Mechanik zwodzi klientów 7 miesiąc, wziął 12 tys. zł
Pani Jolanta i pan Krzysztof zapłacili mechanikowi z Wrocławia 12 tys. zł za przełożenie kierownicy z prawej na lewą stronę w ich mercedesie. Auto wstawili… 7 miesięcy temu. W warsztacie je rozebrano i od tego czasu nic się z nim nie dzieje. Mechanik zwodzi klientów wyznaczając kolejne terminy odbioru.
Pani Jolanta i pan Krzysztof przez wiele lat pracowali w Wielkiej Brytanii. W tym roku postanowili wrócić do kraju razem z dwojgiem dzieci. Zabrali cały dobytek i zamieszkali w Łasku w województwie łódzkim.
Z Wielkiej Brytanii małżeństwo przywiozło również samochód: 6-letniego mercedesa. Pani Jolanta i pan Krzysztof postanowili auto dostosować do jazdy w Polsce. We Wrocławiu znaleźli warsztat, który robi tak zwane przekładki, czyli kierownicę z prawej strony przekłada na lewą.
Obce mandaty i wyrok z Niemiec. "Strach sprzedać samochód"
- Zdecydowaliśmy się, że zrobimy "przekładkę", bo głownie tym samochodem jeździłam ja z dziećmi, a nie była to komfortowa jazda, znacznie trudniej się nim poruszało. Tylko ze względu na bezpieczeństwo podjęliśmy taką decyzję – opowiada pani Jolanta.
Samochód do warsztatu trafił w maju. I od maja jego właściciele czekają aż zostanie przerobiony. Mechanik zwodzi ich już 7 miesiąc. A pieniądze za pracę i części do auta wziął – 12 tysięcy złotych.
- Samochód miał być gotowy po 3 tygodniach. Później zadzwoniono, że jeszcze za 3 tygodnie i znowu 3 tygodnie. Zawsze termin robił się za 3 tygodnie. Wyjaśnień to jest mnóstwo, cały kalejdoskop. Początkowo koronawirus, brak część, później mówił, że jest bardzo zarobiony, później pojawiły się choroby, choroby syna, jakieś jego powikłania – wspomina pani Jolanta.
- Auto jest rozebrane i nic nie jest robione. I "straszanki", że jak będziemy dzwonić, to prace będą spowolnione, ale żadne prace nie postępowały. Wydaje mi się, że to jest oszust, wyłudził od żony 12 tys. zł – zaznacza pan Krzysztof.
Budowlaniec z Jaworzna znika z zaliczkami. Miał też wyłudzać kredyty
Razem z panią Jolantą i jej matką jedziemy do Wrocławia odzyskać samochód. Tam pani Jolanta umówiła również rzeczoznawcę. Niestety okazuje się, że auto nie nadaje się do jazdy.
- Sądzę, że państwo tym samochodem dzisiaj nie wyjedziecie, poskładanie tego na pewno zajmie dużo więcej czasu. Można na lawecie, ale nie sugerowałbym tego, bo nie będziemy w stanie zweryfikować, czy wszystko (części – red.) jest – mówi rzeczoznawca.
Mechanik: Proszę panią, 30 grudnia zapraszam w południe.
Pani Jolanta: Będą pieniądze również?
Mechanik: Mam pani to napisać?
Pani Jolanta: Tak.
Mechanik: Nie mam czasu teraz.
Reporterka: Sam pan zaproponował.
Mechanik: 30 grudnia odbiór samochodu z pieniędzmi. Do widzenia i miłego dnia.
Wspólnota mieszkaniowa uznała, że lokatorzy… śmierdzą
- Pan niesłowny, nierzetelny, nieuczciwy, ja bym go już nikomu nie poleciła, bo na takiego człowieka nie ma po prostu słów – uważa pani Iwona, matka pani Jolanty.
- Ja żonie już od ponad miesiąca mówię, że to tylko sądownie można tym panem się zająć, bo on nie ma zamiaru ani oddać samochodu, ani pieniędzy – twierdzi pan Krzysztof.