Starcia z policją w klubie w Rybniku. Właściciele ujawniają nagrania
Kilkudziesięciu funkcjonariuszy w bojowym umundurowaniu pojawiło się w otwartym, mimo zakazu, klubie w Rybniku. Doszło do przepychanek. Właściciele klub twierdzą, że zbyt pochopnie zdecydowano się na rozwiązanie siłowe. Pokazują też nagrania, które przeczą wersji policji utrzymującej, że nie używała gazu wewnątrz lokalu. Materiał "Interwencji".
W ostatni weekend, wbrew zakazom, otwarte zostały niektóre dyskoteki i kluby nocne. Tak było między innymi w Rybniku. W nocy z soboty na niedzielę w jednym z nich interweniowała policja. Doszło do przepychanek. Funkcjonariusze użyli broni gładkolufowej i granatów hukowych.
- Na miejsce weszli policjanci z sanepidem. Niestety właściciel unikał kontaktu z nami. Poprosiliśmy ludzi o wyjście z lokalu. Część wyszła dobrowolnie, z częścią wywiązała się tak zwana pyskówka – powiedziała Aleksandra Nowara z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.
"Płacili za dwa worki węgla, odjeżdżali z dwiema tonami"
Gdy tłum wyszedł na zewnątrz, zablokowano ulicę. Doszło do starć z policją. Wylegitymowano ponad dwieście osób, zatrzymano trzech uczestników imprezy.
Dziś o sprawie chcą rozmawiać właściciele lokalu. Jak tłumaczą, klub otworzyli po 10 miesiącach zamknięcia, bo nie są w stanie dłużej utrzymywać miejsca nic na nim nie zarabiając.
- Na początku się zamknęliśmy, ale w momencie, kiedy gospodarka tak naprawdę zaczęła być odmrażana, to o nas nikt nie pamiętał. Tarcze też nas nie objęły, jedyną pomoc, jaką otrzymaliśmy, to jednorazowy przelew za postojowe, czyli 2080 złotych – opowiadała Sandra Konieczna, współwłaścicielka lokalu.
Klub otworzyli w ostatni weekend stycznia.
Dwa razy przeżyli śmierć pana Stanisława
- Pamiętam, że na początku było niezwykle spokojnie, a czasami spokój to nic dobrego. Nie minęło dwadzieścia minut, podjechały dwa duże radiowozy, stanęły bez sygnałów. Podeszliśmy zapytać, co się dzieje, czy będą pilnować porządku, tak jak w poprzednich tygodniach. Usłyszeliśmy, że na razie się konsultują. Później wyszli w pełnym uzbrojeniu: w kaskach, w jednej ręce z gazem, w drugiej ręce z pałką – powiedzieli Marcin Koza i Sandra Konieczna, właściciele lokalu.
Jak twierdzą, bardzo długo nie mogli znaleźć dowódcy akcji. Na jednym z przekazanych nam nagrań słychać, jak policjant, poproszony o podanie imienia i nazwiska odpowiada: Bond, James Bond.
Główną rozbieżnością między wersją policji i właścicieli klubu jest to, czy funkcjonariusze będący w lokalu zachowywali się agresywnie, a w pomieszczeniu używali gazu…
- Absolutnie zaprzeczam, ponieważ pojawiły się takie komentarze, że w środku używaliśmy siły fizycznej czy też gazu. Takich środków nie używaliśmy w tym pomieszczeniu – zapewniła Aleksandra Nowara z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.
Dekret Bieruta zabrał im kamienicę, teraz urzędnicy odcięli prąd
- Bardzo mnie cieszy, że tak zakłamują rzeczywistość. Naszą odpowiedzią będzie po prostu wideo – odpowiadał Marcin Koza.
Współwłaściciel lokalu pokazał i udostępnił nam to wideo. - Widać, że policjant wyciąga gaz w kierunku człowieka stojącego nad nim i widać jak z tej puszki coś wylatuje – opisywał.
- Panowie na schodach, którzy blokowali wejście, nie wiem czy nie zdawali sobie sprawy z tego, że są z każdej strony kamerowani i wypierają się, że gazowali na tych schodach ludzi, ale my mamy filmy na to – powiedziała Sandra Konieczna.
- Ludzie byli szarpani, ściągani ze schodów, totalna agresja. Osoba, która była u nas za barem, nie mogła wyjść do toalety, bo policjant stwierdził, że jeśli wyjdzie, to zamkną go na 48 godzin. Stwierdzono, że „ma kufel i może się załatwić do kufla” – dodał Marcin Koza
Wydali 40 tys. zł, ale od roku nie jeżdżą autem
Fakt użycia gazu w lokalu potwierdzili również uczestnicy imprezy, którzy rozmawiali z lokalnymi mediami. Policja zaprzecza.
- Informuję, że policjanci nie użyli gazu wewnątrz lokalu. Osobiście w niedzielę rozmawiałam z osobą reprezentującą właścicieli i poinformowałam tę osobę, że jeżeli posiada nagrania, na których zarejestrowano użycie gazu wewnątrz lokalu, to prosimy o przesłanie ich do Komendy Miejskiej w Rybniku – stwierdziła Bogusława Kobeszko z policji Rybniku.
- My naprawdę chcemy walczyć o siebie, nie walczyć z systemem. My chcemy walczyć o to, żeby po prostu żyć – podsumowała Sandra Konieczna.