w czasie pandemii to dopiero początek. Rodziców czeka teraz także stres związany z codzienną opieką nad noworodkiem w tych trudnych czasach.
- Największym problemem były szczepienia. W przypadku porodu domowego samemu trzeba o to zadbać, umówić się z przychodnią. Dużym problemem było szczepienie na gruźlicę. I faktycznie ta izolacja… mało ludzi nas odwiedza – opowiada Magdalena Sokołowska, która urodziła w domu.